"Na koniec zawsze jest dobrze, musi być dobrze."
Podniosłam powieki i wypuściłam
oddech. Dawno tak dobrze nie spałam, wstałam całkowicie wyspana i pełna
energii. Zdjęłam z siebie koc i zobaczyłam, że nadal leżę we wczorajszych
ciuchach. Nagle doszło do mnie, co w ogóle się wczoraj stało.
Zaśmiałam się na samo wspomnienie,
ponieważ wow, paliłam skręta, pierwszy raz w życiu i to było… cóż, dobre.
Zmieniłam ubrania i zrobiłam coś ze
swoimi włosami, ponieważ nie wyglądały najlepiej. Zrezygnowałam z makijażu i,
gdy mój brzuch zaburczał zdecydowałam się na zejście do kuchni.
-Cześć.- Przywitałam się z siedzącymi
tam Sam i James’em.- Jak wczorajsze przyjęcie?
-Dobrze.- Odpowiedział mi ojciec
pijąc swoją poranną kawę. Moja macocha wypełniała jakieś papiery, jednocześnie
stukając coś na klawiaturze notebook’a.- A ty jak się czujesz?
-Co?- A co jeśli on o wszystkim wie?
Co jeśli Lou mu o wszystkim powiedział?
-Wczoraj chciałem, żebyście zeszli na
chwilę na dół, ale Louis powiedział, że źle się poczułaś i poszłaś wcześniej
spać.
-Ach, tak, już lepiej.- Odetchnęłam z
ulgi. Zrobiłam sobie dwie kanapki, które pochłonęłam z prędkością światła. Czułam
jakbym nie jadła od wieków. Wypiłam też szklankę pomarańczowego soku i odeszłam
od kuchni.
Minęłam Steve w przed pokoju i
weszłam do salonu.
-Hej.- Mruknęłam do szatyna, który
siedział na kanapie i grał na telefonie. Jego wzrok na chwilę zatrzymał się na
mnie i znów wrócił na wyświetlacz komórki.
-Cześć.- Wystawił język w skupieniu.-
I co, fajnie było poczuć się dorosłą?
-Co?- Już drugi raz dzisiaj nie
wiedziałam o co chodzi.
-Mówię o wczoraj. Serio, musiałaś to
robić?- Wywróciłam oczami.
-Nic Ci do tego. Moje życie.
-Tak, ale ja po prostu się martwię.-
Wyłączył grę. Usiadłam wygodniej na narożniku.- Musimy pogadać.- Zmienił nagle
temat.- Ale nie tu.- Spojrzał w stronę kuchni i złapał mnie za nadgarstek, po
czym wyprowadził na dwór. Zajęłam miejsce na schodach, a chłopak chodził w tą i
z powrotem.
-Zerwałem z Eleanor.- Zmarszczyłam
brwi patrząc na Louisa. Moja szczęka prawie opadła, ale powstrzymałam się od
tego.
Marzyłam o usłyszeniu tego zdania
odkąd pamiętam. Modliłam się o to wieczorami i pragnęłam tego z całego serca.
Od kilku miesięcy wyobrażałam sobie jak słyszę te słowa, ale teraz nie wiedziałam,
co zrobić. Nigdy nie pomyślałabym, że to rzeczywiście się stanie, że naprawdę
to usłyszę.- Najpierw zadzwoniłem do niej, żeby tylko kazać jej wracać od
rodziców, ale potem wykonałem drugi telefon i zerwałem- Mówił dalej jak
zakłopotany szczeniak. Przygryzłam wnętrze policzka, nie wiedząc, co powinnam
wtedy powiedzieć.
-I czego oczekujesz po mnie?-
Zapytałam.
-Dałem Ci wystarczająco czasu, możesz
w końcu powiedzieć mi, co z nami będzie?
-Z nami? Myślałeś, że gdy powiesz mi
prawdę i zerwiesz z El ja od razu do Ciebie wrócę?
-No, tak.- Zbeształam go wzrokiem.-
Nie, nie, oczywiście, że nie.- Plątał się.- Po prostu chcę wiedzieć, czy mam,
co ratować, czy już wszystko stracone.
-Ja…
-Tylko nie mów mi, że nie wiesz. Mam
już dosyć tej Twojej niewiedzy. To męczące, te domyślanie się wszystkiego.
