sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 19

"Wiedziałam, że to się skończy. Nie wiedziałam, że w ten sposób."

  Louis był dziwny. Chociaż może to za delikatne określenie? Tak, więc Louis był bardzo dziwny.
Od naszej rozmowy kilka dni temu jest nieobecny, tak jakby zapomniał, że jutro wyjeżdżam. Nie siedział z nami na śniadaniach. Nawet nie wiem czy bywał o tej porze w domu. Jak już był na obiedzie to całkiem zamyślony. Wieczorami nie przychodził wspólnie poleżeć tak jak zwykle. Nie mówił mi dobranoc, ani nie obdarowywał mojego czoła pocałunkiem. Odbierał tylko jakieś dziwne telefony i stale esemesował. Choć może popadłam już w paranoję.
Tego dnia obudziłam się stosunkowo wcześnie. I może to, dlatego, że wielka postać ludzka znalazła się w moim łóżku.
-Hej, Ronnie!- Uradowany Styles cmoknął mnie w policzek. Za nim stali: Niall, Liam i Zayn.
-Um, cześć.- Odgarnęłam z twarzy posklejane włosy.- Co was do mnie sprowadza?
-Zaraz się dowiesz.- Klasnął w dłonie i dał mi więcej przestrzeni osobistej wracając z powrotem do pozycji stojącej. Już miałam pytać, gdzie pojawia się Lou, ale w tej samej chwili drzwi się otworzyły i stanął w nich szatyn z kobietą o fioletowych włosach.
-Ronnie to Louise, moja kuzynka i jednocześnie najlepsze stylistka w Londynie.- Wytłumaczył Liam.
-Och nie przesadzaj, Li.- Uśmiechnęła się do niego przyjaźnie. Tomlinosn wskazał gestem, aby usiadła na krześle, a kufry, których wcześniej nie zauważyłam, postawił na mojej toaletce.
Cała szóstka zaczęła mi się dziwnie przyglądać i to serio było przerażające.
-Myślę, że John.- Odezwał się Niall, a ja za cholerę nie wiedziałam, o co mu chodzi.
-Nie, myślę, że bardziej Connor. Wiesz, tak młodzieżowo.- Przeniosłam wzrok na Zayna.
-Mi tam się podoba George.- Stwierdził Liam opierając się o biurko.
-Jakieś wyjaśnienia?- Zapytałam.
-Dziś Twój wielki dzień, Ron.- Zaczął Harry.- Z pięknej dziewczyny zamienisz się w aroganckiego łamacza serc. Trzeba wybrać Ci należyte imię.- I wszystko jasne.
-Lou zrobi Cię na przystojniaka.- Obiecał Louis.
I tak skończyłam na krześle z tymczasową peruką na głowie, toną dziwnego makijażu na twarzy i w ciuchach swojego brata. Kobieta nadal pracowała nad moim nowym wyglądem, a chłopcy leżeli na łóżku rozmawiając o ostatnim meczu Liverpoolu z Arsenalem, zawzięcie wszystko komentując. Podzielili się na dwie grupy: Liam, Niall i Zayn będący za Arsenalem i Harry z Tommo będący za Liverpoolem.
Jęknęłam, kiedy Louise trochę za mocno szarpnęła za moje włosy.
Wiem, że Tomlinson robił to wszystko dla mnie i jestem niemal pewna, że jego zachowanie przez ostatnie dni było spowodowane właśnie załatwianiem stylistki i tak dalej, to i tak wolałabym ostatni dzień tu spędzić z nim sam na sam. Moglibyśmy obejrzeć jakiś film i trochę się poprzytulać, i tak wiem, straszna egoistka ze mnie, ale naprawdę nie mam ochoty zmarnować tak cennego czasu.
Nie dłużej jak godzinę później Louise zakończyła swoją pracę stawiając mnie przed lustrem. Nie zobaczyłam tam już nic ze starej Ronnie. Był tylko jakiś chłopak o czarnych włosach, brązowych oczach i uwydatnionych kościach policzkowych. I hej, zdecydowanie byłam przystojna.
-Kawał dobrej roboty, Lou.- Pochwalił ją Harry klepiąc jej ramię.- To co, idziemy w miasto?
Wszyscy pokiwali głowami, więc każdy zaczął się zbierać. Moja stylistka powiedziała, że musi wracać do córki, dlatego opuściła nas wcześniej.
Narzuciłam na siebie jeszcze bluzę i wyszłam z pokoju za czwórką przyjaciół. Odwróciłam się widząc, że mój chłopak nadal stoi w miejscu.
-Nie idziesz?
-Dojdę do was potem, ok? Muszę coś załatwić.- Pocałował mnie przelotnie w usta i zniknął za drzwiami swojego pokoju. Wzruszyłam ramionami trochę zawiedziona, ale dołączyłam do reszty. Założyłam trampki i ze sztucznym uśmiechem, wyszłam na świeże powietrze.
Długo szukaliśmy mojej ofiary. Cały czas marudziłam, że musi być to ktoś wyjątkowy, dlatego zostałam sama z loczkiem, ponieważ reszta znudziła się tym. A tak między nami, widziałam jak Zayn cieszy się po kryjomu, ponieważ mógł wcześniej spotkać się z Perrie. Oboje byli tacy uroczy. Tak, więc stwierdzili, że mamy to nagrać, a oni obejrzą to później.
Chodziliśmy ulicami miasta czasami będąc po dwa razy w tym samym miejscy, ale dopiero w parku znalazłam odpowiednią osobę. Seksowny blondyn z wytatuowaną ręką, obejmujący rudowłosą piękność. Zupełne przeciwieństwa. On, taki niegrzeczny chłopiec, a ona niewinna dziewczynka, bezgranicznie i ślepo mu ufająca. Była pewna, że mężczyzna jej nie skrzywdzi, dlatego będzie to jeszcze ciekawsze. I nie, nie wybrałam tej pary ze względu na to, że przypominali mnie i Lou. Wskazałam na nich palcem, a Styles uśmiechnął się szeroko.
Podeszłam do nich i zaczęłam przedstawienie, kątem oka widząc jak Haz zwija się ze śmiechu. Dziewczyna patrzyła na to wszystko zszokowana, a jej usta były szeroko otwarte. A jeszcze jak zwróciłam się do mężczyzny Nick już zupełnie zgłupiała. Nie codziennie dowiadujesz się, że osoba, z którą się umawiasz jest gejem i z premedytacją Cię okłamuję.  Walnęła go w twarz i odeszła mimo jego nawoływania. Ja też szybko się zmyłam nie chcąc się narazić na gniew „Nicholasa”. I miałam tylko malutkie poczucie winy.
-To jak? Teraz kawa?- Zapytał mnie Curly, kiedy odeszliśmy już na bezpieczną odległość. Nie mogliśmy przewidzieć czy on nie okaże się psycholem. Mógł nas zacząć gonić, czy coś.
-Może być, ale najpierw zadzwonię do Louisa. Miał do nas dołączyć.- Wyjęłam z kieszeni komórkę i wykręciłam numer chłopaka. Jeden sygnał, drugi, trzeci i nic. Miałam złe przeczucia, mogło się przecież coś stać. Styles zauważył moją minę i szybko zareagował.
-Może nie słyszy? Wiesz jaki on jest. Wiecznie zakręcony.- Zaśmiał się, ale czułam jakby było to wymuszone.- Napisz mu wiadomość gdzie będziemy. Jak tylko odczyta, przyjedzie do nas.- Skinęłam głową i zrobiłam jak powiedział. Po wszystkim schowałam telefon z powrotem na jego miejsce i zaczęłam iść za towarzyszem.
-Tak w ogóle to świetnie Ci poszło z tym gościem.- Zaczął.- Nie zrobiłbym tego lepiej.
-Zastanowię się nad karierą aktorki. Wyślę papiery na inny uniwerek i za kilka lat zobaczycie mnie na wielkim ekranie.- Zaśmiał się, ale na koniec zmieniło się to w jęk bólu.- Wszystko w porządku?- Zapytałam zmartwiona.
-Uh, tak. Coś mnie ukuło.- Zatrzymał się na chwil, by złapać się za brzuch.- Chyba już. Możemy iść dalej.
-Jesteś pewien?- Przyjrzałam mu się z troską.
-Ta- uh nie.- Jęknął znowu zginając się w pół. Położyłam rękę na jego plecach, a drugą zgarnęłam niesforne loki z twarzy.
-Nie wyglądasz najlepiej.
-Dzięki, każdy chcę to usłyszeć.- Próbował się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego grymas.
-Choć, ktoś musi Cię zbadać.
-Nie!- Zaprotestował szybko, co nie skończyło się dobrze. Jeszcze mocniej oplótł swój brzuch.- Boję się lekarzy i wszystkiego co z nimi związane. Zabierz mnie do was. Amanda mi coś przygotuje, jej herbata ziołowa czyni cuda.
-Jesteś pewien?- Pokiwał głową, a ja nie miałam wyjścia. Musiałam się zgodzić.
Zamówiłam taksówkę, która już po dziesięciu minutach przyjechała. Podałam kierowcy adres i pomogłam loczkowi wejść do środka. Ułożył się skulony wydając dźwięki bólu.
Siwawy mężczyzna za kółkiem, co jakiś czas dziwnie spoglądał na nas w lusterku, gdy nadal będąc przebraną za chłopaka mówiłam w rodzaju żeńskim, a Harry nazywał mnie Ronnie. Jego mina była zabawna. Gdyby nie to, że Haz cierpiał, moglibyśmy nabrać także jego.
Wysadził nas pod samym domem. Wzięłam Stylesa pod rękę i sprawnie przeprowadziłam go przez ogród prosto do środka.
-Pójdę znaleźć Amy, a ty tu zostań.- Położyłam go na kanapie w salonie i od razu skierowałam się do kuchni. Ale tam nie było po gosposi śladu. Zajrzałam jeszcze do małego pokoiku gdzie zazwyczaj przesiaduję, gdy ma chwilę wolnego, ale tam też było pusto. To było naprawdę dziwne, był środek tygodnia, a dom stał całkiem pusty. Nawet kamerdyner nie stał przy drzwiach. A ojca i Sam nie miałam, co szukać, oboje byli w pracy.
Wróciłam do dużego pokoju, gdzie na sofie chłopak zwijał się z bólu. Podeszłam do niego i delikatnie przejechałam ręką po jego czole. Spływały po nim małe kropelki zimnego potu.
-Nie mogę jej znaleźć. Zobaczę na górze może Louis nadal tam jest.- Skinął głową mocno zaciskając oczy.
Weszłam po schodach, najpierw sprawdzając swój pokój i łazienkę, które były po drodze do sypialni Tomlinsona.  W żadnym z pomieszczeń nie znalazłam Lou. Poszłam do końca korytarza, gdzie znajdowały się drzwi do jego oazy. Uchyliłam je i wetknęłam głowę do środka.
Nie wiem czy umarłam naprawdę, czy może to się stało tylko w mojej głowie. Nie wiem czy możliwe, że pękło mi serce, nie wiem nawet czy to, co widziałam było prawdziwe, czy może po prostu Styles mnie czymś zaraził. Możliwe, że wyobraźnia płatała mi figle, ale…
Ale ja na pewno widziałam Louisa, który przypierał do ściany Eleanor będącą w samym staniku. I może to przez łzy, które uniemożliwiały mi idealną widoczność, ale ja naprawdę byłam pewna, że oni się całują. Brunetka mruknęła z aprobatą, a on docisnął swoje ciało bliżej jej.
I byłam pewna, że już umieram. I byłam pewna, że moje serce kruszy się jak lód, a potem topi, żeby już nigdy się nie odrodzić.
I myślę, że w tamtej chwili mogłam umrzeć i byłoby to w porządku.
Moje usta wydostają szloch, przez co tamta dwójka zamiera. Jak przez mgłę widzę triumfalny uśmiech dziewczyny i przerażony wzrok chłopaka. Chyba coś do mnie mówił, ale ja tylko kręciłam głową nie zdolna do niczego prócz gapienia się.
I chyba zrobił krok w moją stronę, ale już niczego nie jestem pewna. Po prostu ruszyłam na dół nie oglądając się ani razu za siebie. Czułam, jak co raz bardziej płaczę i uniemożliwia mi to normalne oddychanie.
Wbiegłam do salonu jak oszalała, zdejmując z głowy perukę, a Harry patrzył się na mnie z oczami o rozmiarze spodków. Pokręciłam tylko głową by o nic nie pytał, ale jestem pewna, że domyślił się wszystkiego, kiedy dogonił mnie On. Jestem pewna, że zaczął rozumieć, kiedy za Nim, wpadła Ona, zakładając przez głowę Jego koszulkę.
Zamknęłam oczy słysząc jak wołał moje imię, ale dla mnie jakby czas stanął.
Ostatni raz patrzę na loczka i wybiegam z domu.
Ostatni raz czuję jak jego wzrok wypala we mnie dziurę.

Nie jestem pewna ile biegłam. Może minutę, dwie, dziesięć? Kiedy się zatrzymałam koło ławki byłam pozbawiona tchu. Wszystko bolało mnie z nadmiaru wysiłku i powoli zaczynałam się dusić. Jakby złapała mnie astma, której nigdy nie miałam. I było to w porządku, bo tego dnia działy się rzeczy, które wydawały się niemożliwe.
Usiadłam na drewnianej powierzchni nadal zalana łzami, które pewnie pomieszały się z całym makijażem, ale nie było to ważne.
I pewnie właśnie znikałam, bo czułam się jak rozgnieciony robak to, to też było w porządku. I myślę, że uczucie wbijania się milionów kawałków szkła w skórę też było okay. Choć może były to małe noże, sztylety.
I to naprawdę było dobre.
Ból powoli mnie rozsadzał i pierwszy raz zaczęłam wierzyć w to, że można umrzeć przez złamane serce…
Ale tak jak mówiłam to dzień rzeczy niemożliwych, więc czułam jakbym miała skoczyć z dziesięcio piętrowca i zamiast spaść, uniosłabym się do góry. Jakbym miała wejść pod wodę i zamiast utopić się, pływałabym jak ryba.
I byłoby to w porządku tak długo jakbym czuła się wolna.
Moje myśli były jedną plątaniną. Jakby ktoś wszedł do mojej głowy i urządził tam dyskotekę i… i może tak miało być?
Odchyliłam się do tyłu, by nabrać więcej powietrza. Rozejrzałam się wkoło nie poznając niczego. Wszystko było obce. Każde drzewo, ławka, kwiat, budynek. I choć miałam doskonały widok na Big Bena w oddali to jego też nie poznawałam.
Wszystko było takie inne i… zimne? Szare i ponure. Jakby tęcza stała się zła, pojawiła się na niebie i potem zniknęła zabierając ze sobą każdy kolor.
I może tak miało być.
Zorientowałam się, że już nie płaczę. Zabrakło mi łez. Poczułam pustkę, ale nie tylko ze względu na tę słoną ciecz. Poczułam się cała pusta. Pusta w środku. Nie miałam już serca. A bez niego byłam nikim.
Zaśmiałam się dostrzegając paradoksalny sposób uleczenia mnie.
Zakochując się w Louise oddałam mu kawałek swojego serca. Moje umarło, zniszczyło się, zmieniło w drobny mak. Ale kawałek, który ma Lou nadal żyję.
Więc uratować mnie mogła tylko osoba, która zabiła mnie duchowo.
I w tamtej chwili już wiedziałam, że nie chcę być uratowana.
Chciałam wiedzieć tylko jedno, dlaczego? Zrobiłam coś, żeby sobie na to zasłużyć? Przecież jeszcze wczoraj mówił, że mnie kocha.
Boże, mówię jak zakochana smarkula, która załamała się po pierwszym związku, który według niej był na całe życie. Ale dla mnie to była tragedia. Mój mały duży koniec świata.
I możliwe, że wiedziałam, że to prędzej czy później się skończy, ale nie wiedziałam, że w taki sposób.
Otarłam brudne policzki w koszulkę, i pociągnęłam nosem. Byłam żałosna, naprawdę żałosna.
Kiedy zaczęło robić się zimno, słońce powoli już zachodziło. Gęsia skórka pojawiła się na moim ciele, chociaż ramiona otulała mi bluza.
Wyjęłam z kieszeni telefon, który wcześniej wyciszyłam. 78 nieodebranych połączeń i 34 wiadomości od Louisa, i 44 nieodebrane, i 15 wiadomości od Harry’ego. Zaśmiałam się ponuro, wydzwaniali do mnie jakbym co najmniej zniknęła na tydzień, a mnie nie było jedynie… spojrzałam na zegarek… pięć godzin.
Zaczynało się naprawdę ściemniać, a ja nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Oczywistym było, że nie chciałam wracać do domu. Zayn, Liam i Niall byli moim przyjaciółmi, ale wiem, że zadzwoniliby do cholernego Tomlinsona, a Harry? Schowałby mnie w tajemnicy, ale nie dał zasnąć dopóki nie opowiedziałabym mu wszystkiego. Perrie znałam mało i nie miałam bladego pojęcia gdzie mieszka, tym bardziej nie miałam jej numeru. Był jeszcze Nath. On zawsze mnie ratował, ale nie chciałam słuchać bez przerwy: „a nie mówiłem?”, albo „od początku wiedziałem, że to nie chłopak dla Ciebie”. Potrzebowałam ciszy i spokoju, a nigdzie bym jej nie zaznała.
Wyczułam wibrację komórki, spojrzałam na wyświetlacz dostrzegłam nieznany numer. Nacisnęłam czerwoną słuchawkę i schowałam go głęboko do kieszeni.
Czując się jak bezdomna postanowiłam wrócić jednak do ojca. I tak musiałabym iść tam jutro przed wylotem, a konfrontacja z chłopakiem, czym stanie się wcześniej tym lepiej.
Zawsze mogłam zamknąć się w łazience i umierać tam powoli. Z dala od innych.

 2 rozdziały i epilog! I żeby było jasne. Tak będzie druga część <3 I jak podoba Wam się ten rozdział? 
Przypominam o głosowaniu na blog miesiąca luty w ankiecie http://spis-blogow-1d.blogspot.com/p/blog-miesiaca.html
Kolejny rozdział powinien pojawić się na przełomie lutego i marca. Pozdrawiam Miśki xx

20 komentarzy:

  1. No ale czemu? Ugh! Ale będą razem, prawda? ;c

    Xx

    OdpowiedzUsuń
  2. hahaha,ale fajnie :D niech Roms mu teraz nie wybacza,tylko w 2 części.A co? niech sobie nie myśli,że może dwie na raz posuwać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ''może dwie na raz posuwać'' rozwaliłaś/eś mnie, pozdro XD

      Usuń
  3. Louis chuj :D

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG tego sie nie spodziewala!
    Ale z Louisa h**j

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG... ale jaja...
    Głupi Lou. Co on sb myślał?! Taka wkurzona jestem.
    Biedna Ronnie

    OdpowiedzUsuń
  6. onomon♥ czekałam z niecierpliwością na ten rozdział i co mogę powiedzieć.................hmm................że jest Zaje**sty ot co.Przy okazji zapraszam na nowy rozdział http://bring-me-to-happy-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak on mógł?!?! No błagam, kto tak robi. To straszne i nieludzkie, a on jest palantem . Głupi, głupi, głupi... Co on sobie w ogóle myślał?!? Ron nie powinna mu już wybaczać. Mógł pomyśleć co robi. Chociaż jak znam życie albo raczej romantyczne historyjki, to się okaże, że to wszystko jest jakaś wielka pomyłka i ona do niego wróci.

    OdpowiedzUsuń
  8. ciekawe jak się będzie kutas tłumaczył -,-

    OdpowiedzUsuń
  9. jejciu, ale smutny rozdział, ale to czyni go wyjątkowym i pięknym ♥ już nie mogę sie doczekać nexta weny i buziole ;**

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudo <3 Szkoda, że Louis tak zrobił ale mam nadzieje, że po między nim a Ronnie się ułoży <33333

    OdpowiedzUsuń
  11. Wow, jak to czytałam to mi serce tak waliło, jak nie wiem co :d Wtedy co Lou i El sie chcieli prawdopodobnie ten teges :D Suuper rozdział <3 °0°

    OdpowiedzUsuń
  12. Coo. Co ten Lou. Ja myślałam, że on przygotuje jakąś kolacje na pożegnanie, a tu Elka. Strasznie podoba mi się rozdział i czekam na next. xx

    OdpowiedzUsuń
  13. rozwaliłam Cię w pozytywnym tego słowa znaczeniu? :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak mogłas to zrobić?! Nigdy nie wybaczę tego Lou.

    OdpowiedzUsuń
  15. rodział...smutny, gdy to czytalam to płakalam czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  16. Rozdział jest świetny! Lou ty idioto! Jak mogł to zrobić Ron? Proszę napisz II cześć tego! :* @xxhemmings69

    OdpowiedzUsuń
  17. Rozdział jest super! Twój blog jest najlepszy.
    http://welcomeinmystrangelife.blogspot.co.uk/ zapraszam na mój blog :)

    OdpowiedzUsuń