"Przeciwieństwem miłości jest obojętność"
-Co ty tu robisz?
-Wyglądasz strasznie. Wszystko w
porządku?- Złapał między palce kosmyk moich włosów i zaczął nim ruszać w różne
strony. Pacnęłam jego rękę, więc szybko ją cofnął.
-Co ty tu robisz?- Powtórzyłam
zakładając ręce na pierś i opierając się o framugę drzwi.
-Rozmazał Ci się ma-
-Liam, do cholery, co ty tu robisz?!
-Patrzcie, jaka agresywna się
zrobiła. Nie mogę już odwiedzić swojej przyjaciółki?- Przyjaciółki?
-A tak naprawdę?
-Przyszedłem wyciągnąć Cię na
miasto.- Uśmiechnął się.
-Nie, nigdzie nie idę.- Chciałam
zamknąć mu drzwi przed nosem, ale zablokował je swoim butem.
Była godzina 15, a ja wstałam jakieś
dwadzieścia minut wcześniej, nie mając żadnych chęci do życia. Zasnęłam około 4
rano, a mimo, że przespałam potem kolejne 10 godzin nadal nie byłam na siłach.
Moje włosy były poplątane i przetłuszczone, makijaż rozmazany i zmieszany z
łzami, a biała bluzka do spania czarna od tuszu.
Zrezygnowałam, więc z robienia
dzisiaj czegokolwiek.
-Nie daj się prosić.
-Nigdzie nie idę.- Cofnęłam się do
środka dając znak by Payne poszedł za mną.
-Coś się stało?- Poza tym, że wczoraj
doszło do mojej konfrontacji z Louisem i Eleanor, która nie skończyła się
dobrze i do tego wszystkiego wplątałam w to Luke’a to dobrze. Dzięki, że pytasz
Liam.- Tylko nie mów mi, że wszystko w porządku.- Ups, przejrzał mnie.
-Jest okay.
-Kłamiesz, zbyt długo Cię znam-
-Znasz mnie dwa miesiące.-
Przypomniałam mu.- W sumie to niecałe.
-Ale to wystarczyło, by teraz
wiedzieć, że nie jest w porządku.- Od kiedy stał się taki stanowczy i
asertywny?
-Nie masz się, czym martwić.-
Zapewniłam. Czemu moje dni tutaj muszą być takie same? Jak nie Luke to Liam,
jak nie Liam to Luke i raz nawet Lou. To się staje nudne i niesmaczne.- Tryskam
radością, nie widzisz?- Podniosłam brwi.
-Wyglądasz jak ósme nieszczęście
świata.
-A to nie było coś z cudami?-
Zapytałam.- ósmy cud świata, czy coś takiego?
-Nie, raczej nie.- Westchnęłam.
-Dobra, Liam, posłuchaj może nie jest
idealnie, ale najgorzej też nie.- Asteroida z nieba nie spadła, żeby mnie
zabić.- Daję radę. A teraz skoro już to wiesz możesz spokojnie wrócić do domu.-
Popchnęłam go w stronę drzwi, a on nie stawiał sprzeciwu.
-Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.
-Wiem to.- Wymusiłam uśmiech.
Liam oddalił się, ale stojąc przed
bramą odwrócił się jeszcze na chwilę.
-Och i Ronnie?!
-Co?!
-Tak jakby, oczywiście całkiem
przypadkiem, nie żeby coś, ale… Harry i reszta wiedzą, że przyjechałaś.
Cholera.
Zabiję Cię, Liam.
*
Ostatecznie decyduję się na pójście
na zajęcia. Przypominam sobie słowa mamy, mam być silna i nie załamywać się
przez głupiego chłopaka. Zakładam czarne rurki i białą koszulkę, na którą
włożyłam sweterek. Zadzwoniłam po Tylera
i po kilkudziesięciu minutach znalazłam się pod szkołą.
Po tym jak odnalazłam klasę weszłam
do niej. Było zdecydowanie mało osób, które siedziały w kole na swoich pufkach
włącznie z Joshem.