-Chciałam powiedzieć, że nadzieja
nadal istnieje.- Uśmiechnęłam się delikatnie.- Pamiętaj, że ona umiera
ostatnia.
-Oraz, że jest matką głupich.-
Mruknął. Bawiłam się swoimi sznurowadłami, jednocześnie myśląc, czy to wszystko
ma jeszcze sens.- Ronnie, spójrz na mnie.- Zrobiłam tak jak prosił.- Czy
potrafiłabyś, nie mówię, że teraz, ale czy kiedykolwiek, mogłabyś mi wybaczyć?
Mogłabym? Czy to realne? Zapomnieć o
całej tej chorej sytuacji i zaczęcie tego wszystkiego od nowa?
Czułam, że zaraz wybuchnę, od tego
nadmiaru myśli.
-Nie wiem.
-Ronnie.- Zajęczał.- A co jeśli…
-Co, jeśli co?
-Nie, to głupie.
-No powiedz.
-I tak się nie zgodzisz.
-Powiedz.- Nalegałam.
-A co jeśli zaprosiłbym Cię na
randkę?- Zrobiłam wielkie oczy, po czym prawie zakrztusiłam się własną śliną.
Nie miałam przygotowanej żadnej dobrej odpowiedzi. Mogłam przecież powiedzieć
tylko krótkie „nie”, ale moje uczucia, ukryte głęboko we mnie postanowiły się
odezwać i przeanalizować każde „za” i „przeciw”, a z tego wynikło to, że
zamiast, krótkiego „nie”, powiedziałam krótkie:
-Zgodziłabym się.
-Serio?
-Tak.
-Okay, więc czy chciałabyś się ze mną
umówić? Jeden wieczór, bez rozpamiętywania przeszłości.
-Dobrze.- Odetchnął i ja również.
Nadal jednak czułam się dziwnie.- Możesz być gotowa na 18?
-Jasne.
***
Panikowałam. Ale nie tak jak
dziewczyna, która widzi mysz, ale jak dziewczyna, która idzie ze swoim byłym,
jednocześnie bratem na randkę. Mogłam oczywiście nie zgodzić się, uciec i
schować pod kocem razem z Theo, ale po co? Mam być tchórzem, który chowa głowę
w piasek? W ten sposób już zawsze panikowałabym na widok Louisa, a nie chciałam
tego.
Chciałam, żeby w końcu
Tomlinson przestał wywoływać u mnie napady lęków. A poza tym, gdzieś tam w
środku chciałam iść na tą randkę. Przecież to nie musiało być coś
zobowiązującego. Dwoje ludzi, którzy idą na zwykłe spotkanie, prawda?
Pięć minut przed
osiemnastą byłam już gotowa, miałam na sobie zwykłe spodnie i białą koszulkę,
która delikatnie odkrywała mój brzuch. Włosy postanowiłam zostawić
rozpuszczone, a makijaż był lekki.
Zeszłam na dół z
chwilowym opóźnieniem, a Louis już na mnie czekał. Miałam tak mało czasu –
tylko osiem godzin, które w połowie spędziłam na oglądaniu telewizji i długiej
kąpieli, żeby się odstresować – że nie zdążyłam przygotować się psychicznie.
-Ładnie wyglądasz.-
Skomplementował mnie już na samym początku.
-Dziękuję. To gdzie
idziemy?- Zapytałam, gdy przepuszczał mnie w drzwiach. Próbowałam ukryć swój
niepokój i drżące dłonie.
-Najpierw
zastanawiałem się nad elegancką kolacją na statku i rejsie po Tamizie, potem
nad wynajęciem całego London Eye tylko dla nas, ale stwierdziłem, że to zbyt
kiczowate.
-I zrobiłeś bardzo
dobrze.- Uśmiechnęłam się. Nie chciałam niczego eleganckiego, chciałam tylko,
żeby Lou udowodnił, że naprawdę mu na mnie zależy.- Więc, na co się
zdecydowałeś?
-Niespodzianka.
-Louuuu.- Jęknęłam.
-Nie pisnę ani słówka.
Niedługo tam będziemy.
***
-Wesołe miasteczko?-
Zapytałam patrząc na różne kolejki, domy strachów, stragany z nagrodami i watą
cukrową.
-Jeśli Ci się nie
podoba to…-
-Nie, jest w porządku,
serio.- Uśmiechnęłam się, by dodać mu otuchy i podeszliśmy do kasy. Louis kupił
bilety na trzy godziny, na wszystkie atrakcje.
