piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 20

"Chcę nienawidzić każdą część Ciebie, ale nie mogę nienawidzić tych, którzy mnie stworzyli."
Ten rozdział chciałabym zadedykować Juliannie, która ma dobre serduszko i pomogła mi z niemieckim. Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję <3
  
Szaroniebieskie, przekrwione oczy patrzyły na mnie od momentu, kiedy weszłam do swojego pokoju. Niepotrzebnie cieszyłam się z nieobecności Jamesa i Sam, ponieważ to byłoby nic w porównaniu z tym, co zastałam w sypialni. Nie wiedziałam, co mam zrobić, więc po prostu odwzajemniałam spojrzenie. Płakać nie miałam już, czym, a moje ciało było tak słabe, że atak na niego nic by nie dał.
Widziałam wyraźne ślady po łzach na jego twarzy, ale oprócz tego cały wzrok padający na mnie był obojętny. Tak jakby Louis, którego poznałam w czerwcu gdzieś zniknął i pojawiła się jego marna kopia z najgorszymi cechami. Nie było śladu po uroczym chłopcu, którego kocham.
W pewnym momencie chciałam się nawet odezwać. Otworzyłam już usta, ale nic nie wydostało się na zewnątrz. Mój głos uwiązł w gardle i dbał o to by nikt go nie usłyszał.
-Ronnie.- Zaczął, jako pierwszy. Przygryzłam wargę powstrzymując chęć powiedzenia czegoś, czego będę żałować. I wcale nie chodziło o te złe rzeczy, które mogłam powiedzieć, a raczej o to, że mogłam mu wybaczyć. Wiem jak to głupio brzmi, ale patrząc na jego stan, no może oprócz tego pustego spojrzenia, obawiałam się, że mogę zaraz podbiec i wtulić się w jego ciepłe cielsko.- Musisz mnie wy-wysłuchać.- Złapał palcami swoje włosy i pociągnął za nie.
-Nic nie muszę.- Szepnęłam.- A teraz wyjdź.- Wskazałam na drzwi. Stanowczość kosztowała mnie resztek siły.
-Ro-
-Wyjdź.
-Proszę, musisz-
-Możesz stąd do cholery wyjść?!- Przyłożyłam dłonie do skroni. To wszystko było popieprzone. Chłopak wstał z łóżka w celu wyjścia, ale najpierw podszedł do mnie i dotknął mojego ramienia. 
Nie wytrzymałam, kilka łez uwolniło się i spłynęło po moich policzkach. Louis przygarnął mnie do siebie, a ja nie protestowałam. Jego silne ramiona otuliły mnie, a ja przez chwilę mogłam poczuć się jak kiedyś. Wiedziałam, że zaraz cały mój makijaż odznaczy się na jego koszulce i on też to wiedział, a mimo to jeszcze mocniej przyciskał mnie do swojej piersi. Szlochałam po cichu uwalniając emocje.
-Jak mogłeś to zrobić?- Walnęłam pięścią w jego klatę. A potem drugi, trzeci i czwarty, i nie przestawałam, a on mnie nie powstrzymywał.- Jak mogłeś mi to zrobić?- Uderzyłam trochę mocniej, na co się skrzywił.- Jesteś skończonym chujem, Tomlinson.- Odsunęłam się od niego, żeby osunąć się po ścianie i schować głowę między kolana.- Tak bardzo chciałabym Cię nienawidzić. Tak bardzo chciałabym powiedzieć Ci, że już nigdy nawet o Tobie nie pomyśle. Ale nie mogę, bo nadal Cię kocham. Kocham takiego palanta jak ty i to mnie niszczy.- Mówiłam nadal płacząc. Chłopak nadal tylko stał i patrzył na mnie. Chciałam tylko zobaczyć jakąś skruchę. Mieć dowód na to, że żałuję, a byłoby mi odrobinę lepiej. Nadal jednak widziałam tylko to obojętne spojrzenie.- Długo to trwa?
-Co?- Zapytał zbity z tropu.
-Jak długo trwa to coś między Tobą, a… a El-Eleanor?- Przetarł twarz jakby był zmęczony tym wszystkim. Tak dla przypomnienia: to on wszystko zaczął.
Widziałam jak bije się z myślami szukając odpowiedniej odpowiedzi.
-To… uh jakoś kilka dni przed imprezą u Harry’ego.- Pokiwałam głową zaciskając usta.
-Czyli te wszystkie wyznania były kłamstwem? Wszystkie „kocham Cię” rzucone od tak sobie?- Nic nie odpowiedział.- Myślę, że powinieneś wyjść.
-To nie tak.