-Cześć.- Przywitałam się zajmując
swoje miejsce.
-Widzę, że dzisiaj nas mniej, ale to
nie szkodzi. Może jednak za nim zaczniemy, Ronnie?- Nauczyciel przerwał mi
potajemne szukanie Luke’a. Niestety dzisiaj go nie było.
-Tak?
-Wiesz już, co będziesz robić podczas
przedstawienia?
-Jasne.- Skłamałam. Tak naprawdę
jeszcze się nad tym nie zastanawiałam. Halo, miałam na to jeden dzień, który
był wystarczająco stresujący by jeszcze zastanawiać się nad jakąś sztuką.
Wymusiłam uśmiech jednocześnie próbując sobie przypomnieć listę ról, którą
przeglądałam wczoraj podczas przerwy.
-I?
-Ja… będę pomagać z udekorowaniem
sceny i tym podobne.- To było najbezpieczniejsze.
-A nie chcesz zostać dublerką?
-Sama nie wiem.- Uczenie się roli i
występowanie przed dużą publicznością nie jest dla mnie.
-Alice jej nie ma.- Spojrzałam na
dziewczynę, która miała grać śpiącą królewnę.
-I ona nie jest mi potrzebna, Josh.-
Syknęła.
-Alice.- Zwrócił jej uwagę surowym
tonem, co nie było do niego podobne.- Zastanów się dobrze, Veronica?- Cholera. Wymówił to identycznie jak Louis. Moje
ciśnienie automatycznie wzrosło.
-D-dobrze.- Jąkałam się jak
trzylatka.
Zaczęliśmy zajęcia, na których
dzisiaj mieliśmy malować. Temat był i trudny i łatwy, ponieważ spośród
wszystkich kolorów mieliśmy wybrać dwa i farbami namalować rzecz, która sprawia
nam szczęście, ale nie może być to nic banalnego. Łatwo powiedzieć, czekolada
wywołuję u mnie uśmiech i kiedy powiedziałam to na głos Josh jak i reszta klasy
wyśmiała mnie. Czarnowłosy dał mi wskazówkę bym nie myślała tylko o szczęściu
przez chwilę tak jak jest w wypadku słodkości. Prawda, że mi ją sprawia
jedzenie jej, ale tylko w tym jednym momencie.
Wzięłam, więc tę uwagę do serca,
zajrzałam w głąb siebie i zaczęłam tworzyć.
-Widzę, że zrozumiałaś.- Mężczyzna
stanął za mną, a ja kończyłam już swoją pracę.
-Tak, chyba aż za dobrze.-
Uśmiechnęłam się związując swoje włosy w kitkę.
-Czyje są?
-Tajemnica.- Josh poklepał mnie
jeszcze po ramieniu i odszedł.
Spojrzałam na szare oczy na płótnie,
które z pewnością należały do osoby, która mnie uszczęśliwiała. Do Louisa.
Równo o 19 byliśmy wolni. Wzięłam
swoje rzeczy i wyszłam na zewnątrz, żeby zadzwonić po Tylera. Pierwsze
połączenie, drugie, trzecie, a on nadal nie odbierał. Byłam zmęczona, zmarznięta,
a do tego zirytowana i chciało mi się siku.
-Cześć.- Odezwał się ktoś za mną
damskim głosikiem. Odwróciłam się spotykając się oko w oko z dziewczyną z mojej
grupy, której włosy przypominały tęcze. Na twarzy miała dość mocny makijaż;
oczy podkreślone czarną kredką, a rzęsy niebieskim tuszem, czerwono krwiste
usta, na których odbijał się srebrny kolczyk. W sumie w wyrównanych brwiach
także był kolczyk, oraz w nosie i ze cztery w każdym uchu. Na sobie miała
czarne rurki, o i jakie zdziwienie, także czarną bluzkę, która wystawała spod
czarnej skórzanej kurtki.
-Cześć?- Bardziej zapytałam. Nigdy
wcześniej nie rozmawiałam z tą dziewczyną. Chociaż tak naprawdę nie rozmawiałam
z nikim prócz Josha i Luke’a. Odchrząknęłam cicho czując dziwne zdenerwowanie, wyczuwałam
kłopoty związane z dziewczyną, ale nie mogłam tak po prostu odejść. Jak to
mówią nie ocenia się po wyglądzie, a po wnętrzu, ale sposób, w jaki żuła gumę i
mlaskała na prawo i lewo nie świadczyło o dobrym wychowaniu nastolatki. Co ona
w ogóle robiła w tej szkole? Bardziej widziałabym ją w jakimś poprawczaku lub w
jakieś melinie, gdzie wstrzykiwałaby sobie narkotyki do żył.
-Jestem Ashley.- Powiedziała bawiąc
się kosmykiem swoich włosów, zaplątując go na palce i rozplątując na przemian.
Tyler, gdzie jesteś, żeby mnie uratować? Dobrze wiedział, o której kończę.
-Veronica.- Szepnęłam cicho. Zaczęłam
się denerwować.
-Idę do kluby ze znajomymi, a ty
wyglądasz w porządku, więc idziesz ze mną.- Uśmiechnęła się pokazując ząbki i
jeszcze jeden kolczyk. Nie podobało mi się to, że nie zapytała mnie o zdanie
tylko tak po prostu zdecydowała za mnie.
-Ja… um, nie mogę.- Ashley
przekręciła głowę, a jej twarz nie wyglądała już przyjaźnie.
-Idziemy?- Podskoczyłam słysząc
kolejny nieznajomy głos za mną. Bałam się nawet odkręcić, więc zamiast tego
niezręcznie patrzyłam na swoje buty.
-Nica nie chcę z nami iść.-
Skrzywiłam się słysząc to określenie. Nienawidziłam go najbardziej ze
wszystkich zdrobnień mojego imienia już od pierwszych lat, gdy zaczęłam chodzić
do szkoły. A przede wszystkim przez Rayana Brooksa z równoległej klasy, który
od dziecka uprzykrzał mi życie. Ciągnął za warkoczę, zabierał zabawki, niszczył
moje rysunki i nazywał mnie Nicą. Określenie jak dla psa.
-Nie możliwe.- Jego sarkastyczny i
szyderczy głos wywołał dreszcze u dołu mojego kręgosłupa. Obejrzałam się za
siebie patrząc na przyjaciela Ashley. Był przystojny, nie mogłam temu
zaprzeczyć, ale mnóstwo tatuaży, które wychodziły mu spod koszulki i zdobiły
jego szyję oraz dekolt odstraszały. Natomiast podkreślone kredką oczy oraz
kolczyki w policzek dawały do myślenia, czy aby na pewno mam styczność z
chłopakiem.
-Ja-
-Ty?- Zakpił.- Jesteś pewna, że nie
idziesz?- Zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość, nasze klatki
piersiowe złączyły się. Moje ciało drżało.
-Dobra Brian zostaw ją.- Ashley
wybuchła śmiechem.- Gdybyś widziała swoją minę.- Chłopak odsunął się i ustał
obok dziewczyny. Oboje mieli ze mnie niezły ubaw, a ja nie byłam pewna, o co
chodzi. Zmarszczyłam brwi przyglądając się dwójce.
-Przepraszamy.- Zaczęła nastolatka
tym razem bardziej sympatycznym głosem, a na jej twarz wstąpił szeroki
uśmiech.- Po prostu zobaczyłam jak na mnie spojrzałaś, gdy Cię zagadałam i nie
mogłam się oprzeć.- Mówiła rozbawiona.
-Czyli, wy…?
-Nie, nie jesteśmy żadnymi przestępcami,
narkomanami czy kimkolwiek, o kim pomyślałaś.- Odpowiedział chłopak, wcześniej
nazwany Brianem.
-Ale ja-
-Daj spokój, wiemy jak ludzie na nas
patrzą.- Czułam jak na moje policzki wpływa rumieniec, ale przez ciemność nikt
go nie zauważył. Dopiero teraz, kiedy oboje wesoło na mnie spoglądali mogłam
przyznać, że wcale nie wyglądali strasznie czy groźnie. Mieli po prostu własny,
może niecodzienny, ale własny styl.
-Myślę, że zapoznanie mamy za sobą.
To jak idziesz z nami do tego klubu? Widziałam, że znasz tylko Luke’a, a my
jesteśmy bardzo koleżeńscy, więc co ty na to?- Tyler nie przyjeżdżał, a ja nie
miałam ochoty na kolejny samotny wieczór, dlatego tylko skinęłam głową i
poszłam za nimi mocniej otulając się szalikiem. Muszę przyznać, że oboje mocno
mnie przestraszyli, a w mojej głowie wtedy pojawiały się najgorsze myśli.
Doszliśmy do kluby, przed którym
stało mnóstwo ludzi, a muzyka słyszalna był już na zewnątrz. Ustaliśmy w
długiej kolejce rozmawiając na różne tematy Dowiedziałam się, że Ashley i Brian
to rodzeństwo, a w środku czekała jeszcze dwójka ich przyjaciół. Ash
powiedziała, że chodzi do MHS, ponieważ nawet nieźle śpiewa i gra na perkusji,
a że na zajęciach integracyjnych jest więcej ludzi z AHS to trzyma się raczej
na uboczu. Natomiast chłopak był już na drugim roku studiów filologii
angielskiej. Mimo wyglądy ta dwójka była naprawdę inteligentna.
Kiedy dostaliśmy się już do środka
poszliśmy do wynajętej loży, gdzie siedziała już miziająca się para, czyli
zgaduję brakująca dwójka przyjaciół rodzeństwa.
-Nica, poznaj Seline i Kierana.-
Przywitałam się z obrzydliwie szczęśliwą parą i poprosiłam idącego do baru
Briana o jakiegoś drinka. Usiadłyśmy razem z Ashley przy stoliku, a ona zaczęła
rozmowę ze swoimi znajomymi. Czułam się trochę jak piąte koło u wozu, ale po
wypiciu trzech drinków, które swoją drogą były wyśmienite, znacznie się
rozluźniłam.
Wszyscy ruszyliśmy na parkiet, muzyka
grała, a ludzie wkoło szaleli. Zaczęłam poruszać się w rytm.
Nie wiem ile czasu minęłam, kiedy
byłam już pod wpływem alkoholu i ledwo kojarzyłam, co się dzieje. Jak przez
mgłę widziałam Ash tańczącą z jakimś mulatem i Briana siedzącego przy barze. Ja
sama kręciłam się w kółko próbując wykonywać jakieś ruchy taneczne. Zastygłam w
miejscu czując na biodrach czyjeś ręce, ale po chwili znów ruszałam biodrami
razem z nieznajomym. Nie widziałam jego twarzy, ale mimo to wiedziałam, ze jest
wyższy ode mnie i pachnie wodą kolońską pomieszaną z papierosami i wódką.
Kiedy muzyka zmieniła się na
wolniejszą jego dłonie okręciły mnie przodem do niego. Zamglonym wzrokiem
widziałam jego piękne oczy, niechlujny zarost i włosy postawione na żel.
Położył sobie moje ręce na szyi, a swoje na moich biodrach, a ja natomiast
oparłam głowę na jego ramieniu. Nie minęła minuta jak zaczęłam czuć na swojej
szyi delikatne pocałunki. Nie miałam siły by im zaprzestać, dlatego po prostu
się poddałam, a nawet odchyliłam głowę by dać nieznajomemu trochę więcej
miejsca.
Utwór się skończył, a ja go
przeprosiłam i poszłam do baru. Wypiłam kilka kolejnych kieliszków nawiązując
rozmowę z barmanem. Usłyszałam za sobą chrząknięcie, ale nie przejęłam się tym.
-Dobrze się bawisz?- Odezwał się
stanowczy głos. Obróciłam się na barowym krześle stając prosto w oczy z…
-Tata?
Tak, tak, wiem, że rozdział nudny, ale niestety musiał się taki pojawić. Mam do Was ważną sprawę, znacie jakąś stonkę, która wykonuję bannery na bloga, gdzie nie ma jeszcze żadnych postów?
A jeśli o tym mowa to ogłaszam, że blog "Harry Styles Musi Odejść" rusza 1 czerwca!
Zapraszam na mojego ask'a http://ask.fm/zakazanydotyk
boski ♥
OdpowiedzUsuńZAJEBISTY !! Ciekawe z kim tańczyła . :) // Mery
OdpowiedzUsuńWcale nie nudny :) jak zawsze super tylko chce troche wiecej Lou ;)
OdpowiedzUsuńLolka
Mnie też właśnie ciekawi z kim tańczyła Ronnie :D
OdpowiedzUsuńAle bym się uśmiała, gdyby tym nieznajomym okazał się Lou XD Ale to prawie niemożliwe xd
O rany, skąd jej tata wiedział, gdzie ją znaleźć? o.o
Nie mogę się doczekać next'a :*
Kocham <3
zupełnie przypadkowo dowiedzieli sie o tym, że Ron jest w Londynie. Już ja znam to "zupełnie przypadkowo" xD
OdpowiedzUsuńrozdział zajebisty <3
HAhahhahahhhahhahahahhahahahhahahhahaaha
OdpowiedzUsuńA co jeśli Ronnie tańczyła jej tatą? hahhahahhahahha
Świetny rozdział i czekam na nn <3
No no, grubo xD Matko, jak ja kocham styl w jakim piszesz i blog i postacie i o Boże mam fazę :DDD
OdpowiedzUsuńTo nieźle. Veronica ma przerąbane! Rozdział nie jest nudny! Jest zarąbisty! Czekam na kolejne i życzę weny!!;-);-):-*:-*♥♥♥
OdpowiedzUsuńRozdział jest genialny! Już nie mogę doczekać się następnego! :) xx @xxhemmings69
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle cudowny <3
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Awards, szczegóły znajdziesz na:
http://hatred-and-mabye-love.blogspot.com/2014/05/liebster-blog-award.html
cudny <3 ,
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniły ♥ i w cale nie nudny ♥ ♥ ♥
OdpowiedzUsuńTaa..Chłopaki przypadkowo dowiedzieli się, że Veronica jest w Londynie... :) xx Mhmm... Ciekawe :) xx
Szkoda, że tak mało Lou :) xx Mam nadzieję, że będzie go więcej w kolejnych rozdziałach :) xx
Pozdrawiam. Do następnego ♥♥♥
świetne opowiadanie! jeszcze nie spotkałam podobnegotematu ;) jak tylko znajde wiecej czasu, nadrobie wszystko ;) w miedzyczasie zapraszam do siebie. http://lasthopefanfiction.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńbuziaki!
Nie moge się doczekać następnego! ^^ Tak przy okazji zapraszam do mnie https://never-be-well.blogspot.com
OdpowiedzUsuńGenialny! Kocham to opowiadanie:) ♡ PISZ KOLEJNY ROZDZIAL :*
OdpowiedzUsuńKocham twoje opowiadanie, czekam na nexta Pozdrawiam i weny życzę :) xo
OdpowiedzUsuńJEZU! CO ZA EMOŁSZYN!
OdpowiedzUsuńCZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ NA NASTĘPNY ROZDZIAŁ!
@Hazz_You_And_I
http://badsidefanfiction.blogspot.com/
Wspaniały <33 ciekawe z kim tańczyła,nie wiem dlaczego ale coś mi mówi że to był Lou.
OdpowiedzUsuńrozdział zajebisty :D ciekawa jestem z kim tańczyła :) czekam na next :*
OdpowiedzUsuńCudne czekam na nexta ..... bo to takie boskie opowiadanie !!!!!!! Loffki <3
OdpowiedzUsuńtheeternalkids.blogspot.com
super !!!
OdpowiedzUsuńMoże jednak Ronnie tańczyła z Lou haha ;D <3
OdpowiedzUsuń