Ten rozdział chciałabym zadedykować Juliannie, która ma dobre serduszko i pomogła mi z niemieckim. Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję <3
Szaroniebieskie, przekrwione oczy
patrzyły na mnie od momentu, kiedy weszłam do swojego pokoju. Niepotrzebnie
cieszyłam się z nieobecności Jamesa i Sam, ponieważ to byłoby nic w porównaniu
z tym, co zastałam w sypialni. Nie wiedziałam, co mam zrobić, więc po prostu
odwzajemniałam spojrzenie. Płakać nie miałam już, czym, a moje ciało było tak
słabe, że atak na niego nic by nie dał.
Widziałam wyraźne ślady po łzach na
jego twarzy, ale oprócz tego cały wzrok padający na mnie był obojętny. Tak
jakby Louis, którego poznałam w czerwcu gdzieś zniknął i pojawiła się jego
marna kopia z najgorszymi cechami. Nie było śladu po uroczym chłopcu, którego
kocham.
W pewnym momencie chciałam się nawet
odezwać. Otworzyłam już usta, ale nic nie wydostało się na zewnątrz. Mój głos
uwiązł w gardle i dbał o to by nikt go nie usłyszał.
-Ronnie.- Zaczął, jako pierwszy.
Przygryzłam wargę powstrzymując chęć powiedzenia czegoś, czego będę żałować. I
wcale nie chodziło o te złe rzeczy, które mogłam powiedzieć, a raczej o to, że
mogłam mu wybaczyć. Wiem jak to głupio brzmi, ale patrząc na jego stan, no może
oprócz tego pustego spojrzenia, obawiałam się, że mogę zaraz podbiec i wtulić
się w jego ciepłe cielsko.- Musisz mnie wy-wysłuchać.- Złapał palcami swoje
włosy i pociągnął za nie.
-Nic nie muszę.- Szepnęłam.- A teraz
wyjdź.- Wskazałam na drzwi. Stanowczość kosztowała mnie resztek siły.
-Ro-
-Wyjdź.
-Proszę, musisz-
-Możesz stąd do cholery wyjść?!-
Przyłożyłam dłonie do skroni. To wszystko było popieprzone. Chłopak wstał z
łóżka w celu wyjścia, ale najpierw podszedł do mnie i dotknął mojego
ramienia.
Nie wytrzymałam, kilka łez uwolniło
się i spłynęło po moich policzkach. Louis przygarnął mnie do siebie, a ja nie
protestowałam. Jego silne ramiona otuliły mnie, a ja przez chwilę mogłam poczuć
się jak kiedyś. Wiedziałam, że zaraz cały mój makijaż odznaczy się na jego
koszulce i on też to wiedział, a mimo to jeszcze mocniej przyciskał mnie do
swojej piersi. Szlochałam po cichu uwalniając emocje.
-Jak mogłeś to zrobić?- Walnęłam
pięścią w jego klatę. A potem drugi, trzeci i czwarty, i nie przestawałam, a on
mnie nie powstrzymywał.- Jak mogłeś mi to zrobić?- Uderzyłam trochę mocniej, na
co się skrzywił.- Jesteś skończonym chujem, Tomlinson.- Odsunęłam się od niego,
żeby osunąć się po ścianie i schować głowę między kolana.- Tak bardzo
chciałabym Cię nienawidzić. Tak bardzo chciałabym powiedzieć Ci, że już nigdy
nawet o Tobie nie pomyśle. Ale nie mogę, bo nadal Cię kocham. Kocham takiego
palanta jak ty i to mnie niszczy.- Mówiłam nadal płacząc. Chłopak nadal tylko
stał i patrzył na mnie. Chciałam tylko zobaczyć jakąś skruchę. Mieć dowód na
to, że żałuję, a byłoby mi odrobinę lepiej. Nadal jednak widziałam tylko to
obojętne spojrzenie.- Długo to trwa?
-Co?- Zapytał zbity z tropu.
-Jak długo trwa to coś między Tobą,
a… a El-Eleanor?- Przetarł twarz jakby był zmęczony tym wszystkim. Tak dla
przypomnienia: to on wszystko zaczął.
Widziałam jak bije się z myślami
szukając odpowiedniej odpowiedzi.
-To… uh jakoś kilka dni przed imprezą
u Harry’ego.- Pokiwałam głową zaciskając usta.
-Czyli te wszystkie wyznania były
kłamstwem? Wszystkie „kocham Cię” rzucone od tak sobie?- Nic nie odpowiedział.-
Myślę, że powinieneś wyjść.
-To nie tak.
-Naprawdę powinieneś iść, Louis.
-Chcę tylko powiedzieć-
-Dowiedziałam się tego, czego
chciałam. Teraz idź.- Podniosłam się trochę do góry i otworzyłam drzwi.
Słyszałam jak wzdycha, chciałam na niego spojrzeć, ale z każdym spojrzeniem
miękłam. Jednak zamiast zrobić tego, co mu kazałam, przykucnął przede mną.
-Posłuchaj mnie, Veronica. Nic, co Ci
mówiłem nie było kłamstwem. Za-
-Nie wierzę Ci.
-Nie przerywaj mi. Zawsze byłem z
Tobą szczery.- Popatrzyłam na niego znacząco. Zapomniał, że kłamał w sprawię
El.- Dobra może w ostatnim czasie nie, ale starałem się. I cholera tak bardzo
chciałbym cofnąć czas.
Nie, nie chciałby, bo mimo tej całej
gadki nadal nie usłyszałam tak ważnego słowa. Jeszcze ani razy z jego ust nie
padło „przepraszam”, a własne to teraz powinien robić. Klęczeć i prosić o
wybaczenie, zamiast tego pieprzy rzeczy, które jeszcze bardziej mnie ranią.
Wstałam z podłogi, a Louis zrobił to
samo. Staliśmy naprzeciwko siebie obserwując się.
Wiedziałam, że to nasze ostatnie
spotkanie.
-Mam do Ciebie ostatnią prośbę.
Pocałuj mnie, a potem zniknij.- Nie musiałam powtarzać, w ciągu sekundy usta
chłopaka znalazły się na moich. Były tak znajome. Nie śpieszyliśmy się, to miał
być idealny ostatni pocałunek. Poruszaliśmy się leniwie i delikatnie jakby był
to nasz pierwszy raz.
Kiedy już zabrakło nam powietrza, Lou
odsunął się ode mnie. Jeszcze raz, szybko musnął moje usta i wycofał się do
drzwi.
-Louis?- Odezwałam się, kiedy już
prawie wyszedł. Spojrzał się na mnie, więc kontynuowałam.- Chcesz cofnąć czas,
ponieważ żałujesz tego, co zrobiłeś, czy dlatego, że Was przyłapałam?
Ale on tylko uśmiechnął się smutno i
wyszedł zostawiając mnie samą.
Rozebrałam się z męskich ciuchów i
włożyłam na siebie piżamę. Odnalazłam Theo i razem z nim położyłam się spać.
Chociaż wydaję mi się, że w sumie sapałam tylko jakąś godzinę.
Rano był istny armagedon. Biegałam po
całym domu zbierając swoje rzeczy, nie miałam nawet czasu o niczym myśleć.
Kursowałam między łazienką i pokojem, a od czasu do czasu jeszcze zawitałam w
salonie lub kuchni. Nagle moje dwie walizki ciuchów były niewystarczające i
pożyczyłam trzecią od Sam. Natomiast Amanda przygotowała mi cały prowiant na
drogę, bo jak to ona mówiła: „kochana w samolocie jest sztuczne jedzenie, masz
tu zdrową żywność, a nie rakotwórcze coś”. Szczerze? Nie miałam nic przeciwko
domowej szarlotce.
Usiadłam na walizce i zamknęłam ją,
tym samym kończąc pakowanie. Była już ubrana w krótkie spodenki i czarną bluzkę
z trupią czaszką. Na to założyłam bluzę, bo jednak jest już koniec sierpnia.
Rozejrzałam się po pustym pokoju, już
całkiem pustym i wyszłam. Zeszłam schodami na dół i dałam znać Tylerowi, że
może iść po moje rzeczy i zabrać je do auta. Weszłam do kuchni gdzie siedzieli
Samantha z tatą.
-Spakowana?
-Tak, myślę, że wszystko mam.
-Jak czegoś zapomnisz to odbierzesz
kolejnym razem.- Ścisnęło mnie coś w żołądku. Dla mnie to oczywiste, że prędko
tu nie wrócę ze względu na Louisa, ale nie miałam serca powiedzieć tego ojcu.
Dlatego tylko się uśmiechnęłam.
-Wypiję kawę i możemy jechać.
-To ja pójdę po Lou.
-Nie!- Krzyknęłam, a oni spojrzeli na
mnie dziwnie.- To znaczy już się pożegnaliśmy i zdecydowaliśmy, że lepiej
będzie jak zrobimy to tutaj. Sami rozumiecie.- Spuściłam wzrok.
-Jasne kochanie.
Dziesięć minut potem siedziałam już w
samochodzie i jechałam przez autostradę prosto na lotnisko. Pogoda się zepsuła,
lał deszcz jak jeszcze nigdy.
W środku było mnóstwo ludzi, czego
mogłam się spodziewać. Każdy wracał z wakacji do domu lub z nich przylatywał.
Odnaleźliśmy odpowiednią bramkę i przyszedł czas na pożegnanie.
-Będę tęsknić.- Przytuliłam się do
Jamesa.- Dziękuję za zaproszenie.
-To ja dziękuję, że przyleciałaś.-
Pocałowałam go w policzek i następnie podeszłam do Sam.
-Miło mi było Cię poznać.- Szepnęłam
będąc w jej ramionach.
-Och, Ciebie również, Ronnie.-
Ucałowała moje czoło. Ostatni raz pomachałam im i poszłam w stronę odprawy.
-Czekaj!- Usłyszałam czyjś głos.-
Ronnie, stój!- Odwróciłam się i zobaczyłam piątkę wariatów. Harry, Niall, Liam,
Zayn i Perrie biegli jak szaleni przeciskając się miedzy ludźmi.
-Zdążyliśmy.- Wysapał Malik.
-Chciałaś jechać bez pożegnania?-
Zapytał Liam i porwał mnie w swoje ramiona. Mocno go przytuliłam. Potem poszłam
do Zayna i Perrie, a później do Nialla. Każdy wyściskał mnie i wycałował jakbym
już nigdy miała tu nie wracać. I może po części to prawda.
Na koniec podeszłam do Stylesa.
-Hej.
-Hej, jak się trzymasz?- Szepnął tak,
żebym tylko ja mogła usłyszeć.
-Okropnie. Jest beznadziejnie.-
Objęłam go.
-Lou to mój przyjaciel, ale prawdziwy
chuj z niego.- Zachichotałam.
-Będę tęsknić, Haz.
-Ja bardziej.- Zmierzwił moje włosy,
a następnie zostawił w nich pocałunek.- Dzwoń czasami, albo, chociaż pisz.
-Masz moje słowo. Dziękuję Wam za
wszystko.- Zwróciłam się do całej piątki.- Na mnie czas.- Uśmiechnęłam się i
przeszłam przez bramkę.
Nadal jednak miałam nadzieję, że znów
ktoś mnie zawoła. Chodzi mi oczywiście o Tomlinsona. Wiecie, wbiegnie tu i
pocałuję mnie. Powie, że mnie kocha, a tamto było pomyłką.
Jednak nic takiego się nie dzieję, a
ja wsiadam do samolotu i wzbijam się kilka tysięcy metrów w górę.
Żegnaj Londynie, żegnaj Louisie.
Mama i ojczym odebrali mnie w Los
Angeles. I dopiero, kiedy ich zobaczyłam zdałam sobie sprawę jak bardzo
tęskniłam. Mimo, że wcześniej tego nie odczuwałam to widząc ich już z daleka,
biegłam do uścisku.
W ciszy wróciłam do domu, weszłam do
swojej sypialni i rzuciłam się na łóżko. Wszystko było takie znajome. Pościel
pachniała mną, a w rogu stała reszta moich miśków.
Niedługo miała przyjść Lydia, więc
pójście spać było bez sensu. Podeszłam do walizek w celu rozpakowania
przynajmniej połowy rzeczy. Niektóre potrzebowały prania.
Otworzyłam tą w czerwone kwiaty i
zaczęłam wyjmować ubrania. Zaniosłam wszystkie pod szafę, a kiedy podniosłam
spodnie coś wyleciało i spadło na podłogę. Tym czymś okazała się zgnieciona
kartka. Delikatnie ją rozprostowałam i zaczęłam czytać.
Czytałam ten teks cały czas, a łzy leciały mi ciurkiem.To był tekst piosenki, którą kiedyś dla mnie napisał. Nie wiem jak znalazł się w mojej walizce, ale cieszyłam się. Została mi przynajmniej jakaś pamiątka po starym Louisie.
-Ronnie!- Usłyszałam z dołu oklahomski akcent. Nie minęła chwila, a drzwi się otworzyły i stanęła w nich Birds. Objęła mnie szczelnie i nie miała zamiaru puszczać.- Boże, nareszcie jesteś. Tak bardzo mi Ciebie brakowało. Ej ty płaczesz?- Zapytała mnie.
-To z radości.- Skłamałam.
-No to opowiadaj. Jak tam między Tobą, a LouLou?- Usiadłyśmy na podłodze opierając plecy o łóżko.
-Onzdradziłmniezeleanor.- Powiedziałam ciągiem.
-Co?
-Louis zdradził mnie z Eleanor.
-O mój boże, mówisz poważnie?- Pokiwałam głową zaciskając usta. Wygięłam rękę i sięgnęłam z łóżka list by wręczyć go Lydii. Patrzyłam jak uważnie czyta. Kiedy skończyła odrzuciła go na ziemię i przygarnęła mnie do siebie.
-Co to?
-Napisał ją dla mnie jeszcze przed weselem.- Wytarłam twarz w rękaw bluzy.
-To dupek, Ver. Nie ma co za nim płakać. Będą jeszcze tłumy takich chłopaków jak on, a nawet i lepszych.
-Tak, wiem.
-To co wieczór z lodami i denną komedią romantyczną?
-Przeraża mnie to, jak dobrze mnie znasz.
Pisałam ten rozdział cztery razy i z każdym coś mi nie pasowało. I tak wyszedł nie tak jak chciałam, ale wiem, że nie napiszę go już lepiej. A więc zbliżamy się do końca moi kochani. Jeszcze jeden rozdział i epilog!
Dowiedziałam się dzisiaj, że WYGRAŁAM GŁOSOWANIE NA BLOG MIESIĄCA LUTY <3 Dziękuję każdemu kto zagłosował!
Cudowny rozdział ! <3333
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co się wydarzy dalej, szczególnie w drugiej części ^^
Gratuluję wygranej, zasłużyłaś ;* (też głosowałam na Twojego bloga)
Czekam na nexta ;)
ale świnia z tego lou rozdział super jak zawsze ale trochę smutny :)
OdpowiedzUsuńSzczerze? SMUTNE! Bardzo... Czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńXx
Cudowny,nie mogę doczekać drugiej części,a co do wygranej to zasłużyłaś ♥♥♥
OdpowiedzUsuńAż mi się smutno zrobiło :(
OdpowiedzUsuńCo do.rozdziału to.meeega ;) i gratuluję wygranej
Zasłużyłaś na tą wygraną :). Rozdział jest cudowny (piszę tak za każdym razem, ale to po prostu prawda). Miałam nadzieję, że Lou wpadnie na to lotnisko i zatrzyma ją albo coś, albo chociaż rzuci się na kolana i będzie błagał o przebaczenie, ale tak jest okej. Jest dobrze jak jest. Chociaż wciąż nie mogę uwierzyć, że on ją tak po prostu zdradził.
OdpowiedzUsuńNieeeeeeeee.... nie możesz już kończyć ja chcę kolejny!. Rozdział genialny, nie martw się. :3
OdpowiedzUsuńcudo,jestem pod wrażeniem no! love <3
OdpowiedzUsuńOMG !! Kiedy next, już się nie mogę doczekać :3
OdpowiedzUsuńGłupi Lou. Wszystko popsuł :( świetny rozdział. Czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :D Czekam na next :D
OdpowiedzUsuńBosh..... cudowny :3 płacze jak głupia ;-; czekam na neext ♥♥
OdpowiedzUsuńZajebiste :* =D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, czekam na następny :* Mam nadzieje, że Louis naprawi ich związek <33333
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Gratuluję wygranej! :** Pozdrawiam i życzę dużo weny przy pisaniu ! @We_AreStrong xx
OdpowiedzUsuńP.S. Napisałabym więcej, ale jestem serio padnięta i nie mam na nic sił... przy następnym rozdziale się więcej rozpiszę :D Jeszcze raz pozdrawiam i miłego dnia, weekendu, życia! xx
płakałam na serio czułam się jak bym to ja to przeżywała
OdpowiedzUsuńboże ... jesteś niesamowitą pisarką
to pierwsze opowiadanie o Louisie które czytam i muszę przyznać będe do końca opowiadania czasami mogę ni dawać komentarza ale zawze będę czytała nowy rozdział
czekam na następny
~twoja następna fanka
O moj boze poryczalam sie ten rozdzial jest cudny
OdpowiedzUsuńPs.super że wygrałaś:-)
Cieszę się razem z tb że WYGRAŁAŚ...Jeeeeeeeej! I wgl to dla mnie ZASZCZTY, że mi zadedykowałaś ten boski rozdział *.* Mam nadzieję, że dostaniesz dobrą ocenę ;)
OdpowiedzUsuńJulianna- F.O.O.D.
Aaa... co do rozdziału to się PORYCZAŁAM :"( KOCHAMMMMM...
UsuńJulianna
Mam nadzij ze Ron bd zHarrym aLou bd zazdrosny ^-^
OdpowiedzUsuń