niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział 15

“Wczoraj mnie lubiłeś. Dzisiaj mnie uwielbiasz. Pokochasz mnie jutro? ”

Szurałam swoimi wełnianymi skarpetami po wypastowanej podłodze, jednocześnie ziewając. Weszłam do jadalni gdzie siedzieli już James i Sam. Gdy ojciec na mnie spojrzał wytrzeszczył oczy i rozdziawił buzię, ale cóż się dziwić wyglądałam jak jedno wielkie nieszczęście. Moje oczy zmniejszyły się tak bardzo jakby miały zaraz zniknąć, a rozmazany pod nimi tusz zmieszał się z zaschniętymi łzami. Usta miałam zaczerwienione od ich ciągłego przygryzania, by nikt nie usłyszał mojego szlochu, bluzka od piżamy, która powinna być cała biała, pod kołnierzykiem przybrała barwę pomarańczową po tym jak w nocy zgłodniałam i zjadałam stojące w kuchni spaghetti. Pod tym była jeszcze brązowa plama powstała dzięki lodom czekoladowym. W jakiejś taniej komedii romantycznej, było że słodycze pozwalają zabić smutki, lecz po dzisiejszej nocy, kiedy to zjadłam całe ich opakowanie, stwierdzam, że to mit.
Ojciec podniósł wzrok na moje zakołtunione włosy, które miały miliony supłów i przełknął ślinę tak głośno, że stojąc w wejściu mogłam to usłyszeć. Posłałam im wymuszony uśmiech i skierowałam się na swoje miejsce.
Następnie do pomieszczenia weszła Amy niosąc dzbanek z sokiem. O mało nie wypuściła go z rąk widząc mój stan. Jak miło.
-Panie Blaise?- Zapytała "ukradkiem" patrząc na mnie.
-Wszystko pod kontrolą Amando, dziękuję.- Szepnął do niej odbierając dzbanek. Przewróciłam oczami nie komentując, zamiast tego wzięłam kromkę chleba i zaczęłam smarować ją masłem.
-Dzień doooobry!- Przywitanie pomieszane ze ziewnięciem odbiło się od ścian, po czym szatyn pojawił się w jadalni zakładając koszulkę przez głowę. Przez chwilę miałam doskonały widok na jego wyrzeźbiony brzuch.
Zauważył mnie niemal od razu, jakby szukał mnie od samego wejścia, chyba się zawiódł sądząc po ni to jęku ni to wrzasku, który wydał.
Jak ja kocham te nasze niezręczne rodzinne posiłki.
Oczy całej trójki były wlepione we mnie, a ja zaczynałam mieć już dość tego całego przedstawienia. Czułam się jak zwierzęta z Animal Planet, które są śledzionę przez kamerę podczas wszystkich swoich czynności.
-Mogę wiedzieć, o co Wam chodzi?- Podniosłam lekko głos, a kawałek kanapki wypadł mi z buzi. Totalny brak dobrego wychowania i kultury.
-Jesteś pewna, że wszystko w porządku?- Zapytał mnie tata.
-W jak najlepszym.- Wysyczałam jak wąż.
Zostawili mnie już w spokoju, a zaczęli dyskutować o firmie ojca. To było naprawdę ciekawe, czujecie ten sarkazm?
-A jak ten nowy przetarg?- Zapytał Louis.
-Wszystko poszło gładko i już za miesiąc rozpoczynamy pracę nad projektem biura w Sudanie.
-To fantastycznie!
-Wiesz, jeśli chcesz to jeżeli będę musiał jechać tam coś skontrolować to mogę Cię zabrać. Zobaczyłbyś jak to wszystko działa.
Przenosiłam wzrok to na Jamesa, to na swojego brata nie dowierzając. Gdzie podziali się Ci dwaj ludzie, którzy jeszcze dwa dni temu zżerali się nawzajem i biło od nich zniechęcenie do drugiego?
