Przeczytaj notkę pod rozdziałem!
"Między miłością, a nienawiścią jest naprawdę cienka granica."
Kiedy byłam małą dziewczynką mama
zawsze uczyła mnie, że należy być miłym dla każdego. Że nie ma ludzi gorszych i
lepszych tylko wszyscy są równi. Niektórzy tylko po prostu zbłądzili i na nowo
muszą odnaleźć swoją właściwą drogę.
Dlatego mając pięć lat i chodząc do
przedszkola dzieliłam się każdą zabawką, nie śmiałam się z innych, i zawsze
mówiłam „dzień dobry” każdemu, nawet po dwa razy.
W późniejszych czasach nauczyłam się
szacunku. Starałam się nie kłócić z mamą, nie zwracać uwagi na złe nawyki babci
i tolerować to, że, mimo iż nauczyciel nie ma racji nie mogę z nim dyskutować.
Wiem, że mamie trudno było wychowywać
mnie bez taty, ale zawsze dawała sobie świetnie radę. Starała się, abym
nauczyła się podstawowych wartości życia, więc teraz pragnę ją przeprosić za
to, że nie podołałam temu zadaniu. Że mimo tego, iż zawsze oddawałam ostatnie
ciastko koledze na podwórku, pożyczałam kredki Lydii, chociaż wiedziałam, że i
tak je połamię i zawsze to ja schodziłam z boiska, by ktoś inny mógł zagrać to
teraz wszystko to poszło na marne.
Bo stojąc na balkonie około 6 rano,
paląc jednego papierosa za drugim i oglądając niebo szykujące się do wschodu
nie byłam wcale taka niewinna. Zawzięcie szykowałam w głowie plan mordu Eleanor
Calder. Mimo nauczonego mnie szacunku i życzliwości nie potrafię sobie
wyobrazić mnie i jej na dzisiejszej kolacji.
To niewykonalne. Nie dam rady nawet
przez minutę być w jednym pomieszczeniu z tą małpą, a będę zmuszona na
przynajmniej godzinę wspólnego posiłku.
Odrzuciłam już wylanie na schody
wody, aby zamarzła, a wtedy dziewczyna poślizgnie się, skreśliłam także
możliwość podrzucenia jej skórki po bananie. Wszystko miało jakieś swoje
minusy.
Mam dzisiaj te zajęcia w szkole, więc
brałam pod uwagę możliwość, że przypadkiem
spóźnię się na autobus i do domu wrócę o 22. Ciekawe czy w ogóle Louis wie o
tym, że ja też tu będę.
Dopaliłam papierosa i wyrzuciłam go w
śnieg. Weszłam do pokoju i zmieniłam piżamę na jasne jeansy i czarną mgiełkę na
ramiączka. Zegar wskazywał 6.15, dlatego raczej nie spodziewałam się spotkać
kogoś na dole. Zeszłam po schodach i tak jak myślałam spotkałam tam tylko
ciszę. Zrobiłam sobie kawę i razem z nią poszłam do salonu, żeby obejrzeć
wiadomości.
Około ósmej na dół zszedł James, jak
zwykle już w garniturze i włosami zaczesanymi do tyłu.
-A ty już na nogach?
-Jak widać.- I tak nie spałam całą
noc wyobrażając sobie dzisiejsze spotkanie z Louisem.
-Stres przed pierwszym dniem w
szkole?- Wyjął swoją aktówkę i schował do niej jakieś dokumenty.
-Trochę. Nikogo tam nie znam.
-Dasz radę. Kolacja jest na 20,
wyrobisz się?- Spojrzał na mnie poprawiając krawat, a ja tylko skinęłam głową.-
Ja muszę iść. Sam wstaję za godzinę to zrobi jakieś śniadanie.- Podszedł i
ucałował mnie we włosy.- Powodzenia!- Krzyknął jeszcze z przedpokoju i wyszedł.
Samantha wstała jednak półtorej
godziny później zbiegając na dół w spódnicy, ale nadal w bluzce od piżamy.
Mamrotała coś, że jest spóźniona, ale nie chciałam jej jeszcze bardziej
denerwować zbędnymi pytaniami. Zrobiła mi jajecznicę, a sama wypiła dużą,
czarną kawę i wróciła znów na górę. Dziesięć minut później zeszła umalowana, do
końca ubrana i uczesana. Powinna nauczyć mnie takiego szybkiego szykowania się.
-Ja lecę, dasz sobie radę?- Mówiąc
zakładała swoje szpilki.
-Tak, dam.
-Steve przyjdzie o 10.30, a Tyler
wozi dziś Twojego ojca, więc musisz jechać do szkoły autobusem.
-Ok.- I już jej nie było.
Po obijaniu się na kanapie przyszedł
czas na przygotowania do pierwszego dnia w szkole. Zarzuciłam na ramiona szarą
bluzę i zasunęłam ją do połowy. Włosy związałam w wysokiego kucyka, a na nogi
włożyłam trampki. Do torby włożyłam potrzebne książki, kanapkę i wodę, wzięłam
jeszcze kurtkę i rękawiczki, a następnie wyszłam z domu. Na przystanek nie
miałam daleko, wystarczyło wyjść z posesji, skręcić w prawo i wyjść z osiedla
domków, a przystanek stał naprzeciwko.
Miałam jeszcze 8 minut do przyjazdu
autobusu, a założenie tych butów, które miałam na sobie nie było dobrym
pomysłem na ujemną temperaturę. Czułam jakby palce mi zamarzały i musiałam nimi
ruszać.
Godzinę później biegłam spóźniona
przez szkolne korytarze szukając klasy 218. Kiedy w końcu ją znalazłam wszyscy
byli już w środku, a ja byłam zmuszona sprowadzić na siebie całą uwagę.
Zapukałam i weszłam do środka.
-Dzień dobry.- Klasa bardzo różniła się
od reszty. Było tam tak, kolorowo? Ściany miały pomarańczowy kolor, a zamiast
ławek wkoło poustawiane były niebieskie pufy*. W pomieszczeniu przebywało około
piętnastu osób i nauczyciel, który wstał ze swojego miejsca by do mnie podejść.
-Cześć. Ty musisz być…
-Ronnie.- Przedstawiłam się.
-Nowa uczennica.- Uśmiechnął się.- Ja
jestem nauczycielem teatru, mów mi Josh. Proszę, dołącz do nas.- Usiadłam na
wolnym miejscu obok chłopaka w rudych włosach oraz bladej cerze i dziewczynie,
która miała fioletowo-czerwone włosy.
-Więc, Ronnie, powiesz nam coś o
sobie?
-Um, przyjechałam z Ameryki i
mieszkam u taty. Mama wysłała mnie tu, żebym dokończyła liceum.
-Jaki kierunek wybrałaś?
-Theatre and Performence z dodatkowym
Artistic Direction.
-Świetnie. Dobrze, a teraz musimy
wprowadzić Cię w temat. Pewnie tak jak czytałaś, wiesz, że co roku szykujemy
sztukę, prawda?- Skinęłam głową.- W tym roku wystawiamy Śpiącą Królewnę. Alice.- Wskazał na dziewczynę o pięknych blond
włosach, niebieskich jak woda morska oczach i idealnej figurze, o której zawsze
marzyłam.- To nasza królewna, jest w drugiej klasie AHS. Natomiast naszym
księciem jest.- Zaczął wodzić wzrokiem po uczniach, aż w końcu zatrzymał się
na-
-Tu jesteś.- Jego zielone oczy
automatycznie zderzyły się z moimi. Miał dzisiaj grzywkę zaczesaną do tyłu i
delikatny zarost, który dodawał mu lat.- Luke, jest naszym księciem.
Trzecioklasista, z którym będziesz chodziła do klasy. Jako, że wszystkie role
zostały obsadzone już w styczniu mogę jedynie dać Ci listę aktorów, żebyś
została dublerką, lub możesz pomóc w inscenizacji.
