Zakazana miłość ? - coś trzeba zabić – pożądanie , albo sumienie…
Veronica
Weszłam do
swojej sypiali i podeszłam do łóżka w drodze zdejmując niewygodne buty.
Rzuciłam się na miękką pościel wzdychając ciężko. Przeszłam kilka przecznic
gubiąc się przy tym ze dwa razy. Nie chciałam zostawać tam dłużej więc od razu
ruszyłam w drogę powrotną do domu. Nie miałam nawet siły o tym myśleć więc
zamykałam umysł przed niechcianymi myślami. To co stało się godzinę temu nigdy
nie powinno się zdarzyć. To było jak zły sen, koszmar. Nie chodzi mi oczywiście
o sam pocałunek, ale o to, że był on właśnie z Louisem. Co on sobie myślał? Za
chwilę mamy być rodziną, rodzeństwem. Może nie mamy powiązań krwi, ale to go
nie tłumaczy. Do jasne cholery będę jego siostrą, a on moim bratem.
Jeszcze do
chodzi do tego, że on ma Eleanor. Może jakoś nie przepadałam za tą dziewczyną,
ale po co mnie męczył tymi rozmowami jak ma się zachowywać, jak ma wyglądać
skoro teraz pocałował MNIE? Po co zawracał mi głowę skoro wiedział, ze to co
czuję do El nie jest pewne?
Ugh
chciałabym uderzyć w tą jego przemądrzałą buźkę.
Jednak ta
druga cząstka mnie. Ukryta głęboko w moim umyśle mówiła mi, że ten pocałunek mi
się podobał, że znów chciałabym poczuć jego miękkie usta na swoich. To jak na
mnie wtedy działał…
Nie Ronnie
STOP! To nadal jest twój brat. Głupie, szalejące w moim organizmie hormony. To
wszystko przez nie. Przecież to jest Louis, nadal ten sam wkurwiający,
irytujący, niemyślący Louis Tomlinson. Był przystojny, ale co z tego jak nadal
mnie wkurzał? I nadal był moim przyszłym bratem!
Przekręciłam
się na drugi bok i czekałam na spokojny sen, który miał mi dać ukojenie.
*
Otworzyłam
jedno oko, a następnie drugie. Spojrzałam na swoją wczorajszą sukienkę, która
utwierdziła, że wczorajszy wieczór zdarzył się naprawdę. Podniosłam głowę i
rozejrzałam się po pokoju. Nie wiem czemu to służyło, ale czułam się bardzo
dziwnie. Złapałam się za pulsujące skronie i podniosłam się z jękiem z łóżka.
Zdjęłam niewygodny ciuch i zamieniłam go na leginsy i biały podkoszulek.
Wyszłam z pokoju delikatnie stawiając bose stopy na drewnianej posadzce.
Ustałam na dole schodów i zastygłam widząc przed sobą odwróconą do mnie postać
Tomlinsona. Była dopiero szósta rano skąd mogłam wiedzieć, że za chcę mu się
paradować o tej godzinie po domu? Chciałam zawrócić i bezszelestnie udać się z
powrotem na górę, ale zdradziło mnie skrzypnięcie drewna. Odwrócił się w moją
stronę i zrobił krok w przód. Ja natomiast dwa w tył.
-Ronnie.-
Szepnął błagalnie, a jego głos załamywał się.
-Zostaw
mnie, proszę…
-Musimy
porozmawiać.- Pokręciłam przecząco głową.
-Teraz
chcesz rozmawiać? Teraz? Nie Louis nie zbliżaj się do mnie.- Stanowczość z jaką
to powiedziałam przerastała nawet mnie. Nie chciałam zabrzmieć tak… oschle?
Ostro? Spojrzałam na niego ostatni raz i wróciłam do pokoju zamykając się w nim
na klucz. Usiadłam na parapecie podkurczając nogi do klatki piersiowej.
Widziałam jak Lou opuszcza dom i przed tym jak wsiada do samochodu obrzuca moje
okno swoim załzawionym wzrokiem. Oczywiste było, że płakał, ale pozostaje
pytanie, dlaczego?
Wyjęłam
swój telefon i wykręciłam numer do osoby za oceanem. Dwa sygnały i już
słyszałam jej wesoły głosik.
-Helo,
Helo, Helo! Jak tam?
-Louis mnie
pocałował…- Szepnęłam chcąc, żeby Lydia mnie nie dosłyszała.
-Co? Jak?
On? Ciebie? Czemu? Kiedy?- Lawina pytań jakimi mnie zasypywała była ogromna.
-Normalnie
tak… czule, tak on, tak mnie, nie mam pojęcia czemu, wczoraj na imprezie u
wspólnika mojego ojca.
-Robi się
gorąco.- Zachichotała.
-Lyd! To
nie jest śmieszne! Kurwa on mnie pocałował!- Krzyknęłam bojąc się, że tata,
albo Sam może mnie usłyszeć.- Przepraszam.- Dodałam po chwili czując się głupio
za swoje zachowanie.
-Wyjaśniliście
sobie wszystko?- Powiedziała jakby już zapominając o swojej poprzedniej gafie.
-Nie.
-Unikacie
się? Nawet nie zaprzeczaj. Znam Cię, zawsze uciekasz od problemów chowając
głowę w piach. Tak nie wolno Veronica. Powinniście porozmawiać.- Westchnęłam
wiedząc, że ma rację.
-Nie
mogę.- Zaprzeczałam sama sobie.
-Bo? Podaj
jeden konkretny powód.
-Ten
pocałunek mi się podobał.- Łzy, które tak powstrzymywałam w końcu wystrzeliły
plamiąc moje policzki. Słyszałam jak gwałtownie nabiera powietrza, a potem je
wypuszcza.
-To tym
bardziej powinniście porozmawiać.- Podziwiałam jak spokojny i opanowany ton
posiadała.
-Ale co ja
mam mu powiedzieć?
-To co
czujesz.- Zauważyłam jak czarne BMW wraca na swoje miejsce na podjeździe.
-Łatwo Ci
mówić. To nie o Ciebie chodzi.- Obserwowałam jak wychodzi z auta i kieruję się
prosto do wejścia.
-Wiem, ze
nie o mnie, ale o moją najlepszą przyjaciółkę, którą znam lepiej od samej
siebie.- Przygryzłam wnętrze policzka czując smak krwi.- Pogadaj z nim.- Dodała
ponownie.
-Nie
teraz.
-A kiedy?-
Schowałam twarz w kolanach czując jak moje kolana mokną od słonych kropli.
-Nie wiem.
Muszę kończyć.- I bez pożegnania rozłączyłam się. Słyszałam szepty dochodzące z
korytarza i wiedziałam, że odwiedza nas Harry. Wyskoczyłam szybko z pokoju
stając obok Stylesa i zdziwionego Tomlinsona.
-Musisz mi
pomóc Hazz.- Złapałam za jedną z jego rąk.
-Nie,
Harry przyszedł do mnie.- Louis chwycił za drugą.
-Nie
zachowuj się jak dziecko!- Krzyknęłam.
-To ty
chcesz uprowadzić mojego przyjaciela, który przyszedł do MNIE!
-Nie unoś
się tak.- Szarpnęłam za Loczka, a szatyn zrobił to samo w swoja stronę.- Muszę
z nim porozmawiać.
-Tak się
składa, że ja też.- Wysyczał.
-A ja nie
mam nic do powiedzenia?
-Nie!-
Krzyknęliśmy jednocześnie z bratem. Wykorzystałam chwilę nieuwagi Tommo i
zaciągnęłam przyjaciela do swojego pokoju. Zamknęłam szybko drzwi ubiegając
Louisa.
-Otwórz
to!
-Nie! On
jest mi potrzebny!- Może wyglądało to jak bitwa pięciolatków o resorak, ale
poniekąd on miał mózg małego dziecka.
-Możesz mi
powiedzieć o co chodzi?- Zapytała Harry podpierając się o boki. Słowa uszły ze
mnie jak z karabinu.
-Louis
mnie pocałował.- Szepnęłam wiedząc, że tamten podsłuchuje pod drzwiami.
-CO
ZROBIŁ?!- Wrzasnął, a ja aż poskoczyłam. Wiedziałam, że długo nie wytrzymam i
już po chwili stałam w ramionach Stylesa szlochając cicho.- Hej spokojnie,
Mała.- Jego duża dłoń masowała moje plecy.- Będzie dobrze.
-Nie, nie
będzie. To już koniec. On wszystko zepsuł, spieprzył.
-Nie
prawda, porozmawiacie i…
-Nie będę
z nim rozmawiać.- Tupnęłam nogą jak dziewczynka, która nie dostała upragnionego
lizaka.
-Ronnie
długo jeszcze? Potrzebuję Harrego.- Zdesperowana chwyciłam swoją szpilkę i
rzuciłam nią prosto w drzwi obcasem przebijając je na wylot.
-Nie mów
do mnie, nie patrz na mnie, a nawet o mnie nie myśl.- Klęknęłam na kolana
chowając głowę w dłoniach. Wszystko się wali i jedyna osoba, która może mi
pomóc jest tysiące kilometrów za oceanem. Chciałabym być teraz w domu w Los
Angeles opatulona kocem z ciepłą herbatą w rękach. Poczułam oplatające mnie
ramiona w talii i to jak się unoszę. Chłopak zwinnie położył mnie na łóżku i
zrobił to samo. Docisnął mnie do swojej klatki piersiowej, a jego usta same
układały się w słowa, które tworzyły uspakajającą melodię.
*
Louis
Patrzyłem
na dziurę w drzwiach z obcasem, który mógł mnie zabić. Nie dziwie się trochę
przegiąłem, ale żeby od razu zamach na moją osobę? Co ona by zrobiła gdyby
dostała ode mnie moim adidasem? Za przyjemnie przecież by nie było. Usłyszałem
znaną mi melodię i sam domyśliłem się, że to pewnie Lokers jej śpiewa. To bym
mógł być ja. Nucenie zakończyło się, a na korytarz wyszedł mój przyjaciel.
Spojrzał na mnie pustym wzrokiem i wskazał gestem reki na mój pokój. Pokiwałem
tylko głową i poszedłem za nim do sypialni. Usiadłem na krześle kręcąc się na
nim w kółko. Obraz mi się rozmazywał i czułem przez chwilę wolność. Dziwne,
prawda? Ale takie prawdziwe.
-Przestań.-
Nie podniósł głosu, ale jego ton był poważny. Wykonałem jego prośbę, ale
zatrzymałem się przodem do ściany.- Możesz mi wyjaśnić jedną rzecz?
-Domyślam
się już o co chodzi.- Szepnąłem. Widziałem w myślach jak Styles przewraca
oczami.
-Więc co
mi powiesz?
-Jestem
idiotą, Harry. Kompletnym idiotom i kretynem.
-Cóż, nie
zaprzeczam. Czemu ją pocałowałeś?
-Nie wiem,
stary. To był moment, ułamek sekundy. Alkohol w moich żyłach…
-A mi się
wydaję, że to nie był moment.- Przerwał mi.
-Co masz
na myśli?
-Że
zrobiłeś to specjalnie.- Zmarszczyłem brwi. Nie mogło mu pójść tak łatwo.
-Nie
prawda, niespecjalnie.
-Specjalnie.
-Nie.
-Tak.
-A nawet
jeśli tak to co?- Przekręciłem się na krześle i spojrzałem w jego zielone oczy.
-To, że to
będzie niedługo Twoja siostra.- Westchnął.- A co z Eleanor?- Własnie Calder.
Nie mam pojęcia co z nią. Nie mam pojęcia co z moim życiem. Nie jestem już
niczego pewien oprócz tego, że znów chciałbym ją pocałować. Co jest ze mną nie
tak?
-Nie wiem.
Ona mnie nie obchodzi.
-Jesteś
posrany.- Zaśmiałem się na ten dobór słów.
-Wiem, ale
ty nie jesteś lepszy.
*
Blaise
obudziła się już bez przyjaciela u boku. Przetarła zaspane oczy, ale po chwili
pożałowała, że w ogóle się obudziła. Według niej jej życie wyglądało jak
kiepska hiszpańska telenowela, a ona było słabą aktorką, która nie umiała
dobrze odegrać swojej roli. Louis natomiast był tym głównym bohaterem, o
którego biła się ona i jej rywalka (czyt. Eleanor). W międzyczasie przewijały
się inne fabuły, które jeszcze bardziej mieszały główny wątek. Najgorsze jednak
było to, że Veronica od zawsze nienawidziła taki rodzaj filmów, a teraz sama
musiała w nim grać. Zastanawiała się czy w Hollywood sprzedałby się film, w
którym główna bohaterka zakochuję się w swoim bracie, a on w niej. Śmieszne jednak
było to, że oni nie byli w sobie zakochani, a jedyną rzeczą, która ich łączyła
to rodzice i pocałunek.
Skomplikowane,
ale jednak bardzo proste.
Mogłaby sobie
z tym wszystkim poradzić. Wrócić do Ameryki lub przez resztę wakacji nie
wychodzić z pokoju jednak istniało jedno ale. Za nie całe 2 tygodnie, a
dokładnie 10 dni miał się odbyć ślub jej ojca z Sam, który miała spędzić u boku
Louisa. Ta wizja przyszłości w ogóle jej nie zadowalała. I gdyby nie to, że
Jamesowi zależało na tym bu jego córka buła na tej uroczystości Veronica na
pewno nie wyszła by ze swojej oazy.
Przekręciła
się na drugi bok przecierając ręką oczy. Rozmazała przez to jeszcze bardziej
swój makijaż. Minęła już godzina od kiedy się obudziła, a dokładnie dzień i 14
godzin od ‘’tego’’. Ronnie wyczerpana tym wszystkim podniosła się z łóżka.
Doprowadziła się do porządku i za nim wyszła z pokoju natrafiła na żółtą
karteczkę położoną na jej białym biurku.
O 15 mamy kolację z moim wspólnikiem i jego synem
Nathanem. Bądź na dole o 14.
Tata xxx
No tak
Nathan. To między innymi przez niego Lou pocałował ciemnowłosą. Panienka Blaise
westchnęła pod nosem. Wiedziała, że będzie musiała iść i wymówki typu: źle się
czuję- nie pomogą.
Równo o 14
postawiła swoje stopy na przedpokojowej podłodze. Wszędzie panowała cisza, a
Steve stojący przy drzwiach posłał jej tylko ciepły, szczery uśmiech.
-Sam
pośpiesz się!- Krzyknął pan Blaise wychodząc z salonu i dopinając guziki koszuli.-
Witaj skarbie.- Ucałował czoło swojej córki i zmierzył ją wzrokiem.- Pięknie
wyglądasz.- Dziewczyna miała na sobie białą sukienkę w pasie owiniętą jasno
brązowym paskiem.
-Dziękuję.-
Podniosła niewidocznie kąciki swoich ust. Po niecałej minucie zjawiła się
Samantha, a za nią szatyn. Rodzeństwo nie zaszczyciło się nawet jednym
spojrzeniem. Unikając siebie nawzajem wyszli z domu i wsiedli do czarnego
samochodu.
FOREVER TRUE LOVE,
Trochę mi przykro :c widzę, że codziennie bloga odwiedza spora ilość osób, a tak mało ich komentuje :c Oczywiście dziękuje tym, którzy zostawiają po sobie ślad. To naprawdę wiele dla mnie znaczy i bardzo motywuję więc jeszcze raz DZIĘKUJĘ <3
A teraz ta mniej przyjemna część. Nie chcę tego robić, ale muszę Was jakoś zmotywować do komentowania tak więc NOWY POST POJAWI SIĘ JAK POD TYM BĘDZIE PRZYNAJMNIEJ 7 KOMENTARZY.
Opowiadanie super.. naprawde mi sie spodobalo i wciagnelo. Blagam dawaj juz nastepna czesc
OdpowiedzUsuńeh, oni muszą się pogodzić :c
OdpowiedzUsuńGenialne <3
Cudny rozdział! Jejuu genialnie piszesz ;) Czekam na kolejny :D
OdpowiedzUsuńPs. może odblokuj sobie komentarze anonimowe, to bd miała ich wiecej, bo duzo osób czyta a nie ma konta -> to tylko sugestia ;)
Pozdrawiam i weny życze...
świetnee opowiadanie . :) zgadzam się z Mała Wariatka, do niedawna nie miałam konta i nie mogłam komentować blogów. Teraz sobie założyłam i wszystkie które czytam staram się komentować. :)
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie jest chyba moim ulubionym i codziennie wchodzę, żeby zobaczyć czy hest nowy rozdział. Przepraszam, że jeszcze ani razu nie skomentowałam. Nie mam za bardzo do tego głowy, ale mam nadzieje, że nie będziesz bardzo na mnie zła. Co do rozdziału to jest hfbshksmndbcbnjdmskdnbvcbhdmdkc *o* Oby tylko Ronnie i Lou się pogodzili ;) A Harry jest taki słodki <3 Czekam na kolejny rozdział, mam nadzieje że pojawi się jak najszybciej ;) x
OdpowiedzUsuń<3 *-*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że następny pojawi się szybko. Chciałabym, żeby się pogodzili i byli ze sobą, chociaż będą tak jakby rodzeństwem. Czekam na następny. ;)
Pozdrawiam. Aśka =)
wspaniały ;3 , ciekawe co dalej o.O , za Ronnie i Louisa !
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;*
super rozdział ;) mam nadzieje ,że między Nathanem a Ron coś tam będzie ;) wiecie widzę to tak N&R będą razem i L&E jednak Lou będzie kochał Ron a ona jego, będą o siebie wzajemnie zazdrośni itd aż w końcu znajdą sposób żeby być razem i byłoby idealnie/Add
OdpowiedzUsuńsię podziało ! ;d czekam na następny !
OdpowiedzUsuńFakt, że ta historia jest trochę dziwne, ale przynajmniej bardzo orginalna :)
OdpowiedzUsuńNie chciałabym przeżyć na własnej skórze czegoś takigo xoxox
Czekam na nn :)
jejju cudo, jestem zachwycona nowym rozdziałem
OdpowiedzUsuńCześć, tutaj Seline z spis-blogow-1d.blogpsot.com
OdpowiedzUsuńChciałabym cię poinformować, że na blogu pojawił się konkurs. Jeśli miałabyś czas i ochotę to zapraszam do wzięcia udziału.
Pozdrawiam,
Seline
Super, kocham to !!! Czekam z niecierpliwością na następny !! :) ♥♥
OdpowiedzUsuńTwój blog jest GENIALNY :D
OdpowiedzUsuńKurde jak mnie denerwuje główna bohaterka. Taka przewrazliwiona pizda ciągle by tylko beczala i wymuszala na komus pocieszanie jej, wyje o byle co np.gdy dziewczyna louisa powiedziala ze jest brzydka no i co sie takiego stalo -nic a ona ma jeszcze pretensje o to ze s ,, nie bylo go przy niej gdy go najbardziej potrzebowala" to ona ma jakis problem z sobą. Nie wiem jak mozna stworzyć taka debilna postać, juz wole to dziewczyne louisa, ona przynajmniej powiedziala to co myśli.To moja opinia, nie mogę powiedzieć ze ten blog mi sie podoba.
OdpowiedzUsuńw końcu ktoś o takim samym podejściu do Ron, god bless
Usuń