Sam miała rację, pogodzili się jeszcze szybciej niż myślałam. Ja siedziałam pół dnia i całą noc w pokoju, a oni nie marnowali czasu, przez co mój ojciec planuję już w myślach przepisanie całej firmy na Tomlinsona, swego syna najukochańszego.
-Tak tato, ja z przyjemnością też bym z Wami poleciała. Och nie, to byłaby sama przyjemność spędzenie z Tobą czasu i poznanie kraju, w którym jeszcze nie była. Miło, że zaproponowałeś.- Powiedziałam teatralnym głosem i "zeszłam ze sceny" wychodząc z jadalni.
Postanowiłam doprowadzić się trochę do porządku dlatego szybko znalazłam się w łazience biorąc gorący prysznic.
Woda skutecznie zmyła ze mnie cały stres i odprężyła. Umyłam dokładnie całe swoje ciało i włosy, a następnie owinęłam swój tors w biały ręcznik, a głowę w niebieski.
Szłam korytarzem w stronę sypialni, a krople wody kapały za mną na brązową podłogę. Nie przejmując się tym zbytnio otworzyłam drzwi do pokoju i weszłam do środka.
-Czego chcesz, Harry?- Zapytałam widząc siedzącego loczka na swoim łóżku. Nie zwracając uwagi jego obecnością podeszłam do szafy i zaczęłam wybierać ciuchy.
Nie słysząc odpowiedzi odwróciłam się w jego stronę. Siedział ze wzrokiem wlepionym w swoje stopy.
-Jesteś głuchy?
-Czemu z nim nie porozmawiasz?
-A po co mam to zrobić?-Wybrałam różowy cienki sweter i szare dresowe spodnie.- Wyjdziesz? Chciałabym się ubrać.
-Musicie porozmawiać.- Drążył dalej temat.
-Nie mam o czym Harry, po za tym z Tobą też nie powinnam.
-Dlaczego? Bo podsłuchałaś jakąś głupią rozmowę, która była inna niż myślisz?
-Po prostu wyjdź.- Wskazałam ręką na drzwi.
-Uważam się za Twojego przyjaciela, ale tym razem-
-Co proszę?- Prychnęłam.- Za kogo się uważasz? Przyjaciel by się tak nie zachował.
-Masz rację na pewno nie starałby się przyjść i wyjaśnić nieporozumienia.- Powiedział sarkastycznie.- Jezu, Ronnie, nie rozumiesz, że nie chodziło wcale o Ciebie?
-Wiem, co słyszałam.- Spojrzałam na podłogę.
-Nie, nie wiesz, ale jesteś zbyt dumna, żeby się przyznać do błędu.- Wstał z miejsca i podszedł do wyjścia z sypialni.- Jeśli zmądrzejesz i wróci stara Veronica, ta sprzed wyjazdu na Malediwy to napisz, czy coś. Chętnie się z nią zobaczę.- I już go nie było, ale to właśnie Harry Styles, chłopak, który wpędza w poczucie winy, ale jest najlepszym przyjacielem.
Oparłam się o szafę i zjechałam po nich w dół siadając tyłkiem na podłodze. Nie obchodziło mnie to, że nadal siedzę w samym ręczniku i przez uchylone okno wpada zimny podmuch wiatru, liczyło się to, że loczek dał mi sporo do myślenia.
Czy ja naprawdę nie chciałam z nim porozmawiać tylko dlatego, że byłam dumna?
Po kilku minutach wstałam i zaczęłam zakładać na siebie wybrane wcześniej ciuchy. Włosy dokładnie rozczesałam i mokre splątałam w warkocza. Spojrzałam szybko na wyświetlacz telefonu, ale nie odnotowując żadnej nieodebranej wiadomości, ani połączenia odłożyłam go z powrotem na szafkę nocną, jednocześnie w głowie układając plan.  Jak to ja wszystko musiałam mieć dokładnie przemyślane.
Dlatego kiedy już obmyśliłam każdą moją kwestię i wiedziałam czego chcę wyszłam na zewnątrz i poszłam od razu do pokoju Louisa Tomlinsona, niedojrzałego brata i chłopaka, który w takim tępię za kilka dni złamię moje serce doszczętnie.
Zapukałam dwa razy i cofnęłam się o krok bujając się na stopach. Otworzył niemal od razu, a szok wymalowany na jego twarzy był tam widoczny przez kilka chwil.
-Hej.- Przywitałam się bardziej ostro niż planowałam. W głowie miałam idealny zarys tego spotkania. Przychodzę do niego i witam się nieśmiało, Lou zaprasza mnie do środka i pozwala usiąść na swoim łóżku. Trwamy tak chwilę w ciszy, a potem wpadamy w swoje ramiona i przebaczamy wszystko. Oczywiście głównie ja jemu.
Niestety los płata figle i tym razem nie było inaczej.
-Jeśli masz zamiar na mnie nakrzyczeć to odpuść już teraz.- Chciał zamknąć drzwi przed moim nosem, ale zareagowałam w porę:
-Poczekaj!- Złapałam za klamkę, a nogę wsadziłam między framugę, a drzwi.
-Co?- Ton jego głosy był oschły, a żadnego wpadania w ramiona jak chciałam nadal nie było.
-Możemy porozmawiać?- Westchnął zastanawiając się, ale w końcu przepuścił mnie. Weszłam trochę onieśmielona chociaż nie wiem czemu. Usiadłam na łóżku i patrzyłam na niego, gdy zajmował miejsce na krześle od biurka.
-I?- Zapytał kręcąc się na nim.
-Możesz przestać?- Spełnił moją prośbę zatrzymując się naprzeciwko mnie.- Odwiedził mnie Harry.- Zaczęłam.
-Jeśli myślisz, że go nasłałem to się mylisz.
-Nie myślę tak. Po prostu powiedział coś, co... dało mi wiele do myślenia i chcę, żebyś powiedział mi całą prawdę. Powiedz mi o tym pieprzonym zakładzie i o tym jak mnie wykorzystałeś, a ja postaram się zrozumieć.
Louis zaśmiał się, ale nie tak przyjaźnie, tylko jakby wyśmiewał mnie.
-Właśnie ty nic nie rozumiesz, Ronnie.- Pokręcił głową na boki.- Nadal myślisz, że to o Tobie wtedy rozmawialiśmy.
-A tak nie było?- Zapytałam już gubiąc się w tym wszystkim.
-Tu tkwi Twój problem, kochanie.- Skrzywiłam się. Po części nadal byłam na niego zła.- Zawsze, chociażbym nie wiem jak się starał myślisz o mnie najgorzej. Nie wierzysz mi i to wszystko zawsze, ale to zawsze prowadzi do kłótni. A kto przeważnie za to obrywa? Ja.- Przerwał na chwilę by zaczerpnąć oddech.- Był zakład, owszem. Zayn z Harrym brali w nim udział, to też się zgadza. Ale nic poza tym nie jest prawdą. Gdy spotykałem się z El, chłopcy założyli się czy się z nią prześpię, oczywiście ja im nic nie mówiłem, ale teraz gdy wróciliśmy z wakacji znów zaczął się ten temat. Zaczęli o to pytać i wtedy ty podsłuchałaś.- Zakończył trochę niespójną wypowiedź, a ja patrzyłam wprost w jego niebiesko-szare tęczówki. Przełknęłam ślinę nie bardzo wiedząc co teraz.
-Wiesz już wszystko co chciałaś? Jeśli tak to-
-Przepraszam.- Szepnęłam.
-Co?
-Przepraszam. Wiem zwaliłam i to na całego, ale... nawet nie wiem co powiedzieć. Po prostu przepraszam.-Wstałam kierując się do wyjścia.- Obiecuję, że już nigdy Cię tak nie potraktuję. Wyszłam zostawiając go.
Spieprzyłam, wszystko spieprzyłam, ja i moja cholerna, pieprzona upartość. Gdybym dała mu wtedy wszystko wyjaśnić.
Nie wiedząc co za bardzo ze sobą zrobić zeszłam na dół do salonu gdzie na kanapie siedział tata. Usiadłam obok niego opierając głowę o jego ramię.
-Co, słoneczko?- Zapytał oglądając jakiś film w telewizji.
-Tato kochałeś mamę?
-Oczywiście, że tak.- Spojrzał na mnie zastanawiając się nad czymś.- To była wielka miłość.
-Więc co się stało?
-Mama miała 21 lat, a ja 24 gdy wzięliśmy ślub. Myślę, że byliśmy jeszcze wtedy za młodzi, a rok później urodziłaś się ty i skącętrowaliśmy się na Twoim wychowaniu. Uczucie po prostu wygasło.
-Jaka byłam? No wiesz jako dziecko.
-Głośna. Bardzo głośna.- Zaśmiał się.- Wszędzie było Cię pełno i nie można było zostawić Cię samej na choćby minutę, bo mogłaś coś zepsuć lub zrobić krzywdę samej sobie. Byłaś bardzo śmiała dlatego miałaś wielu przyjaciół z piaskownicy. Zawsze do każdego podchodziłaś i krzyczałaś "hej jestem Ron, chcesz się ze mną pobawić?". Dziwnym trafem to zawsze działało. Miałaś też dużo uroku osobistego przez co wiele rzeczy uchodziło Ci na sucho, a jako, że byłaś małą księżniczką dziadka, on rozpieszczał Cię na wszystkie sposoby. No i oczywiście uwielbiałaś biegać. Do dziś pamiętam jak miałaś może ze... 4 lata i byliśmy u rodziców Twojej matki, którzy mieli w salonie taki wielki czarny dywan, po którego bokach były białe wzory. Stawałaś na nich i biegałaś w kółko wołając "biegać! biegać! biegać!"- Zachichotaliśmy oboje.
-Pamiętam. Babcia miała mnie dosyć, dlatego starała się przekupić mnie Kinder niespodzianką, ale ja rozpłakałam się po jej zjedzeniu, gdy nie odpowiadała mi zabawka. Czemu z Sam zwlekaliście ze ślubem?- Zmieniłam trochę temat.
-Sam nie wiem. Po prostu ona miała Louisa, ja miałem Ciebie i oboje mieliśmy złe wspomnienia z poprzedniego związku. Ja kłótnie, nieporozumienia, kłamstwa, ona tatę Louisa.
-Co masz na myśli mówiąc, tatę Louisa?
-Nie mówił Ci o nim, prawda?
Faktycznie Lou nigdy nie wspominał o swoim ojcu, nie poznałam nawet jego imienia, a przez mój ponad miesięczny pobyt tutaj nie przypominam sobie, żeby chłopak u niego był.
-Nie.- Przyznałam.
-Tak myślałem. Niestety nie do mnie należy mówienie o nim. To sprawa Louisa i Smanthy.- Powrócił do oglądania westernu. Dołączyłam do niego, ale niezbyt zainteresowana. Nie lubiłam filmów z kowbojami, bardziej interesowałam się komediami romantycznymi, a jako piętnastolatka zawsze chciałam aby moje życie wyglądało jak jedna z nim. Cóż nigdy nie jest za późno.
W momencie gdy jeden z mężczyzn wyszedł przed salun czy jak to się tam zwało i miał wziąć udział w bójce na rewolwery taty telefon zdzwonił. Spojrzał na jego ekran z grymasem i wyszedł prawdopodobnie do kuchni. Tak więc zostałam sama, na wielkiej kanapie i z głupim filmem. Westchnęłam i wstałam z miejsca. Wróciłam do swojego pokoju, w którym powoli zaczynał panować bałagan. Przez ostatnie kilka dni nie miałam w ogóle głowy do sprzątania. Podeszłam do biurka, na którym powinna leżeć moja ładowarka do telefonu, ale oprócz niej znalazłam coś jeszcze.
o 19 porywam cie i nie przyjmuje sprzeciwów Lou xxx
Patrzyłam na to jak na jakiś wybryk natury i nie mogłam przestać. Z jednej strony bardzo się cieszyłam. To by znaczyło, że chłopak nie jest już na mnie zły i znowu będzie dobrze, ale z drugiej to znów oznaczało wrócenie do początku błędnego koła. Godzenie się, kłótnie, nie odzywanie
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 15. Miałam jeszcze trochę czasu.
***
Ubrana w czarną koszulę na ramiączka i rurki przełożyłam przez ramię torebkę, w której miałam telefon i portfel. Byłam już gotowa i wyrobiłam się szybciej niż przewidywałam. Mając jeszcze dobre 10 minut postanowiłam rozpuszczone włosy związać w koka. Skończyłam robienie fryzury i po ostatnim zerknięciu w lustro wyszłam z pokoju.
Zeszłam do hallu gdzie przy wejściu stał Steve.
-Widział pan Louisa?- Zapytałam sięgając po buty.
-Wydawało mi się, że wychodził do garażu.- Skinęłam głową i po zawiązaniu sznurówek przy drugim vans'ie wyszłam w stronę wskazaną przez kamerdynera. Przyszłam akurat gdy szatyn wyjeżdżał z niego czarnym porsche. Podniosłam jedną brew w zdziwieniu patrząc jak zatrzymuję się przy mnie i otwiera dach.
-Skąd masz to cudo?
-Piękna, nie? Twój tata pozwolił ją wziąć. Pierwszy raz w życiu prowadzę jego auto!- Krzyknął podniecony.- Ma na imię Petunia.- Uderzył w zewnętrzną część samochodu.
-Petunia?
-Ta, moja mama pozwoliła kupić mu to cacko tylko jeśli ona może je nazwać.
-Każdy samochód ma imię?- Zapytałam z ciekawością.
-Tak. Mercedes to Lion, Jeep to Jacques, Ferrari to Sullivan, a Lamborghini to Dusty.- Wyjaśnił.- Wsiadasz?- Skinęłam głową i wsiadłam do środka. Pogłaskałam dłonią skórzaną tapicerkę patrząc na nią z zachwytem.
-Gdzie jedziemy?- Zapytałam uruchamiając radio. W kilka sekund rozbrzmiało Demons- Imagine Dragons.
-Niespodzianka.- Wyjechał na ulicę przekraczając dozwoloną prędkość.- Chociaż mogę dać Ci podpowiedź. Punkt 13.- Uśmiechnął się szeroko. Miałam już coś powiedzieć, ale przerwał mi dźwięk jego telefonu.
-Komórka jest w schowku. Sprawdzisz kto?- Pokiwałam głową i wyciągnęłam ją.
-To Zayn.
-Przeczytaj.
-"Zgadnij kto jest mistrzem? Właśnie zaprosiłem Perrie na randkę!"- Uśmiechnęłam się.- Długo się zbierał?- Zapytałam.
-Rok.
-Rok?
-To Zayn Malik, najbardziej wstydliwy chłopak jakiego znam.- Wjechaliśmy na wielki parking gdzie stało już mnóstwo samochodów. Louis zamknął dach by dać nam więcej prywatności i z tylnego siedzenia wyjął popcorn i colę.
-Kino samochodowe?
-Punkt 13 "Pójść na maraton horrorów" możemy już odhaczyć.- Posłał mi ten swój uroczy uśmiech.
Równo o 20 zaczął się pierwszy film. Nie pamiętałam jego tytułu, ale chyba nawet był mi on nie potrzebny, ponieważ już nigdy nie zamierzałam go obejrzeć. Mogłabym określić go jako strasznego, ale myślę, że nie byłoby to dokładne. Przez prawie cały film miałam zamknięte oczy, z czego śmiał się mój towarzysz. Co, któryś moment krzyczałam lub przeklinałam pod nosem wywołując chichot chłopaka obok mnie. Raz nawet schowałam się pod siedzenie. To zdecydowanie był najgorszy horror, a ja nie miałam pojęcia jak przeżyję kolejne trzy.
Drugi, który rozpoczął się około 22 był trochę lepszy. Mogłam bardziej skupić się na fabule niż zamykaniu powiek.
Trzeci mile mnie zaskoczył. Był inny niż pozostałe dwa. Był to bardziej thriller niż horror dlatego pamiętałam cały przebieg wydarzeń i ich kolejność.
Czwartego niestety nie dane było mi zobaczyć, gdyż najnormalniej w świecie zasnęłam. Dopiero gdy leciały napisy końcowe Lou obudził mnie.
-Ron? Pobudka.
Przetarłam swoje zaspane oczy i spojrzałam na zegarek, który wskazywał prawie czwartą rano.
-Przepraszam.- Mruknęłam.- Wiem, że ty się tak postarałeś, a ja-
-Hej, spokojnie. Nic się nie stało.- Wsadził kluczyk do stacyjki i przekręcił, ale nic się nie stało. Spróbował znowu i znowu, ale nadal bez skutku.- Dawaj Petunio.- Po kolejnych kilku próbach poddał się opierając swoje plecy o siedzenie.
-Co jest?
-Nie wiem. Nie chcę odpalić. Szykuję się piesza wycieczka do domu.
-Żartujesz, prawda?
-Chciałbym.- Uśmiechnął się przepraszająco.- Chodź.- Wysiadł z wozu, a ja zaraz za nim. Zamknął Petunie i podszedł do mnie zarzucając na moje ramiona swoją bluzę.
-Dzięki.
Skinął głową i zaczął iść w stronę domu, a ja dreptałam tuż za nim.
-Między nami już... dobrze?- Zapytał patrząc przed siebie.
-Myślę, że tak.- Uśmiechnął się słabo.- Lou, ja chciałam Cię jeszcze raz przeprosić.- Szepnęłam cicho, ale tak żeby chłopak mnie usłyszał. 
-Już dawno Ci wybaczyłem.- Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę ławki. Usiedliśmy obok siebie i chwilę nic nie mówiliśmy.
-Czemu zadzwoniłaś wtedy do Nathana?
-Lou, proszę-
-Po prostu odpowiedz.
-To chyba moja sprawa.- Mruknęłam.- Nath miał rację.
-Och w czym pan wszystko wiedzący ma rację?
-W tym, że to już robi się uciążliwe.- Szatyn spojrzał na mnie zaskoczony.
-Co się robi uciążliwe?
-To dziwne coś między nami.
-Co masz na myśli?
-Ciągle się kłócimy, potem godzimy i tak w kółko. To męczące.- Przejechał ręką po swoich włosach szarpiąc za ich końcówki.
-To teraz on będzie decydował o nas?
-Jakich nas, Louis?
-O naszym związku-
-Nie ma żadnego związku. Wiem, że na Malediwach mówiłam co innego, ale ja.- Przerwałam na chwilę łapiąc oddech.- Potrzebuję kogoś kto położy się ze mną po ciężkim dniu i bez zadawania pytań po prostu będzie. Chcę kogoś kto raz na jakiś czas przyniesie mi śniadanie do łóżka i zje je razem ze mną. Kogoś kto mimo braku czasu zrobi wszystko by spędzić ze mną choć minutę, kogoś kto przygarnie mnie do siebie, przytuli i powie, że mnie kocha. Kocha jak wariat, a jego miłość jest silniejsza z każdą chwilą. Potrzebuję kogoś kto będzie się uśmiechał tylko dla mnie, a ja dla niego, żeby ten ktoś splatał dumnie nasze palce i mówił wszystkim, że jestem jego. I tylko jego. Nie chcę żadnych złudnych obietnic, nadziei, chcę po prostu akceptacji i zrozumienia. Nie ważne czy zadzwonię do niego o 13, 17, 23 czy 3 w nocy, on przyjdzie do mnie, pocałuję mnie i pocieszy nawet samą swoją obecnością. Właśnie kogoś takiego chcę.- Wstałam z ławki i ustalam naprzeciwko Louisa, który po chwili też wstał.
-A ja właśnie takim kimś chcę być... dla Ciebie.- Objął mnie dłońmi w pasie.
-Dlaczego?
Zamiast odpowiedzi pochylił się i złączył nasze usta w delikatnym pocałunku. Nie wahałam się, niemalże od razu odpowiedziałam na pieszczotę, jeszcze bardziej ją pogłębiając. 
Gdy już musieliśmy się oderwać, bo zabrakło nam tchu wyszeptał w moje usta:
-Bo Cię kocham głupiutka, niemądra dziewczynko.


No to mamy 15! :) 
Dziś urodziny Zayna. Nadal nie mogę uwierzyć, że ten czas leci tak szybko i nasi chłopcy nie są już tymi samymi nastolatkami co w X factorze. Przez ten szybki rozwój ich kariery musieli tak szybko dorosnąć. 
Wracając do rozdziału, dziękuję za każdy komentarz pod poprzednim postem. Nawet nie wiecie jak uwielbiam je wszystkie czytać. Zawsze wywołują na mojej twarzy szeroki uśmiech :)

16 komentarzy:

  1. Awwww <333 cudowny! Jak dobrze, że to nie było o Ronnie. xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebisty <33
    I ta końcówka awwwww :33

    OdpowiedzUsuń
  3. Woow.Rozdział przeboski <3 Oczywiście końcówka najlepsza <3 ;3 fajowski obrazek z Zaynem ;P To teraz Lou będzie spełniał każdy punkt listy Ronnie? Pozdrawiam,czekam na next i mase weny z pomysłami przesyłam ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. No ja nie mogę. Ten rozdział jest taki piękny że zaraz pierdykne z tego szczęścia. Jedno wielkie i tłuste AWWWWWWW ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaaa! Jest super! Too oni są razem? Bo nie wiem ;/
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dowiesz się wszystkiego w następnym rozdziale :) Też Pozdrawiam xxx

      Usuń
  6. Slodki ten rozdział *_* już nie mogę się doczekać kolejnego.
    Ja reż chcę mieć takiego chłopaka jak opisała Ro :)
    Hahahahahaha poważnie? Petunia? Nie no genialne imię dla auta ;)
    Harry mistrzu pogodziłeś ich, brawo :*
    Może masz ochotę i czas to zapraszam do siebie you-are-my-little-princess.blogspot.com jak się spodoba liczę na koma :*
    @LouehAngel

    OdpowiedzUsuń
  7. Pogubiłam sie już w tym wszystkim xD. Rozdział genialny, taki tajemniczy :)

    Martyna xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobrze, że Harry potrząsnął Ronnie i podsunął, że rozmowa nie była o niej. Poza tym końcówka faktycznie jest przeurocza! Aż miło się to czytało to wyznanie. :)

    Pozdrawiam,
    Gela

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale cudowne zakończenie :3
    Czekam na next i bardzo ciekawi mnie co Ronnie odpowie Louis'owi :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham to :) czekam na na next :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Szczerze to myślałam, że mówił o Veronice, nie wpadłabym na to, że chodziło o Elkę.
    Cieszę się, że już między nimi jest okej i wszystko sobie wyjaśnili :).

    OdpowiedzUsuń
  12. zakochałam się po raz 15!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń