poniedziałek, 28 października 2013

Rozdział 8

Przeżywali zakazaną miłość, niczym Romeo i Julia. Tkwili w czymś, co tak naprawdę nigdy nie powinno nastąpić. Mieli przecież tylko się poznać, polubić, ewentualnie zaprzyjaźnić. Nie mieli się w sobie zakochiwać. 



-Dzień dobry.- Przywitała się z panem Moon i jego synem. Usiadłam między Nathanem, a swoją macochą, natomiast naprzeciwko niej zasiadł Louis.

-Hej.- Przywitał się blondyn nachylając się nad nią.- Szybko wczoraj uciekłaś.- Spojrzała kątem oka na Tomlinsona i szybko odpowiedziała.
-Tak, um… źle się poczułam. Coś ważnego mnie ominęło?
-Taniec ze mną.- Ronnie zachichotała słodko.
-Obiecuję, że się zrekompensuję.
Kelner podał im dania i wszyscy zaczęli jeść. W pomieszczeniu rozbrzmiewał gwar rozmów. Jedna prowadzona przez dorosłych, a druga przez panienkę Blaise i Nathana. Co jakiś czas zielonooki pytał o coś szatyna, ale ten zbywał go szybkimi odpowiedziami.
-Przepraszam, pójdę do toalety.- Ciemnowłosa odsunęła krzesło i z pełną gracją odeszła w stronę ubikacji. Stanęła przed sporych rozmiarów lustrem i po wyciągnięciu z torebki czarnego tuszu przejechała nim po rzęsach.
-Możemy porozmawiać?- Dziewczyna podskoczyła słysząc znajomy głos. Spojrzała za siebie w odbiciu i dostrzegła niejasny wyraz twarzy swojego brata.
-Wydaje mi się, że to damska łazienka.- Fuknęła.
-Jedna rozmowa, proszę.- Odwróciła się na pięcie i oparła plecami o umywalkę.
-Co to da? Raczej nie cofniesz czasu.
-Wiem, ale…
-Nie, Louis, żadne ale. Zrobiłeś coś czego nie powinieneś  robić nigdy.
-Chciałem przypomnieć, że odwzajemniłaś pocałunek.
-Czyli na tym to teraz będzie polegać? Będziemy wytykać sobie rzeczy, które zrobiliśmy, albo nie? Nie mamy po siedem lat.- Uniosła swój głos.
-Słuchaj przepraszam, okej? Nie wiem co sobie myślałem, może to był impuls? Nie mam pojęcia, wiem tylko, że żałuję i, że spieprzyłem. To Ci nie wystarcza?- Jakaś niewidzialna igła wbiła się w pierś Veronic.
-Wystarcza.- Szepnęła.
-Nie możemy o tym zapomnieć?
-Ja nie wiem, Lou. To trochę za dużo.
-Proszę.
-Daj mi trochę czasu.
-Jasne.- Blaise dostrzegła w jego oczach coś na wzór łez, ale szybko odrzuciła te wrażenie od siebie. Patrzyła jak chłopak cofa się i wychodzi z pomieszczenia.
Poczekała jeszcze pięć minut i też opuściła łazienkę. Wróciła do stolika, od którego już z daleka słychać było rozmowy i głośne chichotanie.
Jak gdyby nic wróciła na swoje miejsce i rozpoczęła jedzenie swojego deseru.
-A ty Veronico gdzie się uczysz?- Usłyszała ciepły głos wspólnika ojca.
-Od września zaczynam ostatnią klasę Venice High School w Los Angeles.- Wyjaśniła.
-Ambitna szkoła.- Przyznał.- Kim chciałabyś być w przyszłości?
-Trudne pytanie. Nie zastanawiałam się jeszcze nad tym tak ostatecznie, ale chyba architekturę.
-W ślad tatusia, co?- Zaśmiała się kiwając nieśmiało głową.- A ty Louis? Uczysz się?
-Nie, studiowanie nie jest dla mnie.- Uśmiech, który zagościł na jego twarzy nie dotarł do oczu.- Od września zaczynam staż w firmie ubezpieczeniowej.- Ronnie popatrzyła na niego zdziwiona, zresztą tak samo jak James i Samantha. Z tego co pamiętała Blaise jej brat mówił, że z każdej pracy od razu go wyrzucali.
-To naprawdę świetnie.- Podsumował Moon, a jego usta wykrzywiły się w przyjacielskim uśmieszku.- Nathan zaczyna studia prawnicze w Cambridge.- Pochwalił syna.
-Tato…- Skarcił go młodszy.
Dalsza część spotkania przebiegała dobrze. Każdy unikał krępujących pytań i nikt nie zauważył dziwnej atmosfery pomiędzy Tomlinsonem, a Veronicą.
*

Veronica
Zmęczona rozsiadłam się wygodnie na skórzanej kanapie. Chwyciłam w dłoń pilot i włączyłam jakiś przypadkowy serial. Patrzyłam tępo w ekran kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Steve!- Krzyknęłam, ale odpowiedziała mi tylko głucha cisza.- Steve!- Ponowiłam próbę, ale efekt był taki jak z pierwszym razem. Podniosłam się i skierowałam prosto do drzwi. Otworzyłam je i zamarłam.
Moje serce stanęło, a ja czułam się jakby ktoś robił sobie ze mnie głupie żarty.
Pożałowałam, że mam na sobie tylko krótkie szorty w kratkę, za dużą poplamioną koszulkę i puchate różowe skarpetki kiedy przede mną stoi dziewczyna w pięknej filetowej sukience i w ponad dwunastocentymetrowych szpilkach.
-Och.- Tylko tyle zdołałam z siebie wydusić patrząc na piękną Eleanor.
-Tak och.- Powtórzyła z kpiarską miną.- Jest Louisek?
-Taa, u siebie.- Przepuściłam ją w drzwiach nogą zamykając wejście.
-Ładna piżamka.- Skomentowała na odchodne.
Wywróciłam oczami i pierwsze co zrobiłam to wróciłam do salonu po telefon. Wykręciłam odpowiedni numer i odliczałam sygnały.
-Halo?- Usłyszałam zachrypnięty głos.
-Cześć, Harry. Przyjdziesz do mnie?
-Coś się stało?
-Potrzebuje przyjaciela.
-Jasne, Mała. Będę za chwile.- Rozłączył się.
Weszłam do swojego pokoju i usiadłam po turecku na łóżku.
*
Drzwi powoli się otworzyły, a zza nich wychyliła się głowa z mnóstwem loków.
-Hej.- Przywitał się, gdy cała jego postać była już w pomieszczeniu.
-Cześć.- Odpowiedziałam miętosząc w dłoniach Theo. Chłopak zbliżył się i usiadł obok mnie.
-Jak się czujesz?
-Eleanor tu jest.- Szepnęłam ignorując jego pytanie.
-U Louisa?- Przytaknęłam.
-W sumie nie powinno mnie to obchodzić, ale obchodzi.- Spojrzałam w jego zielone tęczówki.- Pocałował mnie, a teraz jak gdyby nigdy nic zaprasza sobie Eleanor.- Moje oczy zaczęły niebezpiecznie piec.
-Jesteś zazdrosna?- Zapytał rozbawiony.
-To nie jest śmieszne, Harry. Co byś zrobił gdybym Cię pocałowała, a potem zaprosiła do siebie jakiegoś innego chłopaka?
-Byłbym wściekły.
-No właśnie.- Wygładziłam futerko pluszaka.- Tak się czuję. Wściekła. No może trochę zawiedziona.
-Czym zawiedziona?
-Myślałam, że mogę mu ufać, że jest moim przyjacielem. Niedługo mamy być rodzeństwem, a on to wszystko spierdolił. Jak on to ujął „działałem pod wpływem chwili”. Przez tą chwile wszystko zepsuł.- Wyznałam.
-Czy jesteś pewna, że czujesz do niego tylko czysto przyjacielskie i rodzinne uczucia?
-Oczywiście, że tak.- Oburzyłam się.- Nie rozumiem o co Ci chodzi?
-O nic. Tylko zapytałem.- Uśmiechnął się delikatnie.
Przecież to oczywiste, że traktowałam Louisa tylko jak brata, prawda?
*
Został tylko tydzień do ślubu przez co Samantha i James byli bardzo zabiegani. Codziennie jeździli w różne miejsca załatwiając różne rzeczy. Ronnie regularnie spotykała się ze Stylesem zapominając po woli o ostatnich wydarzeniach, natomiast Louis po niedawnej wizycie Eleanor zaczął z nią utrzymywać kontakty polegające na zwykłym „cześć” i nic więcej.
Rodzeństwo zachowywało się jakby się nie znali, a wspólne posiłki do których zmuszali ich rodzice odbywały się w ciszy.
Veronica chodziła po pokoju rozmawiając już drugą godzinę z mamą. Gdy w końcu zakończyły konwersację dziewczyna rzuciła gdzieś telefon i wyszła z pokoju. Uśmiechnęła się widząc w salonie Nialla, Harrego, Zayna i Liama, którzy grają na konsoli. Mają zostać na noc, ponieważ przyszłe małżeństwo wyjechało do rodziców Sam do Walii na jeden dzień.
-Co robicie?- Zapytała unikając patrzenia na szatyna.
-Nie widzisz?- Zapytał Malik nie odrywając spojrzenia od telewizora.
-Gracie w fife.- Stwierdziła.- Niall podaj do 7.- Podpowiedziałam.
-Kurwa!- Krzyknął gdy Zayn trafił mu bramkę.
-Mówiłam podaj do 7.
-Jesteś dziewczyną Ronnie myślisz, że Horan Cię posłucha?- Zapytał Liam.
-Na pewno gram lepiej od was.- Stwierdziła zarozumiale.
-Wyczuwam zakład.- Wyśpiewał mulat.- Zagrasz z jednym z nas. Jeżeli wygrasz każdy z nas spełni po jednym zadaniu, a jeżeli my wygramy te spełnisz jedno dla każdego z nas.
-Dobrze, więc z kim mam grać?- Uśmiechnęła się zadziornie. Nie dopuszczała do siebie nawet jednej myśli, że może przegrać.
-To oczywiste. Z najlepszym z nas. Z Louisem.- Wspomniany szatyn podniósł głowę nagle zainteresowany natomiast dziewczyna jak i Harry, który jako jedyny wiedział o wszystkim zastygli w bezruchu.- Czyżbyś się bała?- Zaszydził żartownie.
-Gram Barceloną.- Cisnęła przez zęby i wzięła do ręki czarny dżojstik.
Lou poszedł w jej ślady. Oboje usiedli wygodniej na kanapie i skupili się na telewizorze.
Gra się rozpoczęła, a pozostali chłopcy zawzięcie kibicowali koledze oraz jak na dobrego przeciwnika przystało rozpraszali Blaise.
Krzyk zawodu rozniósł się po salonie kiedy piłka wpadła do bramki Tomlinsona dając Veronice przewagę 1:0.
-No dalej Tommo! Pokaż jej!- Krzyknął Niall, którego było najbardziej słychać. Nawet Steve odszedł od drzwi, aby przyjrzeć się walce rodzeństwa.
Kilka minut później w powietrzu rozniosły się krzyki i owacje kiedy wynik się zremisował.
Przez następny czas każdy był pewien, że rozgrywka zakończy się remisem kiedy w ostatnich sekundach zawodnik z numerem 10 zwinnie podał do zawodnika z numerem 5 trafiając drugą bramkę i prowadzą drużynę do zwycięstwa. 4 sekundy później zegar wskazał zakończenie meczu.
W pomieszczeniu zapadła cisza przerwana później głośnymi krzykami chłopaków i śpiewaniem ,, niech żyję Tomlinson!”
-Przykro mi Ronnie, ale ktoś tu przegrał.
-Zamknij się Zayn.
-Moim zadaniem dla Ciebie jest to, że musisz zrobić mi kurczaka na kolacje!- Krzyknął Niall z kuchni.- I nie uznaję wymówek.
Ciemnowłosa westchnęła uświadamiając sobie, że kolejne dwie godziny spędzi robiąc posiłek dla 5 wygłodniałych bestii.
*
-To jest pyszne!- Zamlaskał blondyn.
-Zgadzam się z nim.- Potwierdził Liam, a reszta przytaknęła głowami.
-Cieszę się. Ktoś ma jeszcze dla mnie na dzisiaj jakieś zadanie? Bo jeśli nie to chciałabym się położyć.
-Właściwie to ja mam.- Odezwał się Styles.- Miałem wziąć kąpiel, a ktoś powinien mi umyć plecki.- Poruszył charakterystycznie brwiami, a Louis posłał mu mordercze spojrzenie.
-Może następnym razem, w Twoim śnie, kochanie. Dobranoc chłopcy!
Weszła do pokoju i po przebraniu w piżamę położyła się na łóżku. Długo nie mogła spać, przekręcała się na różne strony, ale nawet to nie pomagało.
Ledwo słyszalne pukanie do drzwi już kompletnie ją rozbudziło
Wejście otworzyło się, a do środka wszedł Louis.
-Czego chcesz?
-Wykorzystać swoje zadanie.- Powiedział pewny siebie.
-Teraz?
-Teraz.
-To co mam zrobić?
-Poświęcić mi trochę czasu. Przygotowałem coś dla Ciebie.- Podszedł bliżej łóżka by następnie wygodnie się na nim ułożyć.

Louis
                                                                            włącz to
Zamknąłem oczy, żeby lepiej się przygotować. Głęboki oddech, który wziąłem miał mi pomóc, ale tego nie zrobił. Policzyłem w myślach do trzech i powoli zacząłem.

I remember what you wore on the first Day/Pamiętam co miałaś na sobie tego pierwszego dnia
You came into my life and I thought/Wkroczyłaś w moje życie i pomyślałem
"Hey, you know, this could be something"/"Hej, wiesz, to może być coś"
'Cause everything you do and words you say/Bo wszystko co robisz i słowa które wypowiadasz
You know that it all takes my breath away/Wiesz, że to wszystko zapiera mi dech
And now I'm left with nothing/A teraz zostałem z niczym

'Cause maybe it's true/Bo może to prawda
That I can't live without you/Że nie potrafię żyć bez Ciebie
Maybe two is better than one/Może dwoje jest lepsze niż jedno
There's so much time/Jest tak wiele czasu
To figure out the rest of my life/By zrozumieć resztę mojego życia
And you thought that it got me coming undone/A ty myślałaś że to przynosi mi rozwiązanie
And I'm thinking two is better than one/A ja myślę, że dwoje jest lepsze niż jedno

I remember every look upon your face/Pamiętam każde spojrzenie na twoją twarz
The way you roll your eyes/Sposób w jaki przewracasz oczami
The way you taste/To, jak smakujesz
You make it hard for breathing/Sprawiasz, że trudno mi oddychać
'Cause when I close my eyes and drift away/Bo gdy zamykam oczy i odpływam w dal
I think of you and everything's okay/Myślę o tobie i wszystko jest dobrze
I'm finally now believing/Teraz w końcu wierzę

'Cause maybe it's true/Bo może to prawda
That I can't live without you/Że nie potrafię żyć bez Ciebie
Maybe two is better than one/Może dwoje jest lepsze niż jedno
There's so much time/Jest tak wiele czasu
To figure out the rest of my life/By zrozumieć resztę mojego życia
And you thought that it got me coming undone/A ty myślałaś że to przynosi mi rozwiązanie
And I'm thinking two is better than one/A ja myślę, że dwoje jest lepsze niż jedno.

Skończyłem śpiewać, ale nadal nie otworzyłem oczu. Były dwie możliwości. Pierwsza: znając charakter Ronnie nakrzyczy na mnie i wyrzuci mnie stąd, druga: jej serce nie jest jeszcze z kamienia i chociaż powie, że nie mam aż tak złego głosu. Pozostało mi tylko czekać.
-Sam ją napisałeś?- Zapytała szeptem.
-Tak. Podoba Ci się?
-Jest piękna.- Podniosłem swoje powieki i przekręciłem głowę tak by móc na nią spojrzeć. Ona także spoglądała na mnie.- Te słowa…?
-Są do Ciebie. Ja przepraszam Ron. Za wszystko, wiem jak przez te kilka dni było ciężko, mi zresztą też.
-Chyba wiem co chcesz powiedzieć…
-Nie, nie wiesz.- Zaprzeczyłem szybko, przerywając jej.- Nie wiesz. Nie masz pojęcia co teraz dzieje się w mojej głowie. Chcę tylko, żeby jak na razie było tak jak przedtem. Żebyśmy znowu zachowywali się jak rodzeństwo.- Westchnąłem.
-Dobrze.
-Wiem, że dla Ciebie to może… Czekaj co?
-Lou, ja tez chcę żeby było jak wcześniej.- Delikatnie się uśmiechnęła, a ja nie potrafiłem tego nie odwzajemnić.
-Chodź tu do mnie.- Przyciągnąłem ją do siebie wtulając we własny tors. Jej głowa spoczęła w zagłębieniu mojej szyi, a jej delikatna rączka owinęła mnie w pasie.
-Tęskniłam.
-Ja też moja głupiutka dziewczynko.- Ucałowałem jej włosy.
-A co do piosenki.
-Porozmawiamy o niej rano. Idź spać.
-Zostaniesz?
-Nigdzie się stąd nie ruszam.- Obiecałem.

 Kolejny rozdział za nami :) Bardzo dziękuję za komentarze pod poprzednim, one wiele dla mnie znaczą i bardzo motywują <3 Chciałabym podziękować wszystkim, którzy poświęcili tą chwile na zostawienie swojej opinii.
 
 

13 komentarzy:

  1. Genialny rozdział. ;D Bardzo się cieszę, że Lou i Veronica się pogodzili. Pozdrawiam ;) Aśka ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. wspaniały =3
    czekam nn
    pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  3. *-* łiii nareszcie sie pogodzili :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaki uroczy rozdział ;) Tommo zazdrosny, a potem ta piosenka... Kocham twój sposób pisania ! Dalej pisz dziewczyno ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny !!! Lulu ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. słodziaki :333 dobrze że dalej są rodzeństwem : )

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajny blog :*****
    Twoje opowiadanie motywuje również mnie do pisania za co bardzo Ci dziękuje :)
    Życzę Co mocy weny i czekam na nexta :p
    Zapraszam do mnie http://loveislikeafire-grooves.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeju *_* kiedy dodasz kolejny? Proszę jak najszybciej! ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak zwykle genialny :)
    Ale się jaram, że Lou z Veroniką się pogodzili <3
    Z niecierpliwością czekam na nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  10. cudowny rozdział <3 masz talent! Czekam na nexta ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeczytalam wszystko za jednym razem <3 zajebiscie piszesz ;* czekam na nn ;d

    OdpowiedzUsuń
  12. rozdział jest świetny! kocham to opowiadanie! tak się cieszę, że w końcu się pogodzili i mam nadzieję, że coś jeszcze z tego będzie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń