Lou,
Po wielu dniach myślenia o tym
wszystkim w końcu postanowiłam wziąć długopis, kartkę i napisać.
Choć w sumie sama nie wiem, co. Że te
dwa miesiące było wyjątkowe, cudowne, że nigdy ich nie zapomnę? Tak, były… Że
brakuję mi tego wszystkiego? Naszych rozmów, kłótni, wspólnych spacerów,
skradanych buziaków, zwariowanych pomysłów, ukrywania się, godzin spędzonych na
leżeniu, żartowaniu? Cholernie mi brakuję.
Minęły już cztery miesiące od naszego
ostatniego spotkania i rozmowy, a przez ten czas bywało różnie.
Po powrocie tu, do Los Angeles byłam
wrakiem człowieka. Czułam się jak zatonięty statek, przedziurawiony spadochron
lub potłuczona filiżanka. Nie chciałam chodzić do szkoły, najchętniej całe dnie
leżałabym w łóżku ze słuchawkami w uszach. Nawet Lydia przez pierwszy miesiąc
nie miała pojęcia, jak mi pomóc.
Wszystkie wspomnienia ukrywałam i to
mnie zabijało. Wszystko zachowywałam dla siebie, bo bałam się, że jeżeli coś
komuś powiem to, to stracę. Że zapomnę. Dusiłam się jakby ktoś wkoło mojej szyi
zawiązał linę. Nie chciałam otworzyć się na innych. Stałam się zamkniętą w
sobie nastolatką. Prawie jak w jakimś filmie.
Dopiero, kiedy wyrzuciłam wszystko
przyjaciółce zrobiło mi się lżej. Wszystko ze mnie uleciało, ale i tak kolejną
noc straciłam na płakanie. Znów.
Nawet nie pamiętałam, kiedy szczerze
się uśmiechałam. Cała byłam jedną chodzącą depresją. Bombą zegarową, która w
każdej chwili mogła wybuchnąć.
Ale nie winie Cię za to. To też po
części moja wina. Ale nie piszę tego listu, aby wytykać nam nasze błędy, piszę
go, żeby Ci podziękować. Podziękować za pokazanie lepszego świata, pokazanie
jak wygląda miłość i jak to jest być zakochanym. Dziękuję Ci za każdą
poświęconą mi sekundę i spełnienie marzeń, nawet tych najgłupszych. To przy
Tobie czułam się kimś wartościowym, to przy tobie posmakowałam szczęścia i
zobaczyłam jak to jest patrzeć na wszystko przez różowe okulary.
Nadal żyję tamtymi dniami i chociaż
na początku było trudno, później zaczynało być lepiej.
Przepłakiwałam tylko połowę nocy i
zaczęłam ponownie lubić szkołę. A pod koniec października znów zaczęłam
spotykać się z resztą przyjaciół poza szkołą. Niestety psuło się to za każdym razem,
gdy dzwonił ojciec. Wciskał mi historyjki, że tęsknisz za mną i nie możesz
doczekać się, kiedy znów Was odwiedzę. Wiem, że kłamał. Nie mógłbyś za mną
tęsknić.
W listopadzie znów było okropnie.
Nawet przez tydzień nie było mnie w szkole, a mama i ojczym mieli zakaz
wchodzenia do pokoju. I pomyśleć, że to przez to, że zaproponowali bym spędziła
u Was święta. Pękłam na nowo, a przez strupy przedostała się krew.
Tak było cały czas. Moje serce łamało
się i zrastało na przemian, a ja nie miałam na to żadnego lekarstwa. Bywały dni,
kiedy cały dzień się śmiałam, a niekiedy nie chciałam wyjść z pod łóżka. Mama
przychodziła wtedy wcześniej z pracy z pudełkiem pizzy. Siadałyśmy u mnie w
pokoju jedząc ją w ciszy. Liczyła się tylko jej obecność. Nie pytała o nic,
choć ciekawość zżerała ją od środka. Czasami nawet przychodziła do mnie w nocy,
ponieważ śniłeś mi się Ty, a ja krzyczałam przez sen. Musiała mnie uspokoić,
opatulała mnie swoim ramieniem i nuciła do ucha spokojną melodię. To
przypominało mi nasze wspólne wieczory.
Pamiętasz? Czasami przychodziłeś,
kładłeś się koło mnie i tak po prostu szedłeś spać.
Miałam też takie dni, kiedy
dostawałam prawdziwej nerwicy. Darłam się a wszystkich i płakałam na przemian,
a to tylko, dlatego, że wszędzie widziałam Cię. W marchewce na obiedzie, w Louise Seymouru Leakeyu na historii, w bluzce w paski, kolegi z klasy. Byłeś
wszędzie, a ja nie mogłam tego powstrzymać. Czułam się jak schizofreniczka
wyobrażając sobie, że stoisz tuż przy mnie.
Dużo razy było tak, że po prostu
tęskniłam. Chciałam wtedy wziąć telefon, wykręcić numer do Ciebie i usłyszeć
Twój głos. Nawet na Twoje urodziny napisałam kartkę z życzeniami. Jednak zawsze
tchórzyłam. Kończyło się na tym, że usuwałam rządek cyfr i ciskałam telefonem
po całym pokoju.
Tęsknota była najgorsza. Zabijała
mnie od środka. Wyniszczała jakby była najgorszą chorobą, bez lekarstwa.
Ktoś kiedyś powiedział, że najtrudniej
jest uwierzyć, zaufać i wybaczyć.
Ja Ci uwierzyłam. Uwierzyłam, że mnie
kochasz. Mówiłeś mi to wiele razy, a ja za każdym myślałam, że to szczere, już na zawsze.
Zaufałam Ci. Zaufałam, że zawsze będę
przy Tobie bezpieczna i nigdy mnie nie opuścisz. Nie widzę Cię teraz przy mnie,
to chyba coś znaczy, prawda?
Niestety nadal Ci nie wybaczyłam.
Może kiedyś to zrobię, ale po tych czterech miesiącach ja nadal pamiętam.
Pamiętam każdy szczegół. Każdą minutę, która w naszej znajomości, była bardzo
ważna.
Gdybym zeszła na dół o minutę za
późno być może nie spotkałabym Cię wtedy w nocy, gdybyś minutę później mnie
pocałował, może bym Ci nie wybaczyła, gdybyś minutę później powiedział, że mnie
kochasz, ja bym powiedziała nie, gdybym minutę później wróciła, może bym jej
nie zauważyła. Gdyby Harry nie poczuł się źle i nie zawiozłabym go najpierw do
nas tylko od razu na pogotowie, nigdy bym się nie dowiedziała.
Gdybyś naprawdę mnie kochał, nigdy
byś jej nie wpuścił do domu.
Wiesz jak się poczułam widząc ją?
Czułam, że się rozpadam, że znikam. To coś jak bańka, która prysła, bombka
wydmuszka, która się stłukła. Na zewnątrz nadal istniałam, ale w środku nic już
nie było. Jedna chwila przyczyniła się do zniszczenia mnie nie tylko fizycznie,
ale przede wszystkim psychicznie.
Moje serce pękło na tysiąc
kawałeczków i już nigdy go nie pozbieram, ponieważ któryś z elementów mogę
wsadzić na złe miejsce lub zgubić. Już nigdy nie będę taka jak wcześniej i to
dzięki Tobie.
Pokazałeś mi jak to jest żyć inaczej,
jak łamać zasady i nigdy nie przejmować się jutrem. To ty dałeś mi szczęście,
byłeś moim pierwszy pocałunkiem, chłopakiem, który zabrał mi najcenniejszą
rzecz i pokazał jak złamać prawo. Nauczyłeś mnie jak poznać się na człowieku,
widzieć czy jest dobry, czy może zły.
Pokazałeś jak przestać bać się burzy,
znienawidzić owoce morza i walczyć o swoje.
A potem tak po prostu zraniłeś. Wykorzystałeś
to, że ślepo Cię kochałam kocham.
Ale nie stawiam tutaj kropki, to jest
miejsce na przecinak, a wiesz, czemu? Może kiedyś nasze drogi znów się
skrzyżują. Spotkamy się za kilka lat gdzieś na świecie, ja z mężem i dwójką
dzieci, ty z narzeczoną w ciąży. Krzyknę: „Lou, to ty?!”, uśmiechniesz się do
mnie i wpadniemy w swoje ramiona. Wspomnimy przeszłość z uśmiechem na twarzy i
pójdziemy każdy w swoją stronę. Ale przed tym podziękuję Ci.
Podziękuję za to, że pokazałeś mi
lepsze życie i za to, że mnie pokochałeś, no i za najważniejsze, bez Ciebie
nigdy nie zasmakowałabym porażki.
Już zawsze będę pamiętać te wakacje i
zachowam je, jako pewną cenną lekcję. A pierwsza noc będzie dla mnie
przestrogą, żeby nigdy nie ufać chłopakowi, który o prawie czwartej rano
wyskakuję zza fortepianu. Nadal nie wiem, co tam robiłeś, ale mam nadzieję, że
kiedyś mi opowiesz tą zapewne ciekawą przygodę.
Teraz siedzę na parapecie u siebie w
pokoju. Wszyscy już śpią, a ja słucham na okrągło jednej piosenki. I choć wiem,
że nigdy nie przeczytasz tego listu, piszę go dalej. Przeczytałam, że to
pomaga, wiesz? Takie wyżalenie się. Pisząc to, chcę zamknąć jakiś rozdział za
sobą. Podobno kobieta chcąc zmienić coś w swoim życiu idzie do fryzjera. Ja ukrywam
przeszłość w kopercie, którą zaadresuję dla Louisa wszystkowiedzącegoirytującegoidziecinnegoalebardzoromantycznego
Tomlinsona.
Teraz mówię żegnaj.
Kiedyś Twoja
Ronnie
Zwana
potocznie głupiutką, niemądrą dziewczynką.
P.S. Nadal mam Twoją bordową bluzę.
Tą, którą miałam na sobie, gdy byłam przebrana za chłopaka.
P.S. 2 Wtedy na weselu naszych
rodziców nie byłam pijana. Pamiętam wszystko od „Wiesz, co pomyślałem, kiedy
pierwszy raz Cię zobaczyłem?” do „Życie jest niesprawiedliwe, ale kiedyś w
końcu pocałuję Cię bez obawy, że ktoś zobaczy. Zrobię to przy wszystkich.
Obiecuję”. Potraktowałam to, jako obietnicę, którą złamałeś. Ale powinnam się
do tego przyzwyczaić. Tata miał rację, nie bierzesz odpowiedzialności za nic.
Jesteś tylko małym dzieckiem, Lou.
Na odwrotnej stronie nakreśliła małe
serduszko, w które wpisała dwa inicjały.
L+R
I choć jej malutkie serduszko pękało,
gdy to widziała, czytała ten list codziennie przed snem.
„Tam gdzie zaczyna się ból i cierpienie,
tam kończy się miłość.
Tam gdzie zaczyna się miłość, tam
kończy się ból i cierpienie”.
Tak, więc ostatni rozdział (chociaż jest krótki i inny niż wszystkie), a przed nami już tylko epilog! Tak jak mówiłam (pisałam) w piątek jadę na białą szkołę (trzymajcie kciuki, żeby nic mi się nie stało, ponieważ rok temu już pierwszego dnia jak szłam do wypożyczalni nart przewaliłam się i rozcięłam łuk brwiowy), a potem na koncert i nie będę miała czasu kiedy pisać, więc epilog pojawi się dopiero 23 marca. Prolog 2 części przewiduję na 1 kwietnia.
Tak, więc dziękuję za wszystkie komentarze, nawet nie wiecie jak miło się je wszystkie czyta <3 Jesteście kochani <3
jejciu jakie to piękne ♥
OdpowiedzUsuńPrzepiękny rozdział :) Szkoda żę już koniec..
OdpowiedzUsuńHaha ten gif na końcu mnie rozwalił :D Nie no Lou wymiatasz :D
Pozdrawiam ;*
jak zwykle beczę a to dla tego że po raz kolejny dodałaś super ciekawy wzruszający , rozdział !!
OdpowiedzUsuńJakie to wzruszające, aż się łezka w oku kręci ;) naprawdę cudowny! Czekam na epilog, a zwłaszcza na 2 cześć
OdpowiedzUsuńRany, prawie się popłakałam ;cc
OdpowiedzUsuńTen list był po prostu genialny i ogromnie podziwiam twój talent dziewczyno :3
Czekam na epilog <3
Rozdział jest genialny! Już nie mogę doczekać sie na epilog i drugą część! :) xx @xxhemmings69
OdpowiedzUsuńPłakałsm jak to czytałam. Mam nadzieje że będzie 2 część ;) Powodzenia w pisaniu.
OdpowiedzUsuńPS. Iałam nadzieje że skończy się szczęśliwie ;c
Xx
Dlaczego ryczałam jak to czytałam?
OdpowiedzUsuńI tak oni się kuźwa spotkają z dwójką dzieci i narzeczoną w ciąży jak Louis będzie wracał do domu z roboty i w kuchni przywita go Ronnie!
Ty gnido ryczałam przez cb, a tak na serio to świetny rozdział ;*
OdpowiedzUsuńF.O.O.D.
O.o.o. Bonć pisarkom! xD
OdpowiedzUsuńWow, ciekawe jakie masz oceny z j.polskiego?! :D To jest wzruszające, szczere, niesamowite, i wogóle wszystko co dobre na raz! Takie streszczenie rozdziałów i zabawnoromantycznokłótliwoszalonoweosołozajebistych wakacjo Ronnie! 0o0
Pozdro ;******* =D
wakacji Ronnie* :D
UsuńNo ale nie umiem pisać, jestem przychlastem ;D :3
To TY jesteś kochana ,że piszesz to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać drugiej części :D
Piękny rozdział ♥
To takie gjcksjficjshfsjejcs ;__; czekam na epilog i drugą część ;* lots of love xxx
OdpowiedzUsuńP. S. udanego wyjazdu :)
OMG to jest przepiekne czekqm na epilog <333
OdpowiedzUsuńJejciu , jakie to piękne.! *-*
OdpowiedzUsuńTrafiłam tu przypadkiem , już to kocham . <3
Więc , ten list .. Strasznie słodki . ;3
Szkoda , że go nie wysłała . :c
Matko , jakie emocje.! :D
Normalnie zakochałam się w tym opowiadaniu:)
Szkoda że epilog dopiero za 2 tygodnie . :/
Ale warto poczekać . :):)
Tak więc, czekam . XD
Pozdrawiam:*
Ten list jest świetny. To straszne, że oni nie są już razem, Jest mi tak smutno, tak okropnie smutno i nienawidzę Lou za to co zrobił.
OdpowiedzUsuńJakie to piękne i wzruszające *-*
OdpowiedzUsuńJak to przeczytałam to poczułam pustkę w sercu ...
jaki super rozdział a w tym liście tyle emocji , wzruszyłam się , kurde ciekawe co będzie dalej ! czekam na epilog , dużo weny <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :D Mam nadzieje że Louis i Ronnie do siebie wrócą <3
OdpowiedzUsuń