-Naprawdę powinieneś iść, Louis.
-Chcę tylko powiedzieć-
-Dowiedziałam się tego, czego chciałam. Teraz idź.- Podniosłam się trochę do góry i otworzyłam drzwi. Słyszałam jak wzdycha, chciałam na niego spojrzeć, ale z każdym spojrzeniem miękłam. Jednak zamiast zrobić tego, co mu kazałam, przykucnął przede mną.
-Posłuchaj mnie, Veronica. Nic, co Ci mówiłem nie było kłamstwem. Za-
-Nie wierzę Ci.
-Nie przerywaj mi. Zawsze byłem z Tobą szczery.- Popatrzyłam na niego znacząco. Zapomniał, że kłamał w sprawię El.- Dobra może w ostatnim czasie nie, ale starałem się. I cholera tak bardzo chciałbym cofnąć czas.
Nie, nie chciałby, bo mimo tej całej gadki nadal nie usłyszałam tak ważnego słowa. Jeszcze ani razy z jego ust nie padło „przepraszam”, a własne to teraz powinien robić. Klęczeć i prosić o wybaczenie, zamiast tego pieprzy rzeczy, które jeszcze bardziej mnie ranią.
Wstałam z podłogi, a Louis zrobił to samo. Staliśmy naprzeciwko siebie obserwując się. 
Wiedziałam, że to nasze ostatnie spotkanie.
-Mam do Ciebie ostatnią prośbę. Pocałuj mnie, a potem zniknij.- Nie musiałam powtarzać, w ciągu sekundy usta chłopaka znalazły się na moich. Były tak znajome. Nie śpieszyliśmy się, to miał być idealny ostatni pocałunek. Poruszaliśmy się leniwie i delikatnie jakby był to nasz pierwszy raz.
Kiedy już zabrakło nam powietrza, Lou odsunął się ode mnie. Jeszcze raz, szybko musnął moje usta i wycofał się do drzwi.
-Louis?- Odezwałam się, kiedy już prawie wyszedł. Spojrzał się na mnie, więc kontynuowałam.- Chcesz cofnąć czas, ponieważ żałujesz tego, co zrobiłeś, czy dlatego, że Was przyłapałam?
Ale on tylko uśmiechnął się smutno i wyszedł zostawiając mnie samą.
Rozebrałam się z męskich ciuchów i włożyłam na siebie piżamę. Odnalazłam Theo i razem z nim położyłam się spać. Chociaż wydaję mi się, że w sumie sapałam tylko jakąś godzinę.
Rano był istny armagedon. Biegałam po całym domu zbierając swoje rzeczy, nie miałam nawet czasu o niczym myśleć. Kursowałam między łazienką i pokojem, a od czasu do czasu jeszcze zawitałam w salonie lub kuchni. Nagle moje dwie walizki ciuchów były niewystarczające i pożyczyłam trzecią od Sam. Natomiast Amanda przygotowała mi cały prowiant na drogę, bo jak to ona mówiła: „kochana w samolocie jest sztuczne jedzenie, masz tu zdrową żywność, a nie rakotwórcze coś”. Szczerze? Nie miałam nic przeciwko domowej szarlotce.
Usiadłam na walizce i zamknęłam ją, tym samym kończąc pakowanie. Była już ubrana w krótkie spodenki i czarną bluzkę z trupią czaszką. Na to założyłam bluzę, bo jednak jest już koniec sierpnia.
Rozejrzałam się po pustym pokoju, już całkiem pustym i wyszłam. Zeszłam schodami na dół i dałam znać Tylerowi, że może iść po moje rzeczy i zabrać je do auta. Weszłam do kuchni gdzie siedzieli Samantha z tatą.
-Spakowana?
-Tak, myślę, że wszystko mam.
-Jak czegoś zapomnisz to odbierzesz kolejnym razem.- Ścisnęło mnie coś w żołądku. Dla mnie to oczywiste, że prędko tu nie wrócę ze względu na Louisa, ale nie miałam serca powiedzieć tego ojcu. Dlatego tylko się uśmiechnęłam.
-Wypiję kawę i możemy jechać.
-To ja pójdę po Lou.
-Nie!- Krzyknęłam, a oni spojrzeli na mnie dziwnie.- To znaczy już się pożegnaliśmy i zdecydowaliśmy, że lepiej będzie jak zrobimy to tutaj. Sami rozumiecie.- Spuściłam wzrok.
-Jasne kochanie.
Dziesięć minut potem siedziałam już w samochodzie i jechałam przez autostradę prosto na lotnisko. Pogoda się zepsuła, lał deszcz jak jeszcze nigdy.
W środku było mnóstwo ludzi, czego mogłam się spodziewać. Każdy wracał z wakacji do domu lub z nich przylatywał. Odnaleźliśmy odpowiednią bramkę i przyszedł czas na pożegnanie.
-Będę tęsknić.- Przytuliłam się do Jamesa.- Dziękuję za zaproszenie.
-To ja dziękuję, że przyleciałaś.- Pocałowałam go w policzek i następnie podeszłam do Sam.
-Miło mi było Cię poznać.- Szepnęłam będąc w jej ramionach.
-Och, Ciebie również, Ronnie.- Ucałowała moje czoło. Ostatni raz pomachałam im i poszłam w stronę odprawy.
-Czekaj!- Usłyszałam czyjś głos.- Ronnie, stój!- Odwróciłam się i zobaczyłam piątkę wariatów. Harry, Niall, Liam, Zayn i Perrie biegli jak szaleni przeciskając się miedzy ludźmi.
-Zdążyliśmy.- Wysapał Malik.
-Chciałaś jechać bez pożegnania?- Zapytał Liam i porwał mnie w swoje ramiona. Mocno go przytuliłam. Potem poszłam do Zayna i Perrie, a później do Nialla. Każdy wyściskał mnie i wycałował jakbym już nigdy miała tu nie wracać. I może po części to prawda.
Na koniec podeszłam do Stylesa.
-Hej.
-Hej, jak się trzymasz?- Szepnął tak, żebym tylko ja mogła usłyszeć.
-Okropnie. Jest beznadziejnie.- Objęłam go.
-Lou to mój przyjaciel, ale prawdziwy chuj z niego.- Zachichotałam.
-Będę tęsknić, Haz.
-Ja bardziej.- Zmierzwił moje włosy, a następnie zostawił w nich pocałunek.- Dzwoń czasami, albo, chociaż pisz.
-Masz moje słowo. Dziękuję Wam za wszystko.- Zwróciłam się do całej piątki.- Na mnie czas.- Uśmiechnęłam się i przeszłam przez bramkę.
Nadal jednak miałam nadzieję, że znów ktoś mnie zawoła. Chodzi mi oczywiście o Tomlinsona. Wiecie, wbiegnie tu i pocałuję mnie. Powie, że mnie kocha, a tamto było pomyłką.
Jednak nic takiego się nie dzieję, a ja wsiadam do samolotu i wzbijam się kilka tysięcy metrów w górę.
Żegnaj Londynie, żegnaj Louisie.
Mama i ojczym odebrali mnie w Los Angeles. I dopiero, kiedy ich zobaczyłam zdałam sobie sprawę jak bardzo tęskniłam. Mimo, że wcześniej tego nie odczuwałam to widząc ich już z daleka, biegłam do uścisku.
W ciszy wróciłam do domu, weszłam do swojej sypialni i rzuciłam się na łóżko. Wszystko było takie znajome. Pościel pachniała mną, a w rogu stała reszta moich miśków.
Niedługo miała przyjść Lydia, więc pójście spać było bez sensu. Podeszłam do walizek w celu rozpakowania przynajmniej połowy rzeczy. Niektóre potrzebowały prania.
Otworzyłam tą w czerwone kwiaty i zaczęłam wyjmować ubrania. Zaniosłam wszystkie pod szafę, a kiedy podniosłam spodnie coś wyleciało i spadło na podłogę. Tym czymś okazała się zgnieciona kartka. Delikatnie ją rozprostowałam i zaczęłam czytać.  
Czytałam ten teks cały czas, a łzy leciały mi ciurkiem.To był tekst piosenki, którą kiedyś dla mnie napisał. Nie wiem jak znalazł się w mojej walizce, ale cieszyłam się. Została mi przynajmniej jakaś pamiątka po starym Louisie.
-Ronnie!- Usłyszałam z dołu oklahomski akcent. Nie minęła chwila, a drzwi się otworzyły i stanęła w nich Birds. Objęła mnie szczelnie i nie miała zamiaru puszczać.- Boże, nareszcie jesteś. Tak bardzo mi Ciebie brakowało. Ej ty płaczesz?- Zapytała mnie.
-To z radości.- Skłamałam.
-No to opowiadaj. Jak tam między Tobą, a LouLou?- Usiadłyśmy na podłodze opierając plecy o łóżko.
-Onzdradziłmniezeleanor.- Powiedziałam ciągiem.
-Co?
-Louis zdradził mnie z Eleanor.
-O mój boże, mówisz poważnie?- Pokiwałam głową zaciskając usta. Wygięłam rękę i sięgnęłam z łóżka list by wręczyć go Lydii. Patrzyłam jak uważnie czyta. Kiedy skończyła odrzuciła go na ziemię i przygarnęła mnie do siebie.
-Co to?
-Napisał ją dla mnie jeszcze przed weselem.- Wytarłam twarz w rękaw bluzy.
-To dupek, Ver. Nie ma co za nim płakać. Będą jeszcze tłumy takich chłopaków jak on, a nawet i lepszych.
-Tak, wiem.
-To co wieczór z lodami i denną komedią romantyczną? 
-Przeraża mnie to, jak dobrze mnie znasz. 


Pisałam ten rozdział cztery razy i z każdym coś mi nie pasowało. I tak wyszedł nie tak jak chciałam, ale wiem, że nie napiszę go już lepiej. A więc zbliżamy się do końca moi kochani. Jeszcze jeden rozdział i epilog!
Dowiedziałam się dzisiaj, że WYGRAŁAM GŁOSOWANIE NA BLOG MIESIĄCA LUTY <3 Dziękuję każdemu kto zagłosował!   

20 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział ! <3333
    Jestem ciekawa co się wydarzy dalej, szczególnie w drugiej części ^^
    Gratuluję wygranej, zasłużyłaś ;* (też głosowałam na Twojego bloga)
    Czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ale świnia z tego lou rozdział super jak zawsze ale trochę smutny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze? SMUTNE! Bardzo... Czekam na następny <3
    Xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny,nie mogę doczekać drugiej części,a co do wygranej to zasłużyłaś ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Aż mi się smutno zrobiło :(
    Co do.rozdziału to.meeega ;) i gratuluję wygranej

    OdpowiedzUsuń
  6. Zasłużyłaś na tą wygraną :). Rozdział jest cudowny (piszę tak za każdym razem, ale to po prostu prawda). Miałam nadzieję, że Lou wpadnie na to lotnisko i zatrzyma ją albo coś, albo chociaż rzuci się na kolana i będzie błagał o przebaczenie, ale tak jest okej. Jest dobrze jak jest. Chociaż wciąż nie mogę uwierzyć, że on ją tak po prostu zdradził.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nieeeeeeeee.... nie możesz już kończyć ja chcę kolejny!. Rozdział genialny, nie martw się. :3

    OdpowiedzUsuń
  8. cudo,jestem pod wrażeniem no! love <3

    OdpowiedzUsuń
  9. OMG !! Kiedy next, już się nie mogę doczekać :3

    OdpowiedzUsuń
  10. Głupi Lou. Wszystko popsuł :( świetny rozdział. Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Super rozdział :D Czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Bosh..... cudowny :3 płacze jak głupia ;-; czekam na neext ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  13. Zajebiste :* =D

    OdpowiedzUsuń
  14. Super rozdział, czekam na następny :* Mam nadzieje, że Louis naprawi ich związek <33333

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetny rozdział! Gratuluję wygranej! :** Pozdrawiam i życzę dużo weny przy pisaniu ! @We_AreStrong xx

    P.S. Napisałabym więcej, ale jestem serio padnięta i nie mam na nic sił... przy następnym rozdziale się więcej rozpiszę :D Jeszcze raz pozdrawiam i miłego dnia, weekendu, życia! xx

    OdpowiedzUsuń
  16. płakałam na serio czułam się jak bym to ja to przeżywała
    boże ... jesteś niesamowitą pisarką
    to pierwsze opowiadanie o Louisie które czytam i muszę przyznać będe do końca opowiadania czasami mogę ni dawać komentarza ale zawze będę czytała nowy rozdział
    czekam na następny
    ~twoja następna fanka

    OdpowiedzUsuń
  17. O moj boze poryczalam sie ten rozdzial jest cudny
    Ps.super że wygrałaś:-)

    OdpowiedzUsuń
  18. Cieszę się razem z tb że WYGRAŁAŚ...Jeeeeeeeej! I wgl to dla mnie ZASZCZTY, że mi zadedykowałaś ten boski rozdział *.* Mam nadzieję, że dostaniesz dobrą ocenę ;)

    Julianna- F.O.O.D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa... co do rozdziału to się PORYCZAŁAM :"( KOCHAMMMMM...

      Julianna

      Usuń
  19. Mam nadzij ze Ron bd zHarrym aLou bd zazdrosny ^-^

    OdpowiedzUsuń