-To gdzie najpierw?
-Break Dance?-
Podsunęłam pomysł, a widząc szczęśliwą twarz szatyna, wiedziałam, że dobrze
wybrałam.
-No to ruszajmy.
Po godzinie byliśmy
już po dwóch mniejszych karuzelach i jednej kolejce górskiej, zdążyłam zjeść
dwie ogromne, różowe waty cukrowe i wypić litr coca coli. Brzuch bolał mnie od
śmiechu, a policzki od uśmiechów, rozmawiałam z Tomlinsonem na dosłownie
wszystkie tematy i nie czułam się skrępowana. Nie wspominaliśmy tego, co miało
miejsce kilka miesięcy temu, tylko żyliśmy chwilą. Tak, jakby tamte wakacje nie
miały miejsca, a my poznalibyśmy się kilka dni temu.
-Co teraz?- Zapytałam
wrzucając dwa żelki do buzi.
-Dom strachów?
-Nie jestem pewna.
-No dalej, Ronnie,
pękasz?
-Oczywiście, że nie.-
Skłamałam.- Po prostu…-
-Spokojnie, nie będę
Cię zmuszał.
-Dziękuję.-
Rozpromieniłam się i rozejrzałam wkoło, zastanawiając się, na co jeszcze
moglibyśmy wejść. W oczy rzuciła mi się nieduża budka, stojąca kilka metrów od
nas.- Chcę tamtego lwa.- Wskazałam na misia, którego można było wygrać przez
zarzucenie trzech obręczy na kołki.
-Um, okay.- Podrapał
się po karku i podszedł za mną do stoiska. Zapłacił i wziął kółka do ręki. Miał
trzy próby: pierwsza nie poszła mu najlepiej, nie trafił nawet jednej, druga,
nieco lepsza, ale i tak nie dała mu wygranej. Za trzecim razem w końcu mu się
udało, miły pan podał mu lewka, a on podarował mi go.
-Proszę.
-Dziękuje.- Stanęłam
na palcach i pocałowałam jego policzek. Nie wiem, co dokładniej mną kierowało,
myślę, że to był zwykły odruch. Moje policzki natychmiast oblały się
czerwienią, a Lou trochę skrępowany spuścił wzrok na ziemię.
-Przepraszam.-
Mruknęłam.
-Nic się nie stało.
-Louis…-
-Nie, Veronica,
wszystko dobrze.- Uśmiechnął się. Mój żołądek ścisnął się, a ja nie miałam pojęcia,
dlaczego. Przytuliłam do siebie pluszaka i to był dobry pretekst do zmiany
tematu.
-Jak powinnam go
nazwać?
-Lonnie.
-Co? Czemu?
-Louis i Ronnie, czyli
Lonnie.- Zaśmiałam się, ale przytaknęłam w zgodzie. Szliśmy powoli w stronę
wyjścia, ponieważ zbliżała się już 21.30, a nasz czas się kończył. Szczerze, to
nie chciałam jeszcze wracać do domu, bo miło spędzałam czas, a nie byłam pewna,
czy po zakończeniu tego wieczoru będzie tak jak na początku, czy to nowy etap
naszej znajomości.
-Ronnie?
-Tak?- Szliśmy
spacerkiem w stronę domu, a wszędzie wkoło było już ciemno.
-Chciałem jeszcze raz
przeprosić…-
-Nie musimy do tego
wracać.
-Ale ja chcę. Po
prostu muszę wiedzieć, czy mi to wybaczysz.
-Gdybym tego nie
zrobiła to nie byłoby mnie tu teraz.- Wyjaśniłam. To prawda, w końcu przyszedł
czas, żeby schować dumę i przyjąć przeprosiny. Louis wszystko mi wyjaśnił, nie
kochał Eleanor, zerwał z nią, a na dodatek nigdy nie chciał z nią być, czemu
miałabym mu nie wierzyć? Mimo, że nie ufam mu tak jak kiedyś, wiem, że
powiedział mi prawdę.- Wybaczam Ci, Lou.
Widziałam jak szeroko
się uśmiecha i ja zrobiłam to samo, a coś znów ścisnęło mój brzuch. Czyżby nowe
stado motyli w końcu znalazło drogę do uwolnienia się? Z jednej strony to
wszystko działo się tak szybko, a z drugiej właśnie dostałam drugą szansę
przeżycia tego co w poprzednie wakacje, czemu miałabym tego nie wykorzystać?
Chwilę później
doszliśmy do willi, a zegarek w mojej komórce wskazywał 22. Światła w całym
domu były pogaszone, co znaczy, że James i Sam nie wrócili jeszcze z
konferencji.
Tomlinson otworzył
drzwi kluczem i weszliśmy do środka. Powiesiłam kurtkę na wieszaku i udałam się
za chłopakiem na górę. Cały czas milczeliśmy, nawet wtedy, gdy podeszliśmy pod
moje drzwi.
-Dziękuję za ten
wieczór.- Powiedziałam w końcu.
-Mam nadzieje, że
dobrze się bawiłaś.
-Oczywiście, że tak.
Kto nie kocha wesołego miasteczka? No i miło było spędzić czas z Tobą.
-Serio?
-Serio.
-Dobranoc, Ronnie.-
Szepnął.
-Dobranoc, Lou.-
Szatyn chciał już odejść, ale po chwili wrócił się i uważnie na mnie spojrzał.
Na korytarzu było ciemno, więc nie mogłam dokładnie widzieć jego twarzy.
Słyszałam jak głośno oddycha, a jego serce szybko biję.
-A co jeśli bym Cię
teraz pocałował?
Przepraszam za te kilka minut opóźnienia - złośliwość rzeczy martwych
Po pierwsze zmieniłam nazwę z Natalia Horam na Moose (te 93 to po prostu wymogi bloggera uh -.-)
Po drugie wow wyrobiłam się w tydzień z rozdziałem!
Po trzecie ugh nie pamiętam
Po czwarte coś ostatnio mało komentujecie :c A to naprawdę motywuję, więc jeśli chcecie, żeby rozdziały pojawiały się dość często to bierzcie się za komentowanie <3
Dziękuję za wszystkie wyświetlenia! i zapraszam na mój ask, nie chcę mi się wklejać linku, ale wszystko znajdziecie w zakładce "kontakt"
Jeśli będzie ponad 20 komentarzy to dodam jakiś mały albo nawet duży spoiler dotyczący kolejnych rozdziałów <3
Kocham Was xx
Lecę czytać *.*
OdpowiedzUsuńjak mogłaś przerwać w takim momencie?! dawaj szybko kolejny bo zapowiada się ciekawie ;) <3
UsuńKiciaaaaa musisz kończyć w takich momentach ;o ♥ Nie no ogólnie to rozdział super wreszcie coś się zaczyna układać ;**
OdpowiedzUsuńniee!!!!!!!!!! koniec ? serio ? chyba umrę z ciekawości !! świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńNo nie w takim momencie ale nastąpił piekny przełom między nimi...czekam na nexta :-)
OdpowiedzUsuńjak mozna przerwać w takim momencie:(( <3
OdpowiedzUsuńCudowny ,normalnie cudowny rozdział ...i ta końcówka mhmm :) Mam nadzieję,że będą razem <3 Kocham Cie <3
OdpowiedzUsuńcudo :*
OdpowiedzUsuńTo zdjęcie Louisa na końcu jest takie awwwww... ;3
OdpowiedzUsuńZ resztą, jak cały rozdział, więc idealnie mi pasuje xD
Cieszę się, że oni w końcu się dogadali i nie kłócą się ze sobą na każdym, możliwym kroku. Chociaż muszę przyznać, że wtedy też było ciekawie xD
Niech ona się zgodzi go pocałować, ja cię proszę, zrób to dla mnie *-*
W ogóle coś miałam napisać, ale nie mogę sobie przypomnieć co... A podobno skleroza nie dotyka ludzi w tak młodym wieku. Lekarze powinni zmienić zdanie na ten temat, a ja byłabym idealnym obiektem doświadczalnym, ale nie ważne xD
Wracając do rozdziału...
Kiedy Ronnie pokaże swój tatuaż Louisowi. Niech się chłopak zdziwi!! Może wyjdzie mu to na dobre xD
Aha. I bardzo dobrze zrobił, że zerwał z Eleanor. Najwyższa pora!! xD
Oo nie, ten rozdział to za dużo na moje biedne serce. Dlaczego w tym momencie no dlaczego? Uwielbiam Twoje opowiadanie, kocham to, w jaki sposób piszesz. Masz ogromny talent. Czekam na następny, kocham cię <3
OdpowiedzUsuńgenialny <3 jak możesz urywać w takim momencie? :C czekam na następny :3
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział, jestem ciekawa czy Lou ją pocałuje.
OdpowiedzUsuńLonnie <3 Kocham! ^^
OdpowiedzUsuńWow - jestem zadowolona, że znalazłam twojego bloga.
OdpowiedzUsuńPoprzednie rozdziały nadrabiałam w dwa dni, a teraz czekam z niecierpliwością na kolejne :P /Asieekk
Super, a czemu skończone w takim momencie??
OdpowiedzUsuńRozdział niesamowity! ♥
OdpowiedzUsuńAwww... ♥ Louis... ♥♥♥
Tylko nie wiem jak mogłaś przerwać w takim momencie? ;c
Lonnie ♥ Kocham ♥♥♥
Do następnego! ♥
Jejuu jak mogłaś w takim momencie ! XD Ubóstwiam cię, świetnie piszesz i za każdym rozdziałem nie mogę się doczekać następnego :3
OdpowiedzUsuńI love you. Xx
OdpowiedzUsuńRozdział mega, tylko dlaczego przerwałaś w TAKIM momencie?!?!? Do następnego ;*
OdpowiedzUsuńKoooocham *.*
OdpowiedzUsuńNiesamowity. Kc.
OdpowiedzUsuńHej, ciekawy rozwój akcji. Czekam z ciekawością. Pozdrawiam :) S.
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetne. I jak zwykle przerywasz w TAKIM momencie! Ale ja wiem, że się pocałują (mam 50% szans, prawda ;-)
OdpowiedzUsuńJeju! Zawsze nas trzymasz w napięciu!!! Zejde tu zaraz chyba na zawał!! ♥♥♥
OdpowiedzUsuńExxxxtrraaa rozdział :D czekam na next :D ♥
Ja pierdziele *-*
OdpowiedzUsuńCo jak co, ale końcówka mnie rozjebała, i nie wiem dlaczego *o*
To takie słodkie, z jego strony.... Awww *-*
Ale nie chciałabym, żeby się teraz pocałowali... Trochę przereklamowane, nieprawdaż? Wolałabym, gdyby odmówiła bo to... Trochę szybko... xD
Czekam na następny ;3
Duuużo weny i pomysłów ♥
Szczerze mówiąc pierwszy raz komentuję twojego bloga ,no i nie wiem jak by to ująć w słowa, po prostu ten blog jest niesamowity i uzależniłam się od niego. Zazwyczaj czytam FF o Harrym lub Zayn'ie , zraziłam się do tych o Lou, ponieważ czytałam te słabo napisane. Wchodząc na twojego bloga ,nie wiedziałam ,czy nie czeka mnie kolejna, kiepska opowieść miłosna. Ale ta taka nie jest ,o czym przekonałam się już po pierwszym rozdziale. Piszesz z taką pasją, że trudno oderwać się od lektury, historia jest niebanalna i oryginalna ,a myśli i uczucia Roonie , są świetnie opisane. Krótko mówiąc ,po prostu zakochałam się w twoim opowiadaniu. A, no i nie zapominajmy o Louis'ie, który jest taki słodki ,kochany i uroczy , i wogóle awww <333 Kocham twojego blogaska i mam nadzieję ,że nowy rozdział pojawi się wkrótce,bo wyjeżdżam nad morze i nie wiem czy będę miała dostęp do internetu ,a bez twojego opowiadania nie przeżyję
OdpowiedzUsuń~Asia~
Zostałaś nominowana do LBA xd
OdpowiedzUsuńWięcej szczegółów znajdziesz na:
http://hatred-and-mabye-love.blogspot.com/2014/08/libster-awards.html
Aaaaa kocham kocham kocham!
OdpowiedzUsuńJejku jak czytałam ten rozdział, to uśmiech z twarzy mi nie schodził, serio haha :D
Nie mogę się doczekać następnego <3
Cudo cudo cudo ♥♥ Z niecierpliwością czekam na następny rozdział bo skończyłaś w fatalnym a zarazem świetnym momencie ;**
OdpowiedzUsuń~ Werczi
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCasino Roll – What to Know Before You Sign Up
OdpowiedzUsuńWhen you sign 라이브바카라게임 up 슬롯머신사이트 for a new account, you'll see the 가입머니 지급 사이트 casino's 바카라게임방법 live casino section. 토찾사 You can also take a look at the different features,