-Zastanowię się.
-Idealnie.- Josh uśmiechnął się do mnie,
po czym zaklaskał w dłonie.- A teraz w końcu przejdźmy do naszych zajęć.
Wszyscy doskonale wiemy, że nasze dwa kierunki szkolne nie specjalnie za sobą
przepadają, nie prawdaż?- Po sali rozniosły się zgodne pomruki.- Dlatego
dzisiaj daję wam wolną rękę i sami możecie dobrać się w pary.- Wszyscy wstali i
zaczęli szukać swoich partnerów, a ja siedziałam nie wiedząc, co ze sobą
zrobić.
-Może zechciałaby pani ze mną
współpracować?- Luke usiadł naprzeciw mnie.
-Chyba nie mam wyboru.
Josh rozdał nam jakieś scenariusze,
które mieliśmy ćwiczyć w parach. Nie szło nam najgorzej, chłopak, chociaż
większość czasu się wygłupiał, był dobrym aktorem.
Zdałam sobie sprawę, że Luke tylko
wygląda na typowego niegrzecznego chłopca, a tak naprawdę jest bardzo wrażliwy
i sympatyczny. Ale przeważnie w dzisiejszych czasach ludzie codziennie rano
zakładają maski. Myślą, że w ten sposób będzie im łatwiej nawiązać kontakty z
innymi, że wkupią się do jakiejś grupy.
Później mieliśmy zaprezentować
kawałek sceny przed wszystkimi i jakie wielkie było moje zdziwienie, kiedy
zobaczyłam jak mój partner profesjonalnie do tego podchodzi. Josh na koniec
powiedział, że poszło nam naprawdę dobrze i świetnie się ze sobą dogadujemy.
Niestety punkt 19 zajęcia się
skończyły, a do mnie wróciła szara rzeczywistość. Za godzinę miałam stawić
czoło Louisowi.
Pożegnałam się z wszystkimi i wyszłam
na chłodne powietrze. Przecież nie musiałam wracać do domu. Pomysł z
uciekającym autobusem nie był wcale taki zły.
Usiadłam na pokrytej lodem ławce i
czekałam na to, co czas przyniesie. I przyniósł mi coś i to bardzo szybko.
-Zamarzniesz.
-Trudno.- Wzruszyłam ramionami. Luke
usiadł obok mnie pocierając swoje dłonie.
-Dobrze, że wybrałaś AHS, Ci z MHS są
dziwni i nie rozmawiam z nimi. Chociaż była kiedyś taka jedna, chyba Jenna.
Miała ładne czarne włosy i pachniała mandarynkami.
-Miłość od pierwszego wejrzenia.
-Nie bądź ironiczna.- Zaśmiał się.
-Nie jestem.
-Właśnie, że jesteś. I chyba, dlatego,
że jesteś zazdrosna.- Pokręciłam z niedowierzeniem głową.
-O jej czarne włosy? Oczywiście.
-O mnie.- Nie skomentowałam tego,
jedynie delikatnie się uśmiechnęłam i pozwoliłam ciszy wstąpić między nas. Nie
było niezręcznie, a po prostu cicho i przyjemnie. Przynajmniej dla mnie.- Czemu
nie wracasz do domu?
-Czekam aż autobus mi ucieknie.-
Powiedziałam patrząc przed siebie, ale kątem oka zauważyłam jak brwi chłopaka
marszczą się.
-Czekasz aż zaproponuję, że Cię
odwiozę.- Stwierdził rozbawiony.
-Niestety nie.- Spojrzałam na niego.-
W domu czekają na mnie osoby, których nie chcę widzieć. A ty?
-Co ja?
-Czemu nie wracasz do domu?
-Miałbym Cię tu zostawić i pozwolić
Ci na zamarznięcie lub co gorsza spotkanie jakiegoś zboczeńca? A poza tym
mieszkam w akademiku. Nic ciekawego się tam nie dzieję prócz imprez.
-Wyglądasz na takiego, co je lubi.-
Powiedziałam szczerze.
-Dzięki.
Zaczął dzwonić mi telefon, a na jego
wyświetlaczu pojawił się napis tata.
Kiedy odebrałam zapytał tylko czy będę na czas, a ja powiedziałam, że tak. Po
zakończeniu rozmowy schowałam komórkę do kieszeni i spojrzałam na Luke’a.
I może to nie był taki głupi pomysł.
-Masz jakieś plany na wieczór?
-Nie.- Odpowiedział niepewnie.- A co?
-Zapraszam Cię na kolacje do mnie do
domu. Co ty na to?
-A ja na to, że muszę powiedzieć nie.
-Czemu?- Posmutniałam. Skoro Lou mógł
przyprowadzić El, ja mogę przyprowadzić jego.
-Chcesz się odegrać na chłopaku.
-Co? Czemu tak myślisz?- Spojrzał na
mnie znacząco.- Będzie tam tylko mój tata, jego żona, mój… mój przyrodni brat i
jego dziewczyna. To wszystko.
-Więc, czemu chcesz, żebym ja tam
był?
-Bo Cię lubię?- Wstałam z ławki i
złapałam go za rękę by móc pociągnąć go za sobą.
-Gdzie masz samochód?- Zapytałam, gdy
staliśmy na parkingu.
-Jedziemy motorem.- Wskazał na czarny
motocykl stojący pod drzewem. Podeszliśmy do niego, a chłopak wręczył mi kask,
również zakładając swój. Usiadł na siedzeniu i poklepał zachęcająco miejsce za
nim. Rozsiadłam się wygodnie i objęłam go w pasie lekko zdenerwowana.
-Tam gdzie wtedy?- Zapytał, a ja
potwierdziłam.
Podróż nie była wcale taka straszna.
Luke nie jechał tak szybko i starał się omijać dziury w drodze.
Jednak cały czas martwiłam się
kolacją. To będzie katastrofa. Jak nie rozpłaczę się przez pierwsze piętnaście
minut to będzie to jakiś mały sukces. Gdyby jeszcze nie było tam Eleanor, a
tylko sam Tomlinson czułabym się trochę lepiej.
Luke zaparkował na posesji ojca
dokładnie o 20.18, a stojący obok samochód utwierdził mnie w przekonaniu, że
goście już przybyli.
-Twój stary ma dużo hajsu.-
Stwierdził, kiedy szliśmy do drzwi.
-Troszkę.- Uśmiechnęłam się. Steve
jak zwykle otworzył nam drzwi i przyjął od nas kurtki.
-Mam się bać?- Zapytał, gdy szliśmy w
stronę jadali skąd było już słychać rozmowy i śmiechy.
-Pokaż się z jak najlepszej strony.-
Weszliśmy do pomieszczenia, a wszystko momentalnie ucichło.
Spojrzałam na Louisa. Jego karmelowe
włosy stały się bardziej brązowe i dłuższe. Zaczesał je do tylu likwidując
grzywkę, która zawsze zakrywała jego szare oczy, które teraz patrzyły prosto na
mnie. Natomiast na dole jego twarzy rosła broda, według mnie niepasująca do
niego w żaden sposób. Z tego, co widziałam miał na sobie niebieską koszulę
zapiętą na przed ostatni guzik i marynarkę przewieszoną przez oparcie. W żadnym
stopniu nie przypominał tego Louisa sprzed sześciu miesięcy. Nie był już
chłopakiem, z którym można pożartować. A przynajmniej na takiego nie wyglądał.
Obok niego siedziała El z brązowymi,
lekko zakręconymi po bokach włosami i delikatnym makijażem na buzi. No i oczywiście
z tym głupim uśmiechem. Miała na sobie zieloną sukienkę na ramiączka, która
kolorem przypominała rzygi pawiana.
Myślałam, że czas zatrzymał się na
kilka godzin, a w rzeczywistości minęło zaledwie kilka sekund.
-Przepraszamy za spóźnienie.-
Odezwałam się w końcu.- To jest Luke, mój kolega, który pomógł mi wtedy na
lotnisku i dzisiaj.- Wskazałam na niego.- Nie macie nic, przeciwko, że zje z
nami kolację?- Nie, mój wzrok wcale nie błądził w okolicach Lou.
-Jasne, że nie.- Samantha
rozpromieniała się.- Siadajcie.- Pociągnęłam go za rękaw i usiedliśmy przy
stole.
-Nie mówiłeś James, że Veronica
przyjeżdża.- Szatyn skierował się do ojca, a całe jego ciało zesztywniało.
-Świetna niespodzianka, prawda?
-Oczywiście.- Zacisnął szczękę.
On był obcy. Nie był chłopakiem,
którego kochałam, nie znalazłam w nim żadnej cechy, która wskazywałaby, że mój
stary Louis gdzieś w nim jest. Za to Calder nadal była tą samą suką, co zawsze.
Uczepiła się jego ramienia i dawała doszczętnie do zrozumienia, że on jest jej.
Zapadła niezręczna cisza i słychać
było tylko brzęk sztućców. Czułam jak Luke kręci się niewygodnie na krześle.
-Więc chodzicie do jednej szkoły?-
Zaczął tata.
-Tak, proszę pana. Na ten sam
kierunek.- Uśmiechnął się delikatnie.
-Mieszkasz gdzieś w pobliżu?
-Nie. Wynajmuję pokój w akademiku.
Jestem z Edynburga.
-Rodowity Szkot?
-Tata tak, mama Portugalka.- James
skinął z uznaniem głową. Widziałam po jego minie, że Luke mu się podoba.- Tak w
ogóle piękny dom. Pani urządzała?- Słyszałam jak Tomlinson szepcze pod nosem lizus, ale nikt poza mną tego nie
słyszał. Idiota.
-Dziękuję, tak.
-Czym zajmują się Twoi rodzice? –
Wypalił.
-James.- Skarciła go Sam, ale on
uciszył ją gestem dłoni.
-Um, oni mają własną restaurację.
-W tych czasach trudno o dobrą. A ty
jak w pracy, Louis?
Skrobałam widelcem po talerzu, nie podnosząc
z niego wzroku. Wiedziałam, że jak nasze spojrzenia się spotkają to wszystko
pójdzie na próżno. Popłaczę się i zrobię cyrk. I ta cholerna El, którą wszyscy
tak uwielbiają.
-Co raz lepiej.
-A, czym się zajmujesz?- Nie, nie,
nie, Luke, co ty wyprawiasz?
-Pracuję w firmie ubezpieczeniowej.
-To nie jest trochę, hm, nudne?-
Spojrzałam na niego zaskoczona. Czy on sobie w coś pogrywa?
-Na pewno nie tak interesujące jak
chodzenie w rajtuzach po scenie.- Odgryzł się sarkastycznie. To nie szło w
dobrą stronę, oj nie. A ja byłam zbyt tchórzliwa by się odezwać.
-Nie chodziłem jeszcze w rajtuzach,
ale podobno są wygodne i bardzo wyszczuplają. A poza tym dziewczyny na nie lecą.-
James zachichotał. Czekaj, co? On zachichotał?
Podniosłam dyskretnie wzrok i
rzeczywiście mój tata śmiał się. Jednak nie było to dobrym pomysłem, bo
automatycznie spojrzałam w stronę Louisa. I o mój boże, jego rysy, twarz, oczy,
to wszystko było za idealne.
Oczy zaczęły mnie piec, a przed
oczyma stanął mi obraz tej dwójki obściskującej się w jego pokoju.
-Przepraszam na chwilę.- Wstałam
szybko od stołu i uciekłam do łazienki, gdzie się zamknęłam.
Wypuściłam łzy na powierzchnię i
osunęłam się na podłogę. Objęłam ramionami kolana i schowałam w nie głowę. To
było za dużo i wiedziałam, że prędzej czy później skończę w toalecie. To była
tylko kwestia czasu.
On był tak cholernie perfekcyjny i
tak cholernie nie mój. Podniosłam się z płytek i przemyłam twarz wodą, żeby nie
wyglądać jak panda.
Opanowałam swoje emocję i wróciłam do
jadalni.
-Wszystko w porządku?- Szepnął mi na
ucho Luke, a ja tylko skinęłam głową.
-Nie wiesz, że nie ładnie mówić na
ucho w towarzystwie.- Przeklęty Tomlinson.
-Nie wiesz, że nie ładnie trzymać
łokcie na stole?
-Luke.- Upomniałam go, na co spojrzał
na mnie przepraszająco. Serio, oboje zachowywali się jak dzieci. Z ty, że mój
gość miał 18 lat, a Louis 24.
-Może będzie lepiej jak już pójdę.
-Nie musisz.- Zapewniłam. James i Sam
na dobre wycofali się z rozmowy zajmując się jedzeniem.
-Najlepiej by było.- Zakpił Lou.
-Możesz się do cholery zamknąć?!-
Krzyknęłam wywołując szok na twarzach wszystkich zebranych.- Odprowadzę Cię.-
Wyszliśmy w ciszy na zewnątrz, a ja zatrząsnęłam się z zimna. Ustaliśmy obok
motocykla, a chłopak założył kask. Staliśmy nie wiedząc, co powiedzieć.
-Dziękuję za zaproszenie.- Kłamał.
-Zmusiłam Cię.
-Ale i tak było… miło? No prócz tego
gbura. Jak mu tam, Lewis?
-Louis.- Zaśmiałam się. Teraz gbur, a
kiedyś największa dusza towarzystwa.
-No tak. Zapamiętam. Do zobaczenia
jutro?- Wsiadł na motor.
-Do zobaczenia jutro.- Mrugnął do
mnie i po zapaleniu silnika odjechał.
Wróciłam do jadalni, gdzie Sam
zawzięcia dyskutowała o czymś z Eleanor, a tata z Tomlinsonem. Usiadłam na
miejsce, a rozmowy natychmiast ucichły.
Gdyby wzrok mógł zabijać, ja
leżałabym teraz martwa przez oczy pewnego szatyna.
-To o nim mi opowiadałaś?- Zapytała
Samantha.
-Ta.
-Jest bardzo przystojny.- Uśmiechnęła
się porozumiewawczo.
-I inteligentny.- Dodał ojciec.
-Zwyczajny aktorzyna, który nie
zarobi tym na życie.- Odezwał się Louis. Chciałam dodać, że do nie dawna sam
był jeszcze na utrzymaniu matki, ale powstrzymałam się.
-Kochanie jestem zmęczona.- Calder
zatrzepotała sztucznie rzęsami.
-Już idziemy.
-Pójdę do siebie.- Oświadczyłam i
zmyłam się na górę.
Założyłam piżamę i weszłam do łóżka,
jak zwykle położyłam obok siebie bluzę i Thea, po czym w końcu mogłam wybuchnąć
płaczem.
Całą godzinę jakoś się trzymałam, ale
nie dałam już rady. Chciałam tylko jak najszybciej zasnąć i mieć za sobą ten
koszmarny wieczór.
Jednak z tego wszystkiego nie bolało
mnie najbardziej spotkanie tej dwójki, a patrzenie na to jak ktoś tak mi bliski
kiedyś zmienił się nie do poznania.
Myślisz, że kogoś znasz, a potem
okazujesz się, że wszystkie słowa, uczynki, gesty były kłamstwem, i ty sam
żyłeś w jednym z nich.
Od dziecka małym dziewczynką opowiada
się bajki o księżniczkach i książętach na białych koniach. Kreuję się u nich
potem obraz chłopaka, który nie istnieję, a one mimo to szukają go.
Brednie, nikt idealny nie istnieje, a
choćbyś przebywał z kimś 24 godziny na dobę przez całe życie nie poznasz go do
końca, ponieważ każdy jakąś cząstkę swojej duszy zachowuję tylko dla siebie.
Więc jeśli komuś ufasz, musisz być przygotowany na to, że ta osoba,
chociaż raz w życiu Cię zawiedzie.
Chyba Was rozpieszczam tymi rozdziałami :3 Tak średnio wyszedł rozdział, ale mam nadzieję, że Wam się podoba!
Mam do Was pewną sprawę, założyłam nowego bloga (na razie pojawiły się tylko zakładki z fabułą i bohaterami) i chciałabym się Was zapytać czy chcielibyście to czytać? Więc zapraszam na http://niebezpiecznazabawa.blogspot.com/ a swoje odpowiedzi piszcie na http://ask.fm/zakazanydotyk i ogólnie zadawajcie pytania :3
Dacie radę dobić do 30 komentarzy? :3
cudny rozdział !! tylko ta El , no coż ..........czekam na next :) a to mój ulubiony cytat hahahha
OdpowiedzUsuń", nie znalazłam w nim żadnej cechy, która wskazywałaby, że mój stary Louis gdzieś w nim jest. Za to Calder nadal była tą samą suką, co zawsze. " ahahhahahahahahhhahhhaha
No i co, Louis, niespodzianka! Ronnie przyjechała! :D
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział, mam tylko nadzieję, że Ronnie nie wykorzysta Luke'a do odegrania się na Lou :) chłopak wydaje się spoko i chyba nie zasłużyłby na takie coś ;)
czekam na nexxxt :*
Zapraszam też do mnie:
onedirection1d-pain-and-payne.blogspot.com
Rozdział jest genialny! Już nie mogę doczekać się następnego! :) xx @xxhemmings69
OdpowiedzUsuńSuper super i super.. Louis się zmienił Ehh.. No ale ogólnie rozdział świetny !! xx // Mery
OdpowiedzUsuńNo, i prawidłowo! Super rozdział! A jabym chciała tak co kilka dni nowe rozdziauy ;D *o* To jest prfekt (xD)
OdpowiedzUsuńBoże, nie prefekt, tylko perfekt xD ;**
UsuńIdealny!
OdpowiedzUsuńCudo <3
OdpowiedzUsuńCudowny!!! Uwielbiam Luka boże. Hahahaha Louis zazdrosny! Cudo !!!Czekam na kolejne♥♥♡♡♥♥♥♥♥♡♡♡♥·♡♥♡♡♡♡♡
OdpowiedzUsuńLouis powinien iść do psychiatry o postarać się o papiery na zaburzenie osobowości xD
OdpowiedzUsuńRon tak trzymać - nie dawać satysfakcji innym i nie płakać przy nich.
Niecierpliwie czekam na kolejny :)
How dear you Louis?!
OdpowiedzUsuńJprdl Eleanor jest taka wkurzajaca ;-;
Ronnie, badz silna!!
white-black-story.blogspot.com
Super rozdział ! ♥ Matko jak ja nie lubię tej Eleonor ! =.=
OdpowiedzUsuńLouis zazdrosny.. :D Aww :D
Czekam na kolejny rozdział ♥
Nominuję Cię do Liebster Award!
OdpowiedzUsuńWięcej info u mnie: http://uncover-zaynmalik-fanfiction.blogspot.com/
Miłego wieczoru:)
jejciu, ale zajebiście, że sie spotkali... wgl Lou jakiś taki spięty i wydaje sie być nieszczęśliwy z El... rozdział boski i wgl możesz nas rozpieszczać jeszcze bardziej jeśli chcesz, my sie nie obrazimy ;p czekam na nexta weny i buziole ;**
OdpowiedzUsuńEoeoeoeoeo kocham cie poprostu ♥ El to suka. Louis jest gburem. Luke wydaje się być tak bardzo podobny do Ronnie.. mogliby być razem *.* to by było najlepsze ale nie tak szybko ♡
OdpowiedzUsuńKocham Cię . Życzę weny i buziaki :*
Czekam na next (mam nadzieje ze nas po rozpieszcza jeszcze bardziej ) #kc
Cudowny!! Czwekam na next ♥
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział , kochana <3 Mam taką propozycje, może chciałabyś napisać 3 część tego opowiadania, bo jestem pewna, że wszyscy wierni czytelnicy chętnie by czytali ! :D <3 A, no i oczywiście zapraszam do siebie : http://sparks-fanfiction.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń/Effie xx
Jak super , że tak szybko dodałaś! Haha ale się uśmiałam przy tej kolacji :D rozdział super! Mam nadzieję ,że Lou w końcu przejrzy na te oczy ! :D I pewnie , że będę czytać Twoje nowe opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńCzy ona moze przestać się już użalać? Nie jest z nią nie kocha jej WIEC?! niech kuz bedzie z ttm lukiem
OdpowiedzUsuńNie wierzę po prostu w to, że Lou stał się takim draniem :cc
OdpowiedzUsuńTen Luke to naprawdę fajny chłopak i wyraźnie lubi Ronie, więc mam nadzieję, że będą ze sobą przez jakiś czas, chociaż nie ukrywam, że chciałabym, żeby Lou stał się taki jak wcześniej i żeby do siebie wrócili, bo byli uroczą parą *.*
Co do Twojego nowego bloga na pewno wpadnę na niego w wolnej chwili :D
Kocham i z niecierpliwością czekam na next <3
cudowny rozdział :D bardzo spodobał mi się moment kłótni Louisa i Luka .. czekam na nexta :*
OdpowiedzUsuńboskii
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :)) Wpadniesz do mnie? http://firstforbiddenlove.blogspot.com
OdpowiedzUsuńkocham Cię mała :*
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział, czekam na next <3
OdpowiedzUsuńCzekam na rozwój akcji między Ronnie, a Luk'iem. :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie ten Luke jest sto razy lepszy niż Lou. Wydaje mi się, że naprawdę lubi Ronnie i mogliby zostać ładną parą. Lou strasznie się zmienił. A tak w ogóle to rozdział jest bardzo fajny.
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać tego bloga nie dawno (środa) i jest to pierwszy blog o kazirodztwie na jaki kiedy kiedykolwiek się napotkałam jest świetny
OdpowiedzUsuńLouisa pojebało czy pojebało?
OdpowiedzUsuńLuke moim bogiem. AAAAAAAAAA
Dobra rozdział jest wspaniały jak każdy, który tutaj przeczytałam.
OdpowiedzUsuńLuke jest wspaniały uwielbiam go, a Lou już dawno przestałam lubić przez to co zrobił Ronnie i jak się teraz zachowuje.
Nie mogę się doczekać kiedy będzie następny rozdział. Pokochałam to co robisz.
Nie mam do ciebie słów. Uwielbiam <3
Życzę weny i pozdrawiam <3
xoxo
Nie lubie Lou nie chce by z nią był ona teraz może być z Lukem(n.j.t.s.p) i uwazam ze mineło pol rku a ona dalej sie uzala no ludzie!
OdpowiedzUsuńKiedy nastepny?:(
OdpowiedzUsuńCzy ona moze zapomniec juz o Lou? To sie robi nudne! minęło PÓŁ ROKU !
Wyjeżdżam na 3 dni wiec tak sobota/niedziela
UsuńPrzepraszam jeśli będzie to trochu chamskie, ale ciekawi mnie, gdzie jechałaś?
UsuńAkurat też miałam 3-dniowy wyjazd :3
Byłam na turnieju z kadry Mazowsza w Siemiatyczach z piłki ręcznej :)
UsuńŚwietne kiedy next ??
OdpowiedzUsuńCasino de Madrid to reopen with new safety measures
OdpowiedzUsuńThis year, the council 춘천 출장샵 cleared the way for a new 아산 출장샵 “Safety Plan” on Wednesday, saying the council would still Jun 4, 2021 경기도 출장마사지 · 영천 출장마사지 Uploaded by Casino de 청주 출장안마 Madrid